Najsmutniejszy musical świata

O holokauście i obozach koncentracyjnych II wojny światowej mówiono już wszystko, stojąc na straży pamięci, by nigdy to, co się wydarzyło nie odeszło w zapomnienie; to, co było jedną z najstraszniejszych zbrodni, jakie widział dotąd świat

Dla paru powojennych pokoleń Polaków karmionych lekturami obowiązkowymi i wiezionych najczęściej w nieodpowiednim momencie na wycieczki szkolne do Auschwitz, działania te przynosiły niekiedy odwrotny efekt: chęć ucieczki od tej problematyki i swoiste odczulenie, zmutowanie wrażliwości na problem zbiorowej zagłady lub pozostawanie w niezbyt szczerej, acz obligatoryjnej martyrologii.

"Komedia obozowa" Roya Kifta, w wykonaniu Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy, dzięki swojej konwencji staje się skutecznym narzędziem przywracania sposobu myślenia o temacie obozów zagłady i refleksji nacechowanej emocjami i właściwą czułością. Efekt ten osiąga legnickie przedstawienie w najbardziej przewrotny z możliwych sposobów - o rzeczywistości obozowej tutaj się nie mówi tylko śpiewa; elementów codzienności nie nazywa się wprost tylko przez pryzmat "udawanej atrakcyjności". Ironiczny ton powierzchownie zabawnych tekstów piosenek potęguje smutek i przerażające wnioski, a ostry jak czubek igły kontrast słów i obrazów wyjaskrawia dojmującą prawdę, która momentami ścina z nóg. Tak oto powstaje najsmutniejszy musical świata, w którym każdy z więźniów obozu zyskuje automatycznie i mimowolnie angaż do obsady...

A do tego świadomość, że wszystko to oparte jest na faktach - kabaret "Karuzela" faktycznie istniał w obozie dla Żydów w czeskim Terezinie; główny bohater - niemiecki aktor i reżyser Kurt Gerron, został zmuszony do prowadzenia kabaretu oraz nakręcenia propagandowego filmu dokumentującego "wyśmienite" warunki życia jeńców obozu; wyjścia na wolność - nagrody obiecanej mu przez władze - nie doczekał, bowiem uznany za zdrajcę został wywieziony do Auschwitz i zagazowany dzień przed zamknięciem komór gazowych. W spektaklu wykorzystano m.in. utwory pochodzące z repertuaru obozowego kabaretu. Baraki stają się sceną, wygłodzeni i chorzy więźniowie to gwiazdy, obozowe łachmany urastają do rangi kostiumów scenicznych, muzyka zagłusza ból świadomości, a sarkazm w opisywaniu prawdy zdaje się być naturalnym mechanizmem obronnym wobec dawno już utraconej nadziei. Tymczasem obsada topnieje z każdym dniem, a przybywa pudełek z prochami skrupulatnie katalogowanymi; nikt w obozie nie odlicza już narastająco, bo tutaj wszystko się powoli kończy i wszystkiego ubywa: sił, bliskich, wiary w wolność, godności...

Z oczywistych względów trudno jest ocenić ten spektakl stosując zestaw standardowych określeń i znaczeń. Miarą powodzenia zamierzonego efektu niech będzie zatem fakt, że większość widzów opuszcza teatr niema, z ogromnym trudem mówiąc o pierwszych wrażeniach.

Podjęcie tak trudnej próby i wyzwania, jakim jest sama forma spektaklu, wymaga od jego twórców mistrzowskiego wyczucia i balansu, by nie przechylić szali w żadną ze stron. Reżyserowi Łukaszowi Czujowi oraz całemu zespołowi aktorskiemu udaje się to wprost idealnie. Spektakl prezentowany widzom WST jest bezsprzecznie owocem tytanicznej pracy i precyzji w detalach, które stanowią zbiór godny podziwu. Idealnie w budowaniu finalnego wrażenia sprawdza się również muzyka grana na żywo; przybliża ona bowiem akcję do realiów prawdziwych występów "Karuzeli" czyli najsmutniejszego kabaretu świata.



Marek Kubiak
Teatr dla Was
26 kwietnia 2013
Spektakle
Komedia obozowa