Natura kontrolowana i zaprogramowana

Teatr Pieśń Kozła z Wrocławia wreszcie dotarł na miejsce, które czekało nań kilka lat. Oczekiwano wydarzenia artystycznego, uświetniającego XV edycję Festiwalu Szekspirowskiego w Gdańsku, mieście, które z Wrocławiem przegrało drogę selekcyjną do Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 roku. Rzeczywiście, prezentowany przez międzynarodową ekipę aktorską "Macbeth", skupił uwagę wybitnych artystów z Trójmiasta, przybyłych na dwa przedstawienia w ramach festiwalu

Bogate dossier teatru z kulturalnego zagłębia, jakim niewątpliwie jest obecnie Wrocław, imponuje różnorodnością. Idea kreowania sztuki poprzez wielokulturowość, świadomość tożsamości kulturowej, badawcze podejście do kreacji scenicznej budowanej na dynamice ruchu, głosie i wewnętrznym rytmie każdego aktora, to podstawowe wyznaczniki pracy teatru.  Równie ważnym zadaniem stała się edukacja (prowadzenie podyplomowych studiów we Wrocławiu) oraz akcje charytatywne. Polska skala artystycznego zaangażowania jednego teatru została więc przekroczona, tym bardziej, że Teatr Pieśń Kozła jest gościem rozmaitych festiwali i wydarzeń kulturalnych na całym świecie. Anna Zubrzycki i Grzegorz Bral, założyciele TPK, zapraszając do swojej pracy aktorów ze Szwecji, Norwegii, Finlandii, Wielkiej Brytanii, Francji i Polski, całościowo wysoko podnieśli poprzeczkę dla aktywnych animatorów kultury. Dodatkowo założeniem teatru jest długoterminowa, precyzyjna praca nad p spektaklem trwająca nawet do kilku lat.

„Macbeth” prezentowany w języku staroangielskim nasycony był znaczeniami, podejmując próbę muzycznej analizy tekstu Szekspira. Wydobywanie głosu w celu opowiedzenia historii stanowiło właściwą teatrowi eksperymentalnemu metodę interpretacyjną. Skoncentrowani na geście i partnerze aktorzy tworzyli chóralny wielogłos prowadzony przeważnie przez jednego z nich, w tym spektaklu przewodnikiem śpiewu był Kacper Kuszewski, wcielający się w postać Banka. Dźwiękom towarzyszył ruch, jakby musiały ze sobą współgrać dla uzyskania pełnej harmonii. Ruch najczęściej wywoływany był gestem innej postaci, jednocześnie widać było  skupienie całego zespołu dla uzyskania efektu dramaturgicznego. Mimo tak ogromnej precyzji scenicznej, sama choreografia w tym przedstawieniu nie była koncepcyjnym zaskoczeniem. Najczęściej powtarzanym ruchem był taniec w kręgu, przeplatany wymianą (w rytmie dźwięków z oryginalnych instrumentów strunowych i bębna, które „obsługiwał” Rafał Habel) bokkenów, drewnianych replik katan między uczestnikami zbiorowego tańca. Zresztą na tym festiwalu powrót w spektaklach do pierwotnych zachowań plemiennych, skłaniających widzów do rozmyślań nad źródłami zachowań, było stale obecne. Swoisty szamanizm towarzyszył  przedstawieniom Kolady,  „Shaking Shakespeare” Radu-Aleksandru Nica czy właśnie produkcji Grzegorza Brala. Pewnego rodzaju mantryczność muzyczna, której towarzyszy gra świateł również na tym festiwalu stanowiła tło dla rozgrywających się wydarzeń. Teatr Pieśń Kozła wybierał najczęściej półcienie i półmrok dla oddania tragicznej historii szekspirowskiej.

Nie można mieć wątpliwości co do wartości poszukiwań i odkryć całego zespołu Teatru Pieśni Kozła. Skupiony teatr wydaje się, że zawsze miał swoich zagorzałych zwolenników, głównie wśród intelektualistów spragnionych analitycznych dyskusji nad treścią i egzystencją. Teatr z Wrocławia powołuje się w swoich działaniach na bardzo charakterystyczne korzenie z Grotowskim na czele (Bral i Zubrzycka wyszli z Gardzienic, a sposób, w jaki to uczynili, Włodzimierz Staniewski uznał za zdradę). Dokonując pobieżnej i zapewne niesprawiedliwej oceny „Macbetha”, powiązania z Mistrzem ocenić można byłoby ostatecznie jako dość elastyczne, a porównania dość blado. W całym spektaklu zabrakło tego, co u Grotowskiego było podstawowym wymiarem sztuki i kreacji, czyli ekspresji wprawdzie  przygotowanej (legendarna technika pracy z aktorem), ale niekontrolowanej, nieprzewidywalności, czy po prostu  improwizacji. Teatr Grzegorza Brala jest wysublimowany i estetyczny, w całości jednak kontrolowany i zaprogramowany, nastawiony na pokazanie obrazu, nie na reakcje publiczności po doświadczeniu takiego obrazu. Nie jest to zarzut, jedynie odniesienie się do powszechnie znanej spuścizny Jerzego Grotowskiego, bez którego Pieśni Kozła by po prostu nie było.

Asceza scenograficzna, skupiony choreograficznie spektakl, śpiewane interpretacje tekstu to elementy wyróżniające to przedstawienie. Nie do końca zrozumiałe były dla mnie stroje postaci dramatu, będące pośrednim rozwiązaniem między kostiumem samuraja i Szkota oraz uwznioślający, i jednocześnie wartościujący jej działania, śpiew Lady Makbet, popełniającej okrutne zbrodnie, ale składam to na karb laboratoryjnego podejścia do tekstu reżysera Grzegorza Brala.



Katarzyna Wysocka
Port Kultury
12 sierpnia 2011
Spektakle
Macbeth