Na gilotynę!

Na wydarzenia związane z narastaniem rewolucyjnego terroru we Francji, walkami między frakcjami przywódców rewolucji oraz z procesem Dantona w 1794 r. spoglądamy dziś często (niezależnie od ustaleń historyków) poprzez sztukę Stanisławy Przybyszewskiej "Sprawa Dantona" i głośny film Andrzeja Wajdy na niej oparty.

Wajda zresztą zmienił wymowę tej długiej i przegadanej sztuki, przystosowując ją do sytuacji stanu wojennego. Dlatego zapewne inscenizację napisanej w 1835 r. "Śmierci Dantona" niemieckiego dramaturga Georga Büchnera można uznać za niespodziankę repertuarową Teatru Narodowego. Büchner napisał tę sztukę stosunkowo niedługo po zakończeniu zawartych w niej zdarzeń, kiedy w Niemczech narastała romantyczna gorączka rewolucyjna.

Na scenie oglądamy hedonistę Dantona i pryncypialnego, fanatycznego ideologa Robespierre'a w towarzystwie innych przywódców rewolucji i ich bliskich. Danton chce zakończyć terror, natomiast Robespierre pragnie kontynuować przemoc. Na tle dziwnej instalacji, przypominającej koszmarne salony i więzienne cele, toczy się gorąca debata na temat rewolucyjnych zasad, zakończona wyrokiem skazującym Dantona, który ginie na gilotynie. Kilka miesięcy później ten sam los spotkał Robespierre'a.

Wyrazista gra aktorów i dynamicznie prowadzona akcja powodują, że przedstawienie wciąga. Niezależnie jednak od tego teatralnego komentarza do mechanizmów każdej w istocie rewolucji warto podkreślić, że po doświadczeniach XX wieku wiemy dziś o nich więcej. Krwawe rewolucje - bolszewicka, chińska i wiele innych - pokazały, że na ołtarzach tzw. konieczności rewolucyjnych składane bywały kolejne ofiary i pożerane własne dzieci. Dlatego też udany spektakl w Narodowym możemy traktować tylko jako historyczny komentarz.



Mirosław Winiarczyk
Idziemy
6 marca 2018
Spektakle
Śmierć Dantona
Portrety
Barbara Wysocka