Na początku byli górale

Spektakl Gdzie radość, tam cnota to wariacja bardzo odlegle odnosząca się do twórczości Tischnera. Na pierwszy rzut oka stanowi przegląd myśli starożytnej - trudno przeoczyć tak liczne przetworzenia antycznego dorobku filozoficznego czy dosłowne wręcz cytaty z Sokratesa, Heraklita czy Seneki (z pewnością właśnie z tego edukacyjnego powodu na widowni zasiadało tak szerokie grono młodzieży gimnazjalno-licealnej)

Józef Tischner pojawia się na scenie ”we własnej osobie” – grany przez Mariusza Wojciechowskiego. Żyjąc na Podhalu, pośród mądrych mądrością życiową górali, autor przysłuchuje się uważnie wszystkiemu, co mieszkańcy mają do powiedzenia na tematy uniwersalne – nawet, czy może zwłaszcza wtedy, kiedy są to wynurzenia alkoholowe czy bredzenie w malignie.

 Trudno o odkrywanie nowych lądów, jednak humorystyczne podejście do spraw ważkich i podniosłych czyni ze spektaklu nielichą rozrywkę. Poglądy Seneki, włożone w usta pijanego górala, tracą wszelkie zadęcie, zachowując pełnię przekazu – cnota jest niezależna od wpływów zewnętrznych, i każdy podhalańczyk to potwierdzi. Doskonale dopasowano uniwersalne, jednak trudne dziś do przyswojenia treści, i dość błahą formę. Przedstawione są widzowi prozaiczne obrazki z góralskiego życia: spotkania w karczmie, zaloty młodzieńca, rozmowy z księdzem, ważną przecież personą w tej społeczności. Nienachalne jest także moralizatorstwo przekazu – jeśli można w ogóle mówić o jakiejkolwiek parenetyce.

Spektakl skąpany został w gęstej gwarze góralskiej, odrobinie śpiewu i całkiem sporej ilości bardzo osobliwego tańca w wykonaniu zwinnego Jacka Belera. Scenografia nie wymaga od widza wysiłku wyobraźni: ciosane drewno i górski widoczek od razu nasuwają na myśl przestrzeń Podhala. Słuchając śpiewnej gwary doskonale zaadaptowanej przez aktorów, nie ma się wątpliwości, że to polskie góry i ich okolice.

Gdzie radość, tam cnota to zdecydowanie przyjemny rodzaj rozrywki na wieczór, ale nie należy oczekiwać głębszej analizy twórczości Józefa Tischnera, a już tym bardziej diagnozy społeczności podhalańskiej – jest to obraz swawolny, humorystyczny i z przymrużeniem oka. A i wspomniana wcześniej filozofia antyczna zdaje się być pretekstem do zabawnych rozwiązań fabularnych i kilku gier słownych.

Trudno zaprzeczyć, kiedy słyszymy ze sceny mniej więcej takie słowa: Na początku byli górale. Podhale jest kolebką ludzkości i centrum świata. Spektakl tworzy hermetyczną atmosferę i każe widzowi wierzyć, że rzeczywiście w regionie górskim tkwią tajemnice, właśnie przed nim poufnie odsłaniane. Górale znają wszystkie tajemnice życia, wystarczy się wsłuchać.



Ewa Bałdys
Teatrakcje
23 grudnia 2011