Może wystarczy tylko zatrzymać w teatrze czas

Od razu uprzedzam; tego tekstu wielu z Czytelników nie doczyta do końca i będzie z niego wychodzić po pierwszym lub drugim akapicie, ot np. tak, jak wychodzi się z teatru, do którego weszliśmy. Przedtem. Albo Potem. 1 wyszliśmy, jak wielu wyszło, po I akcie, po II. Bo kulturalni jesteśmy, nie wychodzimy w trakcie. Tu - pełna dowolność; można wyjść w czasie trwania akapitu.

Na pozór wyglądają dość niewinnie, jednak zrozumienie ich natury może wywołać w nas silny szok. Czym różnią się one od klasycznych figur geometrycznych? Chcąc w najprostszy sposób odpowiedzieć na to pytanie, można posłużyć się następującą definicją: fraktal to figura geometryczna o złożonej strukturze, którą cechuje prawdopodobieństwo - obrazy struktury fraktala, przedstawione w różnej skali, zawsze odpowiadają sobie w jakiś sposób, przypominają jego fragmenty i przy powiększaniu nie tracą swej wyrazistości.(...) Z tego powodu fraktale są czymś nieuchwytnym - możemy postrzegać tylko fragment fraktala, nigdy nie będziemy mogli wyjść poza horyzont naszej wzrokowej percepcji i podziwiać jego pełnego rozwinięcia w nieskończoności. Fraktale nie są jednak irracjonalne, to raczej nasz nawykowy sposób postrzegania świata jest zbyt ograniczony, ponieważ obiekty fraktainc powstają poprzez stosowanie ścisłych matematycznych reguł, tzw. funkcji iteracyjnych, czyli powtarzalnych 'przepisów', których wartości stają się danymi wyjściowymi dla ich kolejnych powtórzeń. Może wtedy okaże się, że nasz mózg to narrator szczególny, który nad wartości czasowe przedkłada wartości przestrzenne. Że cyrkulując w pozbawionym centrum uniwersum, jest w stanie pokonać podstawowe ograniczenie-tradycyjnie myślanych, postrzeganych, opowiadanych zapisywanych historii - ich linearność. (...) A jeśli tak, to być może właśnie owa metageometria mózgu jest w stanie zrodzić metafizykę opowieści. Narrację otwartą, która pozwoli rozprowadzić siebie z Przedtem i siebie z Potem w Teraz. (...) Osiągnąć stan, w którym dopiero tworzą się nazwy, choć istnieją już znaczenia. Wejść w przestrzeń, w której można zobaczyć siebie sprzed widzialności i widzenia, usłyszeć siebie sprzed słyszalności i słyszenia. Doświadczyć własnego błędu. Zrozumieć siebie inaczej. Hipertekst jest dzieckiem współczesnej narratologii, która odkryła, zarówno we współczesnej prozie, jak i w sobie samej, tendencję do dechronologizacji narracji. Wystarczy dostrzec, iż najpierw jest ból, a potem szpilka, która go spowodowała, by Arystotelesowskie koncepcje utraciły trochę ze swej nieśmiertelności. Narracja w hipertekście zasadza się na polu zdarzeń: bazie narracyjnych możliwości, która składa się z napisanych przez autora wariantów fabuły (czasami warianty te dopisywać może sam czytelnik). Ich pojawianie się na ekranie uzależnione jest od poszczególnych kroków lektury czytelnika i wpisanego w tekst mechanizmu, programu. (...) Nie ma zatem jednej narracji, jest płynna, zmieniająca się i różnicująca multi-narracja. Może wystarczy tylko zatrzymać w teatrze czas, uprzestrzennić go, zgodzić się na opowieść, za którą nie trzeba podążać, której nie trzeba śledzić. I trwać w niej w przestrzennej rozciągłości czasu, w unieruchomionych obrazach zdarzeń, by wciąż na nowo, samemu aktualizować w wiecznym Teraz ich kształt. Bo wbrew pozorom nigdy nie dzieje się po prostu Przedtem to, Potem tamto, a jeszcze Później owamto. Już wyjaśniam; wybrałem tamto i owamto z luźnych kartek multiprogramu, które Stary Teatr proponuje widzom, jako lekturę, która ułatwi metapercepcję najnowszej premiery 'Przedtem/Potem'. Spektaklu, w którym wszystko zależy od poszczególnych kroków lektury czytelnika. Najlepiej kroków w stronę wyjścia.

Wacław Krupiński
Dziennik Polski
31 października 2006