Młodzi giganci ulepieni, jak z plasteliny

Festiwal Szkół Teatralnych w Łodzi osiągnął półmetek, spektakle są grane przy wypełnionych po brzegi widowniach, co nieco można już powiedzieć o tegorocznej sile poszczególnych uczelni.

Nie tylko lokalny patriotyzm buduje we mnie przekonanie, że wśród tegorocznych dyplomów przoduje łódzka Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa Telewizyjna i Teatralna. Zaprezentowane już na festiwalu "Zmierzch" [na zdjęciu] Izaaka Babla w reż. Mariusza Grzegorzka i "Plastelina" Wasilija Sigariewa w reż. Małgorzaty Bogajewskiej (a czekają nas jeszcze, znane już w Łodzi, "Equus" w reż. Waldemara Zawodzińskiego, "Gąska" w reż. Grigorija Lifanova, "Ceremonie" w reż. Grzegorza Wiśniewskiego i monodram "Msza za miasto Arras") to spektakle najpełniejsze, najbardziej teatralne, najbardziej intrygujące, jednocześnie wyrażone przez niezwykle zdolnych młodych aktorów. 

We wtorek brutalna łódzka "Plastelina", wielce wymagająca od aktorów (grają po kilka, często przeciwstawnych ról), konkurowała m.in. z widowiskiem "Giganci z gór" Luigi Pirandella, przygotowanym w szkole krakowskiej pod opieką artystyczną Jerzego Stuhra. Estetyczne przedstawienie przypomina bardziej odrobienie lekcji z aktorstwa i teatru, niż zbudowanie rzeczywistego spektaklu. Przez dłuższy czas jest po prostu niezajmujące i znużenia nie rekompensuje kilkoma atrakcyjnymi scenami.

"Giganci z gór" to ciekawy materiał dla studentów aktorstwa, bo tekst odnosi się do magii teatru, wyobraźni, procesu twórczego w pracy aktora, wpływu roli na osobowość. Spektakl chyba jednak nawet jak na świadomość początkujących adeptów aktorstwa, daje odpowiedzi zbyt oczywiste. W pamięci pozostaną efektowne role Aleksandry Cizancourt i Marcina Lewandowskiego.

Akademia warszawska pokazała "Chopina w Ameryce", musical wg pomysłu Stanisława Dygata i Andrzeja Jareckiego, w reż. Andrzeja Strzeleckiego. Widowisko jest aktorsko nierówne (warto pamiętać Natalię Sikorę) i na pewno nie dające okazji do zaprezentowania artystycznej głębi młodych ludzi, za to zabawne, urocze, zgrabnie poskładane, pomysłowe, w dobrym tempie. I przede wszystkim pozytywne. Tak radosnych aktorów miło oglądać.

Ostatnim wtorkowym spektaklem było "Za chwilę" ze szkoły wrocławskiej w reż. Bożeny Klimczak.



Dariusz Pawłowski, Katarzyna Zawadzka
Polska Dziennik Łodzki
13 maja 2010