Nie żal mi kupca

Zwisające znad sceny sznurki zapowiadają teatr marionetek. Kto pociąga za sznurki? Nie wiadomo. Jak Rzecki mechaniczne lalki w sklepie, tak ktoś z góry nakręca cały świat i ludzi, programuje rzeczywistość, wyznacza miejsce i czas. Na tiulowej zasłonce oddzielającej proscenium od głębi chwilami pojawia się zegar. Muzyka gra wówczas w rytmie przesuwania się jego wskazówek. Jak to ma się do Wokulskiego? A no tak, że jego wysiłki spełzną na niczym. Nie wszystko bowiem zależy od woli człowieka, da się zaplanować; a już zwłaszcza kupić

Wokulski w inscenizacji Kościelniaka w przeciwieństwie do pozostałych postaci stara się nie poruszać jak marionetka, bo to on chce pociągać za sznurki. I w dominującej mierze mu się to udaje. Gros postaci ulega jego władczej filantropii. Nawet nawrócona prostytutka Maria (ciekawa rola Katarzyny Kurdej) idzie wyznaczoną jej przez możnego pana drogą, choć niezbyt jej się to podoba. Bieliznę, którą nakazał jej szyć, ciągnie bowiem przez scenę jak brzemię. Wszyscy tańczą jak marionetki w jego sklepie. Nie poddaje mu się tylko jedna osoba, ta, na której mu najbardziej zależy, Izabela. Bywa marionetką, owszem, ale tylko za sprawą konwenansów i etykiety. Choć czasem, jako kobieta się zapomina Nigdy jednak przy Wokulskim. Jego brzęczący złotem urok na nią nie działa. Renia Gocławska świetnie prowadzi rolę Izabeli. Jej niski głos, z lekką chrypką sprawia, że aktorka cudownie brzmi zwłaszcza w piosenkach (znakomicie też literacko skomponowanych przez Rafała Dziwisza, ale chwilami niestety nieco zagłuszanymi przez zbyt silne nagłaśnianie muzyki).

Wokulski jest z krwi i kości kupcem. Kiedyś sprzedał się bogatej kobiecie, a po jej śmierci, zwielokrotniwszy majątek, sam chce kupić nową żonę. Arystokratkę. Kiedy orientuje się, że on zawsze będzie dla niej tylko ordynansem, podejmuje próbę samobójczą. Przepięknie, bardzo przejmująco, dramatycznie śpiewa o tym Rafał Ostrowski w piosence "Trzy kwadranse". Moim zdaniem on nie kocha Izabeli. Kocha siebie. W tej inscenizacji Wokulski nie jest romantykiem. Jest samcem, który upatrzył sobie zdobycz i jak myśliwy ją osacza ze wszystkich stron. Do rzucenia się pod pociąg motywuje go urażone samcze ego. To wspaniale zagrana przez Ostrowskiego rola. Mimo to emocjonalnie jestem po stronie Izabeli. Nikt nie lubi być osaczany.

Akcja, napisanej przez Prusa pod koniec XIX wielu "Lalki", została przez realizatorów osadzona w realiach lat międzywojennych, kiedy świat roił się od uczących się, jak Wokulski, angielskiego Dyzmów. Okazuje się, że problemy, które poruszał Prus i dziś są bardzo aktualne - problemy damsko- męskie, dominacja pieniądza, tupet nowobogackich, poniżenie biednych.

Oprócz ciekawych kostiumów Katarzyny Paciorek, epokę sygnalizuje też świetna dixielandowa, swingująca, stylizowana na lata dwudzieste i trzydzieste muzyka Piotra Dziubka. Sekcja dęta, bęben, bandżo z wiodącą linią melodyczną akordeonu, tworzą ciekawy energetyczny klimat i tło dla scenicznych wydarzeń. Bo na scenie jest przez cały czas mnóstwo ruchu. W różnych planach. Balet uczestniczy niemal w całym przedstawieniu, wykonując swój nieustanny taniec marionetek w oryginalnych układach choreograficznych Beaty Owczarek i Janusza Skubaczkowskiego.

Eksponowaniu działań baletu sprzyja oszczędna, symboliczna i ponadczasowa oprawa plastyczna Damiana Styrny. Sklep określają skrzynie. Ze skrzyń wychodzą niektóre postaci, ze skrzyń wyjmowane są towary do prezentacji klientom. Funkcjonalne. Ale przede wszystkim symboliczne. Podobnie, jak zegar przypominający o tymczasowości, przemijaniu. Jednym z bardzo znaczących elementów scenografii jest drabina, po której od czasu do czasu wdrapuje się Wokulski, pokonując kolejne szczeble swej społecznej wspinaczki. No i wspomniana już tiulowa zasłona pełniąca m.in. rolę ekranu dla wizualizacji. To, czego nie da się pokazać na scenie, oglądamy właśnie na tym niemalże przezroczystym ekranie. Uroku całości przydaje mistrzowska wręcz reżyseria świateł Piotra Kuchty. Tak wyrafinowanego wizualnie, a przy tym dobrze brzmiącego spektaklu dawno nie widziałam. Wszystkie elementy tego przedstawienia komponują się w przemawiającą do widza głęboką treścią jedność.

A gdyby tak zaprosić Wojciecha Kościelniaka do wyreżyserowania jakiegoś musicalu w Operze Nova w Bydgoszczy? (Moją ulubioną powieścią obok "Lalki" jest "Mistrz i Małgorzata").



Anita Nowak
Teatr dla Was
11 maja 2013
Spektakle
Lalka