Nasza syberiada (1)

Za nami 5 miast, ponad 2000 tys. km przejechanych autobusem po obwodzie tiumeńskim i nie tylko. Tiumeń, Szadrińsk, Tobolsk, Iszym i Irbit. Około 2200 widzów na 6 spektaklach.

Wszędzie dobre przyjęcie, a w Tobolsku wręcz rewelacyjne, w Tobolsku  (jak mówią w tutejszej prognozie pogody „duchowej stolicy Syberii’’) wręcz rewelacyjne. Widownia doskonale przeczytała spektakl, te zapisane przez Krzyśka Kopkę aluzje do rosyjskiej literatury, do Bułhakowa, Pieliewina, Sorokina, a końcowy monolog Margarity, które pije „za polskich zdobywców Kremla i rosyjskich jego obrońców” przerwała brawami. Na szczęście była z nami ekipa telewizyjna z „Kulturaliów” z Joanną Makowską na czele i wszystko nakręciła bo inaczej sam bym nie uwierzył w to co piszę…

Bo przecież straszono nas tą Rosją prowincjonalną, tą widownia nie znającą historii Polski i nie czułą na ironię, nie czytającą ironii. Nic z tego. Mam absolutne poczucie, że widzowie są w środku spektaklu, oczywiście nie wszyscy i nie zawsze, ale to przecież standard: polski widz także jest różny i różnie spektakl. A szczególnie ten, grany po polsku i po rosyjsku. I dzięki Ci Boże za ten pomysł! Rosyjski w spektaklu funkcjonuje bardzo dobrze, aktorzy na spotkaniach z publicznością (które organizujemy po przedstawieniach) zbierają komplementy, mówią dobrze i zrozumiale, a Kasia Dworak (Graf Szremenietwie), Gabrysia Fabian (Behemot) i Bartek Bulanda (Żeńka) doskonale. Wiele w tym zasługi naszej lektorski, emerytowanej nauczycielki rosyjskiego, p. Raisy Slepy. Dzięki ci Boże i Pani Profesor!

Te spotkanie z publicznością wcale nie są polska mową-trawą. Bywają głosy krytyczne: „poczułem się poniżony bo pokazujecie Rosję jako kraj pijaków”, „Polacy są w spektaklu biali, a Rosjanie czarni jak ta ziemia, którą rozsypaliście na scenie. Poczułem się brudna”, ale przeważa zdecydowanie ton pochwalny (wspaniała gra aktorska, świetna muzyka etc.) albo refleksyjny – „Pomyślałam - widząc plakat-  co mogą mi opowiedzieć o Syberii. Ale mogą. Poruszyliście bolesny temat i długo będę jeszcze myśleć o tym spektaklu”. Takich głosów jest sporo. Ktoś mówi, że przypominamy teatr Kolady z Jekaterynburga (to tutaj wielki komplement!), bo jesteśmy blisko życia. Ktoś wspomina, że ten spektakl to nie jest zwyczajne przedstawienie, ale misja. Odpowiadam, że gdybyśmy chcieli mieć święty spokój to przyjechalibyśmy tu z „Otellem” Szekspira i teraz nie rozmawialibyśmy o polsko-rosyjskich napięciach tylko o Szekspirze…

„Kuchnia”, technologia. Co dwa dni nowe miasto, nowy spektakl. Za każdym razem inna przestrzeń i potrzebna inna aranżacja. Gdzie ułożyć stos desek, gdzie poprowadzić deski, w bok czy do tyłu?. Gramy w klasycznym układzie, nie tak jak w Polsce gdzie widownia siedzi na scenie. Zresztą na większości dotychczasowych scen nie byłoby to możliwe. są za małe. A więc za każdym inna przestrzeń, inna ziemia – zaczęliśmy od błotnistego czarnoziemu w Tiumeni, w Tobolsku teatr wspomógł miejscowy biznesmen ziemią ze swojej daczy, w Iszymie dyrektorka domu kultury ze swojego ogródka. Najszlachetniejsze deski były znowu w Irbicie. Wszędzie nasza scenografia zastanawia – na młodzieżowym spektaklu w Irbicie chłopaki podchodzili do sceny i sprawdzali czy to prawdziwa ziemia. Zastanawia – bo na razie, może z wyjątkiem Tobolska, otaczał nas teatr „sztucznych nosów i dolepionych bród” albo kompletnej szmiry jak w przypadku moskiewskiej chałtury, która w w tzw. gwiazdorskiej obsadzie  oglądaliśmy w Tiumeni.

Teraz Nowosybirsk po 14 godzinach podróży pociągiem. Jeden dzień oddechu. I jutro znowu zmierzymy się z innym światem. Tamtą Syberię, tiumeńsko-tobolską już mam wrażenie podbiliśmy. Także dlatego, że byliśmy dla nich powiewem Europy. Że od tej Europy są po prostu odcięci. W Tobolsku i Iszymie do dziś mocno wspominają wizytę teatru z Francji. Od nie był tu kilka miesięcy temu. On był tutaj 4 lata temu.  Dlatego warto było porwać się na tą naszą Syberiadę.

Pogoda. Kompletne zaskoczenie. Poza kilkoma incydentami 15-20 stopni ciepła i wszyscy narzekają, że nie wzięli letniej odzieży. Wczoraj po Nowosybirsku chodziłem bez płaszcza, w marynarce. Było 20 stopni. Złota syberyjska jesień. Miejscowi są zaskoczeni, nie pamiętają już długo takiej pogody, Może to dlatego, że przyjechał teatr z Polski, niebo się cieszy? Jednakże dotąd zwykle przywoziliśmy z sobą deszcz, nawet przed laty w Hiszpanii…

Więc Nowosybirsk, trzecie miasto w Rosji pod względem ilości ludności, syberyjska  metropolia, nieoficjalna stolica Syberii. Inny świat, inna publiczność. Zagramy w zaprzyjaźnionym z nami teatrze „Stary Dom” gdzie szefem artystycznym jest Litwin, Linas Zaikauskas, z którym znam się już blisko 15 lat. W rządzonym wówczas przez niego Rosyjskim Teatrze Dramatycznym w Wilnie nasz teatr zagrał w 1997 r. „Don Kichota Uleczonego” notabene napisanego podobnie jak „Opowieść syberyjska” przez Krzyśka Kopkę. Aktorzy całowali scenę bo to był kiedyś Teatr na Pohulance,  gdzie mieściła się Reduta Juliusza Osterwy. A teraz w Linasem spotkamy się w Nowosybirsku (kompletny kosmos!)  i oglądamy jego bardzo dobry spektakl na podstawie „Mewy” Czechowa. Linas polemizuje z Czechowem, ironizuje Czechowa i dostaje baty o miejscowej krytyki, że robi „antyrosyjski” spektakl. My mierzymy się z  mitologią XIX wiecznych polskich zesłańców i dostajemy  odpór w Tiumeniu do miejscowego działacza polonijnego, szefa stowarzyszenia „Latarnik”, który nazywa nasz spektakl „antypolskim” i ponoć zawiadomił o tym do ministra Zdrojewskiego. Na konferencji prasowej w Tiumeniu to Rosjanie bronili nas przed atakami miejscowego aktywisty… Jak bym nie był świadkiem to bym nie uwierzył.

A po Nowysybirsku Tomsk, uosobienie prawdziwej syberyjskiej prowincji – tutaj podobno czuć jeszcze XIX wiek. I to będzie koniec naszej Syberiady. Bo Moskwa i Władimir to będzie dopełnienie, epilog, takie ciasto na deser.

Nowosybirsk, hotel „Jakucja”, 10 pażdziernika 2009 r.



Jacek Głomb
Materiały Teatru
26 października 2009
Spektakle
Palę Rosję!
Portrety
Jacek Głomb