Mściwość ucieleśniona

Jeżeli macie ochotę obejrzeć wyobraźnię ludzką w jej najbardziej mściwej i złośliwej postaci, przy okazji przypominając sobie obezwładniający strach uczniaka, to koniecznie obejrzyjcie „Zaliczenie. Lekcja” Teatru Konsekwentnego w Warszawie.

To autorskie połączenie dwóch scenariuszy („Zaliczenie" Zanussiego i „Lekcja" Ionesco) z jednej strony bawiło, bo pozwoliło widzowi z rozrzewnieniem powspominać podobne sytuacje z lat szkolnych, z drugiej – przypominało o pewnych mrocznych skłonnościach, częściej wypieranych przez nas ze świadomości niż analizowanych. O takich rzeczach przecież zwykle się nie mówi. Unikamy przypominania sobie, że w myślach na forum klasy ośmieszaliśmy kolegę, bo dzień wcześniej on zrobił nam to samo albo pielęgnowaliśmy wizję, w której pomiataliśmy swoim szefem, będącym w naszych wyobrażeniach jedynie podrzędnym urzędnikiem. Ten mechanizm odwracania ról, łudząco podobny do tego występującego przy zabawie laleczkami voodoo, uważa się za niedojrzały i dziecinny, choć jest tak bardzo ludzki! Twórcy spektaklu drwią z tematów tabu i prezentują ten mechanizm z jakąś złośliwą radością.

Uczeń-niedorajda życiowa podchodzi po raz ostatni do egzaminu z fizyki, którego niezaliczenie skutkować musi wyrzuceniem ze studiów. Oblewa test, więc mimo błagań skierowanych do despotycznej pani profesor (która nie tylko trzyma żelazną ręką studentów, ale i bezlitośnie pomiata swoim mężem), a składających się z powoływania na rodzinę bliską, dalszą, znajomych, świętych i Boga Najwyższego, nie zdaje, co, jak wyrzuca pani profesor, „rujnuje mu życie". Widzowie są postawieni w nietypowej sytuacji, bo choć niechęć budzi w nich despotyzm nauczycielki i jej pogarda do małżonka, to uczniak ze swoją płaczliwą miną i irytującymi jękami jest jeszcze bardziej odpychający. Biedny mąż-oferma bywa równie żałosny w swoim cichym znoszeniu ciągłych upokorzeń. Dlatego nagłe oswobodzenie się mężczyzn z formy budzi entuzjazm widzów, nawet jeśli owo „oswobodzenie" polega na zamordowaniu pani profesor.

Druga część spektaklu wydaje się być tworem delirium dwóch morderców. Uczeń wpycha panią profesor w rolę uczennicy, mąż daje sobie szansę nadrobienia z nawiązką lat upokorzeń. Zarówno profesor, jak i służąca obdarzeni są cechami swojej nemezis, a przynajmniej cechami, które oni w niej widzieli. Prostacki, agresywny i pogardliwy profesor czerpie widoczną przyjemność z pomiatania uczennicą, służąca-mąż (być może jako indoktrynowany przez żonę uznał, że tylko kobieta może mieć władzę absolutną) odnajduje się doskonale w strofowaniu i pobłażaniu profesorowi. Trzeba przyznać, że wytworzenie tak odpychających imitacji uczennicy i profesora wymaga znacznego wynaturzenia wyobraźni.

Twórcom udało się zaprojektować doskonale schizofreniczną atmosferę. Widowni udziela się niepokój i nerwowość postaci, czemu pomaga zapadająca co chwilę ciemność i brak respektowania przez artystów strefy osobistej widzów. Największa zasługa przypada fenomenalnym aktorom. Adam Sajnuk, uczeń-profesor, stworzył genialną postać: ciamajdę wiarygodną w żałosnym i odpychającym żebraniu o zaliczenie, a w swojej wyobraźni transformującą się w plującego jabłkiem chama. Agnieszka Czekierda była doskonała w kreowaniu zarówno wyniosłej, poukładanej pani profesor, jak i znerwicowanej, paplającej jak niedorozwinięte dziecko pannicy. Znakomicie spisał się także Arkadiusz Wrzesień, z wyczuciem podkreślający wszelkie absurdalne i zabawne momenty spektaklu.

Teatr Konsekwentny trzyma poziom. Gdybym miała prawo oceniać, nazwałabym go najlepszym teatrem niezależnym, którego siłą są genialne scenariusze i jeszcze lepsi aktorzy. W takiej sytuacji powiem tylko, że spektakli tego teatru nie można przegapić, bo każdy z nich jest ucztą dla oka, ucha i umysłu.



Anna Dawid
Dziennik Teatralny Warszawa
12 grudnia 2012
Spektakle
Zaliczenie. Lekcja