Nie tylko o zbrodni i karze

"Zbrodnia i kara" to spektakl, którego premierą sezon zakończył Teatr Śląski w Katowicach. Powieść Dostojewskiego pozwoliła reżyserowi Krzysztofowi Babickiemu na wydobycie wątków, które nie są dla widzów oraz czytelników oczywiste i znane. Idąc do teatru obawiałam się, że będzie to inscenizacja, która zastąpi uczniom przeczytanie lektury. Myliłam się.

Kilka lat temu miałam okazję zobaczyć „Zbrodnię i karę” na scenie Teatru Rozrywki w Chorzowie, w reżyserii Bogdan Cioska. Reżyser skupił się na ukazaniu psychiki Raskolnikowa, motywów jego postępowania. Na scenie oprócz Raskolnikowa umieścił jedynie postać Nieznajomego. Popełniona zbrodnia i jej konsekwencje stanowiły sedno przedstawienia. Inaczej jest u Babickiego. Na scenie pojawia się więcej postaci. Popełniona zbrodnia jest ważna, ale istotne jest również ukazanie nędzy, w której przyszło żyć bohaterom i wynikających z niej wyborów. Już pierwsza scena, gdy słyszymy monolog Marmieładowa (Adam Baumann) przynosi obraz sytuacji. Aktor świetnie wciela się rolę człowieka, który nie może zrozumieć dlaczego życie jest tak bardzo niesprawiedliwe, który widzi upadek swojej córki Soni (Małgorzata Daniłow) i nie może mu zapobiec. Widmo ubogiego życia każe siostrze Raskolnikowa Duni (Barbara Lubos) wyjść za mąż jedynie dla pieniędzy. Z taką wizją życia nie zgodzi się Raskolnikow (Maciej Wizner), dlatego popełni zbrodnię. 

W „Zbrodni i karze” scenografia zostaje ograniczona do minimum. Przestrzeń sceniczną zapełniają właściwie tylko stół oraz krzesła. Przestawiane przez aktorów w czasie przedstawienia tworzą coraz to nowe miejsca: szynk, komisariat, pokój matki Duni. Na scenie, z dwóch stron, umieszczono przesuwne drzwi. Kiedy się otwierają oczom widzów ukazują się nowe przestrzenie. To właśnie w nich mają miejsce najważniejsze dla spektaklu momenty: zabójstwo starej lichwiarki i trudne rozmowy Raskolnikowa z Sonią. Dzięki tej minimalistycznej scenografii widz przede wszystkim skupia się na aktorze i słowie, które aktor wypowiada. Kostiumy w dominującej szarej kolorystyce unaoczniają nędzę, w której muszą egzystować bohaterowie.  

Aktorzy doskonale odnaleźli się w powierzonych im rolach. Moją uwagę zwrócił Wiesław Sławik, który wcielając się w rolę Porfirego był intrygujący: zabawny, ale i przerażający. Doskonale prowadził psychologiczną grę z Raskolnikowem. Mroczną, tajemniczą naturę Swidrygajłowa świetnie ukazał Grzegorz Przybył. 

„Zbrodnia i kara” to spektakl na który na pewno warto się wybrać do teatru. Chociażby dlatego żeby skonfrontować swoją wizję powieści, z jej inscenizacją.



Marta Kołodziej
Dziennik Teatralny Katowice
3 lipca 2009
Spektakle
Zbrodnia i kara