Niespełniona obietnica

Jeśli każdy spektakl teatralny można potraktować jako kontrakt z widzem i obietnicę, jaką twórcy składają publiczności, to najnowsze przedstawienie sygnowane przez projekt artystyczny "Centrala" - "Wszyscy byli odwróceni" w reżyserii Michała Zadary - wydaje się być obietnicą niespełnioną i zawodzi rozbudzone nadzieje, jak każda deklaracja bez pokrycia.

Czy tego chcemy, czy nie, żyjemy w czasach, kiedy każda wypowiedź medialna staje się natychmiast powszechnie dostępna i znana. Zmuszeni do promocji swoich dzieł reżyserzy nierzadko wpadają w pułapkę, tak jak tym razem Zadara, wypowiadając się przed premierą na temat swojej koncepcji inscenizacji prozy Hłaski. To, co sam reżyser chciał pokazać w tym spektaklu, rozmija się dość poważnie z tym, co widz obserwuje na scenie, a pierwotny zamysł realizatorów rozłazi się niestety w szwach, jak źle wykonany patchwork. I im bardziej obiecujący wydaje się początek sztuki, zamysł użycia jako symboli rzeczywistości fragmentów realnych przedmiotów, miejsc, o tyle w miarę rozwoju akcji te same symbole stają się coraz bardziej bezprzedmiotowe i widz orientuje się dość boleśnie, że nie służą one niczemu więcej, jak tylko efektowi wizualnemu. Jak bowiem wytłumaczyć powierzenie aktorom, odtwarzającym wszystkie postaci, operowanie światłem i dźwiękiem, jeśli ich bohaterowie z minuty na minutę coraz mniej spraw są w stanie wziąć w swoje ręce, a życie zaczyna im się "zrywać z łańcucha", bez cienia szansy na odzyskanie mocy sprawczej w biegu zdarzeń.

Deklarowane przed premierą studium nad kryzysem tożsamości przykładowych Żydów, reprezentujących pokolenie imigrantów i urodzonych już w nowym państwie, blednie i gubi się wielokrotnie w potoku słów. Zamiast emocjonalnej bezdomności mamy tutaj nieporadne miotanie się od wątku do wątku; zamiast wewnętrznych dylematów i ciekawego psychologicznie poszukiwania swojego miejsca, uczuciowego kalectwa nabytego przez stałe poczucie tymczasowości codziennego życia, mamy pusty krzyk i masę niedopasowanych do siebie puzzli w niemożliwej do ogarnięcia układance. Obok ewidentnie nieudanych posunięć reżyserskich, aktorstwo wydaje się być najsłabszą stroną spektaklu. Nawet jeśli taki typ aktorstwa, z jakim mamy do czynienia w przedstawieniu Zadary jest zamierzony, nawet jeśli komuś przyszło do głowy promowanie takiego stylu gry scenicznej, to w efekcie, wobec trudnej do wyjaśnienia zasadności użytych zabiegów stylistycznych, całość nie prezentuje wysublimowanego osiągnięcia kreatywnego, ale wręcz trąci amatorszczyzną.

Młodzi aktorzy nie prezentują poza walorami estetycznymi swoich ciał niczego wiarygodnego i przekonywującego; nawet Edward Lubaszenko gra tutaj jakby bez większego przekonania i wiary w swoje role. O tym, jak dobrze mogłoby wybrzmieć to przedsięwzięcie, świadczy scena tłuczenia butelek przez Ben Dova, w której pęka nie tylko szkło ciskane o mur, ale i jakaś głęboko skrywana tajemnica oraz lęk przed przełamaniem bariery emocji - właśnie takiej prawdy w inscenizacji Zadary brakuje. Warto jednak przyjrzeć się bliżej dwóm rolom. Anna Cieślak i Oskar Hamerski to najciekawszy duet w całej obsadzie, bo najmniej ulegający nurtowi budowania ról na zasadzie "stania obok", towarzyszenia postaci bardziej, niż bycia nią samą.

I choć trudno odmówić kilku ciekawych pomysłów, które przebłyskują w tym spektaklu, funkcjonujących jednak w zupełnym oderwaniu i przypadkowości, to rezultat jest jak stos cegieł bez spoiwa; wystarczy wysunąć najmniej istotny element, a sypie się cała reszta.

To, czego najbardziej żal w tym przedstawieniu, to dobrej muzyki Jana Duszyńskiego. Ciekawy był również zabieg wszechobecnego dźwięku niedostrojonego radia, starych nagrań, szumów, powtarzających się motywów, budujących frapujące tło akcji scenicznej, dających efekt niedopowiedzianej tajemnicy, wyczekiwania i napięcia. Szkoda tylko, że tych stanów emocjonalnych nie można odnaleźć w działaniach scenicznych, wobec czego istotna warstwa dźwiękowa przedstawienia niknie, podobnie jak wiele innych utraconych szans i cennych pierwiastków tej opowieści.

Co zatem z tą teatralną obietnicą zrobić? Może, ufając w inteligencję widzów, nie mówić zbyt wiele, w naturalny sposób zająć się procesem twórczym, bez ciśnienia, presji i imperatywu uzasadniania, że oto mamy do czynienia z "objawieniem teatralnym ostatnich lat"? Z pewnością takie podejście jest bezpieczniejsze, szczególnie gdy bierze się na warsztat tekst, który od początku ustawia poziom oczekiwań dość wysoko.

Premiera spektaklu "Wszyscy byli odwróceni" Michała Zadary to również debiut siedziby Muzeum Historii Żydów Polskich, jako gospodarza przedsięwzięcia teatralnego. Obawiam się jednak, iż wrażenie, jakie może zrobić ten imponujący w swej architekturze budynek, zostało tym razem przyćmione przez zupełnie nieudane wydarzenie teatralne.



Marek Kubiak
Teatr dla Was
22 lipca 2013
Teatry
Muzeum POLIN