Na wsi, czyli życie jak ogrodowa huśtawka

W olsztyńskim Teatrze im. Stefana Jaracza zobaczyliśmy w sobotę premierowy spektakl sztuki w reżyserii Julii Wernio brytyjskiego dramaturga Martina Crimpa "Na wsi". To teatr, jaki lubię: wymagający od widza koncentracji i uwagi. Jak w filmach reżyserów dawnego kina, których już nie ma.

Małżonkowie z długim stażem - Corinne (Marzena Bergmann) i Richard (Artur Steranko) - postanawiają zmienić swoje życie. Porzucili Londyn, by osiąść na wsi. Richard jest lekarzem. W tym stadle nie dzieje się najlepiej, on i ona żyją w stanie chybotliwej równowagi, jej symbolem jest ogrodowa huśtawka, na której od czasu do czasu siadają razem. Scena wygląda jak altana, ale może być też ringiem (scenografia Elżbiety Wernio). Żona podejrzewa męża o kłamstwa i niewierność. Pewnej nocy Richard przywozi do swego domu Rebeccę (w tej roli gościnnie Agnieszka Giza), dziewczynę, którą znalazł nieprzytomną - jak twierdzi - na poboczu drogi. Jej pojawienie się na scenie przyspiesza akcję, jak w thrillerze.

W sztuce brytyjskiego dramaturga jest to, co u Anglosasów najlepsze: dobrze napisane dialogi, konkret zmieniający się w metaforę. Mocną stroną przedstawienia jest aktorstwo całej trójki. Porusza nas Steranko jako Richard, po ludzku osaczony i uwikłany.

Wierzymy skrzywdzonej Rebecce. Bergmann jest zachwycająca jako Corinne okazująca radość z prezentu, który dostała od męża, ze złotych pantofelków na wysokim obcasie. Zachwycająca jest, kiedy je zakłada, kiedy w nich paraduje, a potem, kiedy wskakuje w nich na barierkę, by po niej przejść jak po równoważni.

Na premierze byli słuchacze studium aktorskiego. Mają od kogo się uczyć, twórcy spektaklu wysoko zawiesili poprzeczkę.



Marek Barański
Gazeta Olsztyńska
23 listopada 2011
Spektakle
Na wsi