Mroczny klimat "Pinokia"

Specjalnie na Dzień Dziecka gdański Teatr Miniatura przygotował premierę spektaklu pt. "Pinokio" na podstawie książki włoskiego autora - Carla Collodiego. Scenariusz stworzył Paweł Szkotak, który również wyreżyserował to przedstawienie.

Któż z nas nie zna historii Pinokia - drewnianego pajacyka, któremu przy każdym kolejnym kłamstwie rośnie coraz to dłuższy nos, a w finale zamienia się on w normalnego ludzkiego chłopca, jakim chciał zostać? Opowieść o Pinokiu to klasyk literatury, a jej bohater to ikona - postać ta należy bodaj do najbardziej znanych i rozpoznawalnych w historii literatury, ale i kultury - zrealizowano wszak całe mnóstwo adaptacji filmowych czy teatralnych na podstawie książki Collodiego.

Warto tu wspomnieć, że obecnie "Pinokia" widzowie trójmiejscy mogą zobaczyć w wersji baletowej na deskach Opery Bałtyckiej, a wiele lat temu tytuł ten gościł również na scenie Teatru Muzycznego, a także wraca do Miniatury po 11 latach. Część obsady notabene ma okazję zmierzyć się z historią pajacyka ponownie (Jacek Majok, Magdalena Żulińska, Jakub Ehrlich, Jacek Gierczak, Agnieszka Grzegorzewska), choć w innych rolach.

Popularności niepodobna zatem tej historii odmówić, choć wydaje się ona już mocno przestarzała w wymowie i przebrzmiała. Trzeba bowiem powiedzieć, że opowieść Collodigiego ma już swoje lata. Ta włoska powieść, zaliczana do gatunku fantasy, ukazywała się pierwotnie w odcinkach w prasie w latach 1881-1883. W pełnej wersji książkowej opublikowano ją w 1883 roku. Wspominam o tym nie bez kozery, bo w podobnym okresie (rok 1845) powstawały dzieła Heinricha Hoffmanna, tj. "Staś Straszydło" (znane u nas jako "Złota różdżka, czyli Bajki dla niegrzecznych dzieci"), kiedy to rózgę uważano za najlepszą metodę wychowawczą, a największym grzechem dziecka było nieposłuszeństwo.

Oglądając spektakl Pawła Szkotaka, od razu przypomniały mi się "mądrości" z książek Hoffmanna w stylu: "Kto nie je zupy, ten umrzeć musi". Cała warstwa dydaktyczna "Pinokia" jest przestarzała i ani nie śmieszy, ani nie straszy - trudno mi sobie wyobrazić dziś dzieci, które wzięłyby na serio morały z tej opowieści. Te morały są tu wytaczane jak ciężkie działa i wydaje się, że strzelają dość niecelnie. Dziś dziecko wybierające zabawę (a nie ciężką pracę) nie jest karane, a ciekawość świata jest uznawana za naturalną i pożądaną (a nie traktowana jako wada).

Oczywiście również wiele wartości i zasad pozostaje aktualnych: warto pomagać rodzicom, nie nawiązywać kontaktu z obcymi i nie wierzyć w ich obietnice (np. gdy Pinokio daje się oszukać Lisicy i Kotu), uważać przy wyborze przyjaciół (słuchanie i branie przykładu z Knota prowadzi Pinokia do Krainy Zabawek, gdzie zostają obaj zamienieni w osły) itd. Jednak te bardziej aktualne kwestie zginęły w natłoku wszystkich innych.

Realizatorzy postawili bowiem głównie na te ciemne aspekty tej historii i stworzyli spektakl dość mroczny, według mnie zdecydowanie nienadający się dla widzów młodszych - nie tylko ze względu na posępność (śmierć, zabijanie, wieszanie - chyba jednak zbyt duże natężenie tych wątków dla tak małego widza), ale i z racji użytych środków teatralnych - wiele z nich zostanie nieodczytanych przez dzieci (np. scena z wiadrami - aktorzy lejąc wodę i stukając w wiadra, udają sztorm, burzę itd.). Rekomendowałabym tu wiek nie od 6 lat, a co najmniej od 10. Oczywiście dziecięca wyobraźnia nie zna granic, ale twórcy muszą pamiętać, że dzisiejsze sześciolatki nie mają wiedzy teatralnej i wyczucia estetyki jak wtedy, gdy oni sami byli w ich wieku.

Nie znaczy to wcale, że przedstawienie Szkotaka jest nieudane - wręcz przeciwnie. "Pinokio" w Miniaturze zachwyca przede wszystkim plastyczną stroną wizualną, która współgra i tworzy ten mroczny klimat, o którym była mowa. Za scenografię odpowiada Damian Styrna, grafik, scenograf i ilustrator, znany w Trójmieście z realizacji scenografii do "Lalki", "Chłopów" i "Wiedźmina" w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Dodatkowo stworzył tutaj bardzo sugestywne oraz funkcjonalne animacje i wideo z Eliaszem Styrną.

Niezwykle pomysłową scenografię tworzą właściwie tylko cztery jeżdżące drewniane szafy-boksy, które pełnią różne funkcje, mają odsuwane ścianki, z boku lustra, różne schowki, otwierane drzwi. Na nich wyświetlają się barwne animacje - nieco w stylu retro (jak w przypadku fotografii rodzinnej, która w finale się zmienia). Warstwa plastyczna - zwłaszcza piękne, ekspresyjne i imponujące kostiumy - utrzymana jest w stylistyce spod znaku Tima Burtona (przywodzą na myśl filmy tj. "Alicja w Krainie Czarów", "Edward Nożycoręki" czy "Gnijąca panna młoda"), co z powodzeniem sprawdziło się w tym spektaklu.

Niestety nijak się to ma do stylistyki plakatu i programu - które są godne przywołania i zachwycają, ale zrealizowano je w zupełnie innej konwencji. Ich autorką jest bardzo zdolna ilustratorka Joanna Czaplewska, znana z ilustracji do książek "Dobra robota" czy "Gdyńskie wędrówki kota Antoniego". Widz spodziewa się jednak innego spektaklu, gdy widzi plakat, a zupełnie inny otrzymuje, siedząc na widowni. Brak spójności i konsekwencji razi w tym przypadku.

Aktorsko spektakl jest bardzo wyrównany. Obsada Miniatury świetnie radzi sobie w tej stylistyce - zarówno w prowadzeniu lalek (tu szczególnie brawa należą się odtwórczyni głównego bohatera - Magdalenie Żulińskiej), jak i w graniu w rozbudowanych kostiumach - warto tu przywołać postać Świerszcza Andrzeja Żaka, Lisicę Agnieszki Grzegorzewskiej czy Kota Wojciecha Stachury, a także świetne połączenie lalki z aktorką w przypadku Dobrej Wróżki Edyty Janusz-Ehrlich.

Całość zrealizowana jest z rozmachem i wysmakowana plastycznie. Widownia premierowa nagrodziła twórców długimi, zasłużonymi brawami. Jeśli wziąć w cudzysłów historię dydaktyczną "Pinokia" i potraktować ją z przymrużeniem oka, to na pewno spektakl ten znajdzie swoich widzów. Warto jednak zaprosić tych starszych, którzy zrozumieją i docenią np. piękną metaforykę i poetyckość sceny z morzem (zrealizowaną światłem i falującymi tkaninami) i dostrzegą w "Pinokiu" magię teatru, bo nie jest to taki znów codzienny widok.



Magdalena Raczek
www.trojmiasto.pl
13 czerwca 2019
Spektakle
Pinokio
Portrety
Paweł Szkotak