Miłość - najbanalniejsze z uczuć?

Spektakl „Rzecz o banalności miłości" w reżyserii Wawrzyńca Kostrzewskiego, na podstawie tekstu Savyon Liebrecht w przekładzie Michała Sobelmana widziałam dwukrotnie. Po raz pierwszy w maju 2016 roku, kiedy grany był po raz raz na deskach Teatru Dramatycznego. Spektakl przestał być grany w związku z nagłą śmiercią głównej aktorki, Haliny Skoczyńskiej.

Po raz drugi obejrzałam spektakl w maju 2020 roku w ramach akcji Teatru Dramatycznego, który w czasie lock downu, co tydzień udostępniał nagrania wybranych spektakli.

Zostań zrealizowany na postawie tekstu Savyon Liebrecht, izraelskiej dziennikarki, pisarki oraz dramaturg o polskich korzeniach. Jej najbardziej znaną sztuką w Polsce jest „Rzecz o banalności miłości", która została zrealizowana również w 2016 w ramach Teatru Telewizji.

Akcja spektaklu podzielona jest na dwie przestrzenie czasowe, które się ze sobą przeplatają. W pierwszej z nich poznajemy młodą Hannę Arendt, która rozpoczyna studia na monachijskim uniwersytecie, gdzie poznaję Martina Haidenegera, który początkowo jest mentorem młodej kobiety, z czasem nawiązują romans. Druga płaszczyzna czasowa dzieje się w nowojorskim mieszkaniu filozofki, do której przychodzi młody, żydowski student w celu przeprowadzenia z nią wywiad, który ma podsuwając jej życie.

Scenografia spektaklu jest symboliczna.Przestrzeń sceny została podzielona na dwie części, które odpowiadały życiu głównej bohaterki. Skromnie umeblowany pokój, który staje się miejscem schadzek Hanny Arendt i jej ukochanego, a zarazem mentora z czasów studenckich, kontrastowały z wypełnionym książkami pomieszczeniu dojrzałej filozofki. Stroje były odpowiednio dobrane zarówno do czasów, w którym się działy przedstawione wydarzenia, a także z klasy społecznej z której wywodzili się bohaterowie. Za pomocą stroju, fryzury i makijażu stworzono podobieństwo aktorek, które grały młodą oraz starszą Hannę Arendt. Za scenografię oraz stroje odpowiedzialna była Marta Dąbrowska-Okrasko.

W spektaklu zagrało czterech aktorów, Halina Skoczyńska, Adam Ferency, Martyna Kowalik, Mateusz Weber. Największe uznanie należy się Halinie Skoczyńskiej, która stworzyła rolę, która była niezwykle złożona. Pewna siebie kobieta, która jest pełna żalu i niezrozumienia, przez społeczność żydowska, równocześnie pełną wrażliwością wspominającą swoją miłość, z osobą, która zdradziła ją oraz jej ideały. To wszytko, a nawet i więcej można wyczytać z postaci, którą aktorka stworzyła. Również trzeba wyróżnić Adama Ferencego, kory wcielał się w role Martina Haidenegera. Jego monolog, który wypowiada w trakcie spektaklu przerywany fragmentami listów, które pisała do niego filozofka ukazuje czym jest fanatyzm, powoduje uczucie dyskomfortu przez co na długo zapada w pamięci.

Światło oraz muzyka stanowi tylko tło dla gry aktorskiej. Na scenie przez cały spektakl panował półmrok, oświetlenie zaś było wykorzystywane do zmienienia przestrzeni czasowej. Muzyka została użyta kilka razy, miała podkreślić ważność wypowiadanych słów. Została stworzona przez Piotra Łabonarskiego.

Reżyserem spektaklu był Wawrzyniec Kostrzewski, który związany jet z Teatrem Dramatycznym w Warszawie. Tworzy również telewizyjne adaptacje przedstawień na potrzeby Teatru Telewizji. W swojej adaptacji sztuki „Rzecz o banalności miłości" zdecydował się na minimalizm, zarówno w scenografii, jak w wykorzystaniu oprawy muzycznej czy światła. Mimo to udało mu się zbudować wrażenie kameralności. Stanowiło to również tło do tekstu sztuki, która dzięki temu mogła wybrzmieć. Szczególnie trzeba docenić fakt, że w przypadku przedstawienia, który rozgrywa się na dwóch przestrzeniach czasowych, łatwo byłoby popaść w przesadę, która w sposób dosłowny miałaby pokazać widzowi, w której z nich się znajdujemy.

Warto wspomnieć kilka słów o samej Hannie Arendt, której życie stało się inspiracją do stworzenia tego spektaklu. Urodziła w 1906 roku w Niemczech w rodzinie żydowskiej. W latach 20. rozpoczęła studia filozoficzne na Uniwersytecie w Marburgu, gdzie spotkała Martina Heidenegera. Doktorat, który dotyczył pojęcia miłości u św. Augustyna napisała pod okiem Karla Jaspersa. Po dojściu nazistów do władzy, została zmuszona do opuszczenia ojczyzny, wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych, gdzie wykładała teorie totalitaryzmów oraz filozofie. W 1960 została wysłana do Izraela prze New York Times, by opisywać proces Eichmana. Na postawie swoich sprawozdań z tego wydarzenia, w 1964 roku opublikowała książkę „Eichmann w Jerozolimie: rzecz o banalności zła", która wywołała duże kontrowersje. Zarzucono jej, że jej teza o „banalności zła", zwalnia z odpowiedzialności za swoje czyny ludzi pokroju Eichmana. Zmarła w1975 roku w Nowym Jorku.

Tematyka spektaklu wydaje się pozornie bardzo trudna w odbiorze. Filozoficzne dysputy młodej filozofki i jej mentora, wpływ nazizmu na życie jednostki, a także wybory, które trzeba w związku z nimi dokonać. Jednak pod tymi ważnymi, ale i trudnymi tematami, kryje się opowieść o miłości, która dotyka każdego człowieka, bez względu na jego pochodzenie czy wykształcenie.

Mimo wszystkich ważnych tematów, dysput filozoficznych, które można usłyszeć z ust aktorów,wszystkie odnoszą się do uczucia, jakim jest miłość, nie rozumiana tylko jako relacja romantyczna. Miłość ujęta w tekście sztuki może istnieć, bez względu na racjonalne argumenty, które kwestionują jej zasadność. Podkreślone jest to również poprzez tytuł sztuki, który ma korespondować z najsłyniejszą, a zarazem najbardziej kontrowersyjną książką filozofki Hanny Arendt.



Zofia Kwiatkowska
Dziennik Teatralny Warszawa
22 sierpnia 2020