Miłość, namiętność i upadek ukazane tańcem

Odważny obyczajowo, ale bez drastycznych scen - taki jest premierowy balet "Dzieje grzechu" w Operze na Zamku.

"Dzieje grzechu" na podstawie powieści Stefana Żeromskiego do muzyki Mieczysława Karłowicza przygotował Karol Urbański, szef baletu w Operze na Zamku.

Pomysł był znakomity. W rolę głównej bohaterki Ewy Pobratyńskiej, wcieliła się solistka Ksenia Naumets-Snarska, które doskonale oddała zarówno tańcem, jak i grą aktorską emocje zakochanej i ciężko doświadczonej przez los kobiety.

Towarzyszący jej Paweł Wdówka jako Łukasz Niepołomski tanecznie wypadł dobrze, ale mniej przekonujący był aktorsko. Chyba za mało w nim złych pierwiastków, które zrobiłyby z niego czarny charakter, jakim w pewnym sensie jest jego bohater.

Najciekawsze pod względem baletowym był duety głównej bohaterki z solistami. Namiętne sceny w sypialni, czułe w domu matki Ewy Pobratyńskiej i te końcowe w domu dla upadłych kobiet.

Słabiej wypadały sceny zbiorowe, ponieważ oko widza drażniło to, że panie tańczyły dosyć nierówno.

Sceny taneczne w ciekawy sposób uzupełniały wizualizacje Krystiana Drywy, dzięki którym przenosiliśmy się z miejsca na miejsce.

Jest tu jedyny wyjątek - wizualizacja z ludzkim płodem podczas sceny porodu była niepotrzebna. Jeżeli przyjmiemy, że na widowni siedzi inteligentny widz, to domyśli się, że główna bohaterka rodzi, bo Ksenia Naumets-Snarska doskonale oddała to tańcem.



Małgorzata Klimczak
Głos Szczeciński
29 października 2014
Spektakle
Dzieje grzechu