Nie taki wilk straszny, jak go czasem malują

Mądry i dowcipny tekst Marty Guśniowskiej w scenicznej adaptacji Mariana Pecki to bardzo "smakowite" przedstawienie.

W "Smacznego, proszę Wilka" tytułowy bohater wcale nie jest taki zły, jak go malują. Raczej śmieszy, niż przestrasza. Choć oczywiście, jak to ma w naturze, zające chętnie zjada na przystawkę. Tyle że jeden z nich - niedoświadczony, łatwowierny osesek - nie wyczuwa zagrożenia. W domu Wilka chce się schronić, ogrzać, a jego nienaganne maniery i podszyta naiwnością sympatia, jaką natychmiast obdarowuje gospodarza, porusza w Wilku ten "okruszek" dobra, który - jak przekonują twórcy przedstawienia - tkwi w każdym. I w przełomowych momentach życia - Wilk właśnie jest na ostatniej prostej swojego żywota - to jednak dobro triumfuje nad

złem. Taki też przekaz-morał płynie z opolskiego spektaklu. A odnosi się bynajmniej nie do zwierzęcej, lecz do ludzkiej natury. Marta Guśniowska, znana i uznana autorka sztuk dla dzieci, osiągnęła mistrzostwo w opowiadaniu historii, w których pod postaciami zwierząt przemyca refleksje nad stereotypowym postrzeganiem świata i ludzi, walczy ze stereotypami, by najmłodsi im nie ulegali, byli otwarci na drugiego człowieka. A dzięki ogromnej dawce humoru, zaskakującym, zabawnym skojarzeniom robi to lekko, łatwo i przyjemnie.

Marian Pecko, reżyser "Smacznego, proszę Wilka", błyskotliwy tekst ubrał w atrakcyjną dla oka i ucha (muzyka grana na żywo!) formę. Urocze, miniaturowe lalki, autorstwa Evy Farkasovej, aktorzy pociągają za sznurki na oczach widzów, co daje im możliwość popisania się nie tylko umiejętnościami animatorów (brawa dla Marioli Ordak-Świątkiewicz w roli Wilka). I powstało przedstawienie, w którym - nawiązując do tytułu - zasmakują nie tylko najmłodsi.



Małgorzata Kroczyńska
Nowa Trybuna Opolska
9 lutego 2016