Nikt nie odbierał aktorstwa tak jak wtedy

40 lat temu aktorzy w geście sprzeciwu wobec stanu wojennego rozpoczęli bojkot radia i telewizji. W podziemiu powstał też alternatywny obieg kultury. „Nigdy słowo nie było tak ważne jak wtedy. Nikt nie odbierał aktorstwa tak jak wtedy" – mówi PAP aktor ówczesnego Teatru Domowego Emilian Kamiński.

Większość środowiska artystycznego od pierwszych dni karnawału „Solidarności" wspierała zmiany zapoczątkowane w Stoczni Gdańskiej. Już w listopadzie 1980 r. Nadzwyczajny Zjazd SPATiF-ZASP uznał, że środowiska aktorskie powinny włączyć się w powstawanie niezależnego ruchu związkowego. Krytykowano dotychczasowe podporządkowanie związków aktorskich władzom PRL. Uwieńczeniem procesu przemian miał być zorganizowany w grudniu 1981 r. Kongres Kultury Polskiej. Obrady zostały rozwiązane po dwóch dniach, o poranku 13 grudnia. Zgodnie z przepisami wprowadzonymi przez juntę wojskową życie kulturalne uległo całkowitemu zawieszeniu. Aktorzy najbardziej zaangażowani w działalność antykomunistyczną zostali uwięzieni. W ośrodku internowania znaleźli się m.in. reżyser teatralna Izabella Cywińska, aktorka Halina Mikołajska oraz reżyser Kazimierz Kutz.

Pozostający na wolności rozpoczęli tworzenie alternatywnego środowiska artystycznego. 18 lub 19 grudnia w Warszawie spotkali się członkowie władz zawieszonego Związku Artystów Scen Polskich. Dyrektor Teatru Powszechnego w Warszawie Zygmunt Hübner zaproponował ogłoszenie całkowitego bojkotu teatrów, radia i telewizji. „W tej sytuacji odmowa współpracy z TV była dla ludzi teatru, w znacznej większości popierających ruch +Solidarności+, gestem narzucającym się" – pisał w ukończonej w 1988 r. książce „Polityka i teatr". Już kilka dni po podziemnych rozmowach z udziałem Hübnera, w wigilijną noc z 24 na 25 grudnia, w kościele św. Anny w Warszawie odbyło się przedstawienie „Pasterka wojenna" z udziałem Krystyny Królikiewicz-Harasimowicz, Ewy Smolińskiej i Andrzeja Szczepkowskiego.

13 stycznia 1982 r. uznawany jest za symboliczny początek bojkotu aktorskiego. To wówczas telewizja wróciła do nadawania zwyczajnego programu radiowego i telewizyjnego, a władze zdecydowały się na otwarcie kin i części scen. W Warszawie były to teatry: Dramatyczny, Studio, Syrena, Na Woli, Współczesny. Pod koniec miesiąca zezwolono na otwarcie Teatru Narodowego. Z afiszy zniknęły spektakle, których interpretacje można byłoby uznać za wymierzone w reżim. Były to m.in. jednoaktówki Václava Havla i realizacje oparte na motywach utworów autorów kojarzonych z opozycją demokratyczną, m.in. Leszka Moczulskiego, Stanisława Barańczaka i Juliana Kornhausera. Nie pojawiły się wieczory poezji Czesława Miłosza i recitale Jacka Kaczmarskiego. Wiele wydarzeń teatralnych było odwoływanych z powodu spontanicznego bojkotu aktorów i reżyserów. Masowo rzucano legitymacjami partyjnymi. Czołowy przedstawiciel środowiska Gustaw Holoubek zrezygnował także z mandatu poselskiego.

Część aktorów stanęła po stronie reżimu. Aktor telewizyjny i teatralny Janusz Kłosiński, sekretarz Komitetu Zakładowego PZPR w Teatrze Narodowym, na antenie telewizji poparł decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego. Reakcja publiczności była natychmiastowa. 29 stycznia Kłosiński występując w „Weselu", wyszedł na scenę Teatru Narodowego. Widzowie powitali go oklaskami, które uniemożliwiły mu grę. Podobnie zareagowano na pojawienie się blisko związanego z reżimem Stanisława Mikulskiego w przedstawieniu w Teatrze Polskim. Na łamach prasy podziemnej wezwano również do bojkotu Teatru Syrena, którego dyrektor Witold Filler pojawił się w telewizji.

W lutym na łamach podziemnej prasy pojawiły się pierwsze artykuły i odezwy uzasadniające bojkot oraz nakłaniające pozostałych aktorów do przyłączenia się. „Obecnie udział w jakichkolwiek audycjach RTV, nawet pozornie niewinnych czy artystycznych, staje się uczestnictwem w propagandzie. Nie dajmy sobą manipulować. Każdy z nas ma możliwość wyboru. Jest wiele miejsc i sposobów uprawiania działalności artystycznej. Spróbujmy sami je znaleźć, bojkotując narzucone i sterowane przez juntę formy życia. Będzie to protest środowiska wobec łamania Porozumień Gdańskich, zgodnie z którymi działalność radia i telewizji oraz prasy powinna służyć wyrażeniu różnorakich myśli, poglądów i sądów" – pisano na łamach „Tygodnika Wojennego". Bojkot miał trwać do czasu uwolnienia internowanych i przywrócenia względnej wolności słowa.

Odezwy dotyczące bojkotu były w kolejnych miesiącach bardzo radykalne. „Kolaborantem jest ten, kto użycza swego nazwiska, twarzy, głosu lub talentu dla celów propagandowych i usprawiedliwiania przemocy. W naszym środowisku kolaborantem jest ten, kto realizuje lub występuje w spektaklach i filmach TV, słuchowiskach radiowych i audycjach" – informował w maju 1982 r. komunikat podziemnej „Solidarności" Artystów Sceny i Filmu. W prasie podziemnej drukowano zaś listy zawierające nazwiska kolaborantów, przygotowane przez „Solidarność" Artystów Sceny i Filmu. Znalazło się na nich 42 aktorów, 9 reżyserów i 6 dyrektorów teatrów. Odpowiedzią władz były m.in. artykuły na łamach oficjalnej prasy. „Na szczeblu krajowym bojkot zorganizowali ci, co znudzeni zawodem rwą się do polityki" – pisano na łamach „Stolicy". Publikowano także anonimowe listy aktorów skarżących się na ostracyzm środowiskowy. Władze przygotowywały się również do stworzenia „nowego ZASP-u". Organizacja powstała pod koniec 1983 r. nigdy nie osiągnęła liczebności ZASP przed stanem wojennym.

Naciski i próby przekonywania artystów do powrotu do oficjalnego życia kulturalnego nie przynosiły jakichkolwiek rezultatów. „Strasznie trudno jest w piekle tłumaczyć, dlaczego nie chce się wstąpić do piekła" – powiedział prezes zawieszonego ZASP Andrzej Szczepkowski jesienią 1982 r.

Środowiska artystyczne stosowały „wyjątki od bojkotu". Najważniejszym z nich była produkcja serialu „Alternatywy 4". Stanisław Bareja rozpoczął zdjęcia kilka dni przed stanem wojennym. Wznowiono je w lutym 1982 r., a więc tuż po rozpoczęciu bojkotu. Aktorzy zdecydowali się na wzięcie udziału w przedsięwzięciu, ponieważ zdawali sobie sprawę z antykomunistycznych poglądów twórcy „Misia" i uznali scenariusz za wymierzony w system PRL. Mimo „zabezpieczenia się" przez reżysera otwierającą serial informacją, że do przedstawionych w nim wydarzeń doszło w epoce „propagandy sukcesu", tytuł stał się „półkownikiem", który miał oficjalną premierę dopiero w 1986 r. Wcześniej krążył na potajemnie kopiowanych kasetach wideo i był pokazywany w prywatnych mieszkaniach.

Najważniejszym tytułem pokazywanym w ramach alternatywnego obiegu filmowego, funkcjonującego dzięki dotarciu do Polski pierwszych domowych magnetowidów, było „Przesłuchanie" w reżyserii Ryszarda Bugajskiego. Zdjęcia do filmu zakończono kilka dni po wprowadzeniu stanu wojennego. Wiosną 1982 r. został zmontowany. W warunkach stanu wojennego obraz opowiadający o terrorze stalinowskim nie miał szans na premierę kinową. Bugajski skopiował film, a następnie w podziemiu dystrybuowano jego kolejne kopie. Za karę reżyser został zmuszony do emigracji.

Sprawa „Przesłuchania" i bojkotu odbiła się głośnym echem w środowisku aktorskim za żelazną kurtyną. „Francuscy koledzy-aktorzy przyjmowali wiadomość o bojkocie z pełnym zachwytem i jakby niedowierzaniem, że takie postępowanie w ogóle jest możliwe. Był to może efekt ich smutnych doświadczeń z czasów niemieckiej okupacji. Wówczas ich środowisko nie potrafiło się właściwie zachować. Wszyscy grali, nawet największe nazwiska" – wspominała przebywająca w tym czasie we Francji Krystyna Janda w rozmowie z Pawłem Smoleńskim, opublikowanej w 1988 r. w książce „Komedianci. Rzecz o bojkocie".

Wraz z ogłoszeniem bojkotu „instytucjonalizował się" drugi obieg teatralny. Artyści skupieni m.in. wokół Teatru Powszechnego w Warszawie zorganizowali tzw. Teatr Domowy. Zagrał on po raz pierwszy 1 listopada 1982 r. w mieszkaniu aktorki Ewy Dałkowskiej. Wystawiono spektakl „Przywracanie porządku", który opowiadał o więźniach stanu wojennego. Przedstawienie obejrzało wtedy ok. 40 widzów, następnie powtórzono je jeszcze ok. 100 razy. W repertuarze był też spektakl komediowy, w którym pojawił się popularny do dziś „Bluzg, czyli życzenia dla generała", pamflet na dyktatora PRL wykonywany przez Emiliana Kamińskiego. Teatr zaprezentował też m.in. „Largo desolato" Havla i „Brata naszego Boga" na podstawie sztuki Karola Wojtyły.

„Pomysł Teatru Domowego powstał spontanicznie, trochę na wzór podziemnego życia teatralnego w czasie II wojny światowej. Była to rzeczywistość, w której nic nie było wolno, ale nie mogliśmy sobie pozwolić, aby reżim zamknął nam głowy. Dla naszych widzów był to powiew wolności w zniewoleniu. Był to głos rozsądku i honoru. Nigdy słowo nie było tak ważne jak wtedy. Nikt nie odbierał aktorstwa tak jak wtedy. Był to bardzo ważny powiew wolności" – mówi PAP współtworzący Teatr Domowy Emilian Kamiński. Przypomina też, że patronem teatru był ks. Jerzy Popiełuszko. „Przychodził na próby i przedstawienia, zapraszał na plebanię. Dowiedziałem się od niego wielu pięknych rzeczy. Miałem honor przeprowadzić z nim wiele rozmów" – wspomina.

W listopadzie 1982 r. na zakończenie Tygodnia Kultury Chrześcijańskiej prymas Józef Glemp zaapelował do aktorów o powrót do telewizji. W kolejnych miesiącach jego wezwanie popierała prasa podziemna. Powrót nastąpił we wrześniu 1983 r. – wtedy odbyła się premiera spektaklu Teatru Telewizji „Pożądanie w cieniu wiązów" Eugene'a O'Neilla. W przedstawieniu wystąpili m.in. Krystyna Janda, Jerzy Bińczycki, Bogusław Linda. Zdaniem historyków teatru na zakończenie bojkotu liczyła duża część środowiska artystycznego, które nie zakładało, że podjęta przez nich akcja potrwa niemal dwa lata, i coraz bardziej cierpiało też na brak środków finansowych. Do aktorów docierały również informacje o taktyce władz. „Każdy wiedział, że przy KC powstała specjalna komórka do lansowania nowych gwiazd. [...] Wybierano osoby młode, które nie zrobiły jeszcze kariery. Ładowano w nie pieniądze. Byli na tyle inteligentni, że wybierali bardzo zdolnych, ale politycznie obojętnych, bez światopoglądu. Kilka takich osób znaleźli, ale zbyt dużo nowych gwiazd wylansować się nie dało. Jednak mieliśmy świadomość, że władza podejmuje próby zastąpienia niegrzecznych" – wspominała Janda.

Część artystów, m.in. Tadeusz Łomnicki, bojkotowała telewizję aż do końca PRL. Zakończenie bojkotu nie oznaczało zaprzestania działalności niezależnego ruchu artystycznego. W drugiej połowie lat osiemdziesiątych aktorzy wciąż występowali w kościołach i salkach parafialnych. Odbywały się tam również wystawy sztuk plastycznych.



Michał Szukała
Kurier PAP
13 stycznia 2022