Niebanalna adaptacja dla dorosłych

Teatr Dzieci Zagłębia im. Jana Dormana w Będzinie, kojarzony powszechnie z przedsięwzięciami dla małego widza, coraz odważniej urozmaica swój repertuar niebanalnymi adaptacjami dla dorosłych. Jest to ciekawa droga i z pewnością przysporzy będzińskiej scenie wielu widzów.

Mowa o najnowszej propozycji teatru, spektaklu "W brzuchu wilka" skierowanym szczególnie do widowni wchodzącej w trudny wiek dojrzewania. Po obejrzeniu tej inscenizacji, prześladuje mnie, niczym zmora, seria pytań. Czy można obudzić w sobie współczucie dla diabła, wcielenia zła? Można, kiedy weszło się do "brzucha wilka", wnętrza psychopatycznego mordercy. Tylko, czy można z niego wyjść samemu bez żadnego moralnego szwanku? Czerwony Kapturek potrzebował pomocy dobrego myśliwego, by opuścić wilczy brzuch.

Dariusz Wiktorowicz, reżyser spektaklu, nieprzypadkowo sięgnął po nagradzaną sztukę Roberta Jarosza, jednego z najciekawszych dramatopisarzy młodego pokolenia. Wykorzystuje ona klasyczną baśń o "Czerwonym Kapturku i Wilku", ale robi to w przewrotny sposób. To metafora brutalnego świata i pokus czyhających na młodość stojącą przed progiem dorosłości. Wilk o niepokojącej i zarazem cierpiącej twarzy Tomasza Dajewskiego jest nosicielem agresji i prymitywnej, niszczącej siły. Rodzi się z chaosu. Drogę Wilka nakreślono na piasku, ale wiatr ją rozwiał. Wilk kroczy więc drogą zniszczenia i śmierci. Niszcząc, nie myśli o karze, bo wyznacznikiem jego czynów jest przyjemność czerpana również ze strachu ofiar. Obok Wilka pojawia się Czerwony Kapturek, dziewczyna o fizjonomii i urodzie debiutantki Agnieszki Chodźby. Z jednej strony istota niewinna, marząca o czystym uczuciu, z drugiej podatna na popędy kusicielka, jak w scenie tańca z Wilkiem. Twórcy spektaklu, przenosząc motywy z bajki o Czerwonym Kapturku, odwołali się również do jej psychoanalitycznej interpretacji Bruno Bettelheima, słynnego psychoanalityka i więźnia obozów koncentracyjnych. Wilk uosabia po części erotyczną pułapkę i zarazem bolesne wtajemniczenie w dorosłość. Uwolnienie się z brzucha wilka jest przejściem z utraty niewinności w dojrzałość.

W będzińskiej inscenizacji zostały zaakcentowane sprawy, z którymi młody widz śmiało może się identyfikować. Chodzi o nieporadność uczuciową nastoletnich ludzi. Coraz wcześniejsze doświadczenia erotyczne, szybki seks nie idą w parze z wiedzą na temat prawdziwej bliskości i więzi między kobietą a mężczyzną. To widać zwłaszcza w scenie zbliżenia między zakochanymi, którzy zachowują się trochę, jak dzieci we mgle. Innym zagadnieniem jest obecność przemocy i zła w naszym życiu. Jej nosicielem jest nie tylko Wilk.

Wilk zabija i cierpi że nasz świat powstał z chaosu, nie dano nam gotowej recepty na szczęście, nie określono wyraźnie naszej drogi, a sami ją musimy stworzyć w pocie znoju codziennego. Oferowano nam puste słowa i pozostawiono w "czarnej dziurze". Twórcy spektaklu oskarżają również media o potęgowanie agresji, poprzez kreowanie zła, jako bardziej atrakcyjnego, prowokującego niczym kobieta w czerwieni. Ale czy obecność negatywnych bohaterów w mediach nie wynika ze społecznego zapotrzebowania na coraz bardziej krwawe historie. Nawet dzieci przestają się bać horrorów, co więcej, fascynują je potwory pijące ludzką krew i inne straszydła. Wystarczy tylko przypomnieć popularność postaci z "Monster Hihg". Już ośmioletnie dziewczynki wolą bawić się laleczką z kłami wampira, krwawymi śladami na szyi, sypiającą w trumience i lubiącą nietoperze. Kiedy na taką skalę oswoiliśmy zło, to czy jesteśmy w stanie dostrzec i docenić dobro? Chyba wtedy, kiedy mrok oznacza strach. Wilka trzeba się bać, jak notorycznego zabójcy.

Spektakl będzińskiego teatru przywołuje autentyczną postać seryjnego mordercy z lat sześćdziesiątych XX wieku, Karola Kota, zwanego wampirem z Krakowa. Babcia (jak zawsze świetna Elżbieta Okupska) wspomina psychozę strachu i pokrywki noszone przez starsze kobiety na plecach, by w ten naiwny sposób zasłonić się przed nieoczekiwanymi ciosami młodego nożownika. Karol Kot, krwawy morderca o niewinnym spojrzeniu i chłopięcej sylwetce, atakował dzieci i staruszki, ale jego wilczy apetyt, powstrzymany przez organy ścigania, był znacznie większy. W czynieniu destrukcji znajdował przyjemność. Kiedy Wszyscy mają w sobie cząstkę agresji, nie mordował, przechodził katusze. Był to Czym ona jest spowodowana? Może tym, drapieżnik, który włożył uwierającą go

owczą skórę. Czy przed takim "wcieleniem zła można ochronić duszę? Postać Wilka z będzińskiej inscenizacji podobnie uosabia perturbacje seryjnego mordercy. Wybór do tej roli Tomasza Dajewskiego, nie tylko aktora dramatycznego, ale i mima, był bardzo dobrym posunięciem reżysera. Plastyczne i niejednoznaczne oblicze aktora na pewno pozostanie w pamięci każdego widza. Zresztą zaproszenie do głównych ról znanych aktorów śląskich scen z pewnością podniosło poziom spektaklu. Trafną decyzją okazało się również powierzenie roli Czerwonego Kapturka debiutantce. Agnieszka Chodźba jest studentką studium aktorskiego przy Uniwersytecie Śląskim. Stworzyła z Tomaszem Dajewskim duet wyjątkowy, krwisty, pulsujący emocjami. Nowoczesna scenografia i drapieżna muzyka Mateusza Wiktorowicza, syna reżysera, odwoływały się do wyobraźni użytkowników internetu i praktyków szybkiej korespondencji przy pomocy telefonii komórkowej. Kreatorem wszystkich zdarzeń w spektaklu jest Wilk, dojrzała brutalność napotykana na drodze niewinności, ale również niezdrowej ciekawości. Jednakże Wilk też cierpi, bo jest częścią tej siły, która prócz ciemności zrodziła światło. Zadając ból, sam krwawi. Postać Wilka ma wymiar romantyczny, on również pragnie miłości i zrozumienia. Jego wnętrze nie jest całkowicie mroczne. Są tam domy i drzewa, rzeczy, które Wilk lubi, namiastka otaczającego świata. Jest to piękno zwodnicze, ale czy jednoznaczność leży w jakiejkolwiek naturze?

Bardzo poruszającą jest scena, kiedy Wilk prosi Czerwonego Kapturka, by się nad nim pochylił, a wtedy może go nie zje. Zrozumienie motywów zbrodniarza, pomimo przerażenia jego czynami, uchroni nas przez złem. Ujrzenie w twarzy Wilka jego cierpiącej natury, pozwoli nam zrozumieć istotę człowieczeństwa i odepchnąć zło. Niestety autor sztuki nie poprzestał na tym, chyba przestraszył się mroczności i zakończył tekst akcentem o dobrych, zwyczajnych ludziach, nie będących bohaterami pierwszych stron gazet. To oni robią dobre pierogi, są życzliwi w pojazdach publicznej komunikacji i tak dalej. Końcowa scena, w której aktorzy wymieniają anonimowych dobrych ludzi, trochę gryzie się z klimatem spektaklu. Może jednak ma przestrzec młodego widza przed zwodniczą fascynacją wnętrzem Wilka...



(-)
Śląsk
27 listopada 2012
Spektakle
W brzuchu wilka