Misteria Minkowskiego
Piątkowe wykonanie przygotowanej przez Marca Minkowskiego Pasji wg św. Jana okazało się głównym momentem VII Festiwalu Misteria Paschalia. A dla mnie - jednym z najważniejszych koncertów bachowskich w ogóleTemat męki Pańskiej zdominował festiwal, to do niego odwoływała się większość koncertów. Jak zwykle brylowali artyści z Italii (Cappella della Pieta de\' Turchini, Accademia Bizantina, Il Giardino Armonico, Europa Galante), choć pod względem repertuaru włoski prymat został ograniczony. I dobrze, świeże bowiem wykonania kompozycji niemieckich twórców - Buxtehudego i Bacha, stały się prawdziwymi wydarzeniami imprezy. Nie ma w Polsce drugiego takiego festiwalu, który gościłby europejską czołówkę wykonawstwa muzyki barokowej. I choć w barokowej lidze mistrzów nie ma naszych grup, polskich instrumentalistów można odnaleźć w najlepszych zespołach (Il Giardino Armonico, Muzycy z Luwru).
Festiwal, choć każdego dnia był inny repertuar, miał swoją wyraźną kulminację. Tak miało być od początku, choć chyba nikt się nie spodziewał aż takiego tąpnięcia. Piątkowe wykonanie Pasji wg św. Jana okazało się głównym momentem festiwalu i zarazem jednym z najważniejszych w jego historii. Minkowski, idąc śladem Joshuy Rifkina i Andrew Parrotta, wykonuje utwory Bacha w pojedynczej obsadzie wokalnej. W skrócie - najwyżej dwa głosy na jedną partię w chórach. Do wykonania Pasji Minkowski zaangażował ośmioro śpiewaków. Wystarczyło, by pokazać dramat utworu i by wstrząsnąć (oraz podzielić) wyjątkowo liczną publicznością. Minkowski stworzył prawdziwy teatr. Sukces tej Pasji miał co najmniej kilku ojców. Jednym z nich był niemiecki tenor Markus Brutscher. Takiego ewangelisty dotąd nie słyszałem. To nie był obiektywny, stojący z boku narrator, ale prawdziwy uczestnik zdarzeń. Jego recytatywy miały w sobie grozę, napięcia, jakby historia Ukrzyżowania rozgrywała się tu i teraz. Powiedzieć, że Brutscher przeniósł konwencję operową do swej partii, byłoby dużym uproszczeniem. On relacjonował wydarzenia tak, jakby widział je na własne oczy. Przed chwilą.
Znakomicie śpiewały basy - Christian Immler (Jezus) i Benoit Arnould (Piłat, Piotr), oraz sopran Joanne Lunn. Najważniejsze jednak, że Minkowski wraz z Muzykami z Luwru oraz solistami stanowili jeden organizm. Mówili tym samym językiem.
Żaden z pozostałych koncertów nie dorównywał wykonaniu Pasji. Bardzo dobrze wypadł włoski zespół La Venexiana, który wytrawnie przedstawił cykl siedmiu kantat Dietricha Buxtehudego "Membra Jesu Nostri". Il Giardino Armonico zaprezentowało oratorium młodego Händla "La Resurrezione", pokazując operowy sznyt i przenikliwość. Prawdziwy teatr XVIII wieku zabrzmiał na zakończenie festiwalu, gdy Vivica Genaux i Europa Galante wykonali wirtuozowskie arie z oper Vivaldiego. Operowe było też oratorium Antonia Caldary "Maddalena ai piedi di Cristo" poprowadzone przez Stefana Montanariego. Najlepszy ze swych dotychczasowych koncertów na Misteriach dał Jordi Savall. Tym razem Katalończyk wraz z muzykami z Japonii i Chin zaproponował podróż na Wschód śladami św. Franciszka Ksawerego.
W tym kontekście sobotni koncert w kaplicy św. Kingi w Wieliczce był z zupełnie innej bajki. Trudno znaleźć usprawiedliwienie dla zabaw zespołu L\'Arpeggiata i skądinąd znakomitego kontratenora Philippe\'a Jaroussky\'ego, którzy rytmy taranteli widzą niemal we wszystkich wykonywanych kompozycjach (z Monteverdim włącznie). Muzycy L\'Arpeggiaty wyciągają dawne tematy, poddając je współczesnym, quasi-jazzowym improwizacjom. Robią to, trzeba przyznać, z wirtuozerią, choć nic z tego na dłużej nie pozostaje. W sumie lepiej byłoby dla festiwalu, gdyby zamiast wiązanki dawnych przebojów wg L\'Arpeggiaty z regularnym recitalem wystąpił francuski śpiewak. Miał być ukłon w stronę szerszej publiczności, wyszedł elitarny wieczór w stylu pop.
Jacek Hawryluk
Gazeta Wyborcza
8 kwietnia 2010