Miłość, starość, przemijanie

Tak - na ślubnym kobiercu... i co dalej? Z biegiem lat okazuje się, że nawet jeśli przysięgało się to samo, nie zawsze to samo miało się na myśli. Stąd sprzeczki, nieporozumienia, a nawet próby odejścia

O tym wszystkim traktuje musical "I do! I do!", który na deskach teatru Rampa gości od końca marca.

Fabuła spektaklu jest nieskomplikowana, choć składa się na nią 50 lat życia małżeńskiego. Za to widzimy takie szczegóły, jak onieśmielenie towarzyszące nocy poślubnej, małżonek mdlejący na widok dziecka chorego na świnkę czy zwyczajne małżeńskie sprzeczki "o nic".

Podczas premiery publiczność reagowała spontanicznie, a pisząca te słowa nieraz szturchała męża na widok "znajomych" scen. Mówi się, że musical "I do! I do!" to przedstawienie o wyjątkowym małżeństwie. A jest właśnie na odwrót: to wyjątkowy musical o zwyczajnym małżeństwie. Jest w nim euforia, zwątpienie, jest walka o pozycję w rodzinie, jest wreszcie dojrzała, piękna miłość - taka "mimo wszystko".

Chociaż scenografia pozostaje niezmienna, skupiając się wokół łoża małżeńskiego, aktorzy nic pozwalają widzom się nudzić. Świetne libretto i teksty Toma Jonesa oraz muzyka Harveya Schmidta nie byłyby takie smakowite, gdyby nie równie wspaniała ich interpretacja. Głos Agnieszki Fajlhauer jest łagodny, ale potrafi zaskoczyć (doskonała scena w kapeluszu z piórami!). No i genialne songi w wykonaniu Wojciecha Wysockiego - raz w roli mężczyzny w kryzysie wieku średniego, raz jako ojca wydającego za mąż ukochaną córkę (majstersztyk!).

Rzadko kiedy wzruszam się tak, jak wtedy, kiedy widzę dwoje staruszków idących za rękę. I tak też ze sceny schodzą nasi bohaterowie Anna i Michał. Idą z walizkami, bo mimo sędziwego wieku wkraczają w nowy etap życia. Piękny finał.



Monika Odrobińska
Idziemy
8 kwietnia 2011
Spektakle
I Do! I Do!