O człowieczeństwie zwykłym i niezwykłym

Janusz Pokrywka, w jednej osobie malarz, grafik, scenograf i reżyser teatralny, profesor na Wydziale Sztuki Uniwersytetu Rzeszowskiego, w swoich spektaklach opisuje ludzkie życie z pomocą plastyki, rzadziej słów.

Tak samo postąpił w najnowszym przedstawieniu „Józef błogosławiony", zrealizowanym na założonej przez siebie i prowadzonej Scenie Propozycji, od kilku lat w strukturze Uniwersytetu. O tym, czym jest człowieczeństwo? Czym dobro i zło? Które przeważa w człowieku? Zależnie od jakich okoliczności? Są to rozważania ponadczasowe, ale Pokrywka umiejscawia je w czasie konkretnym: Polski lat przedwojennych i wojennych z ich oświeńcimską martyrologią.

Pokrywce służy do tego celu postać salezjanina Józefa Kowalskiego, jego życie złożone z  tragicznych przeżyć i doświadczeń, które w sumie znosił pogodnie. Ksiądz Kowalski pochodził z podrzeszowskich Siedlisk, krótko żył i krótko mógł sprawować posługę w czasie pokoju. W okresie okupacji hitlerowskiej z innymi trafia do Auschwitz-Birkenau i jak inni jest zmuszany do pracy ponad siły. W obozie zagłady za odmowę podeptania różańca zostaje skatowany i utopiony. Pokrywce jego postać służy nie tylko do ukazania niezłomności charakteru człowieka głębokich zasad i żarliwej wiary, ale również do wyrażenia przestrogi adresowanej nam współcześnie żyjącym, że nic nikomu nie jest dane na zawsze. A cudza wzgarda i zadane cierpienia bywa, że prowadzą do odkupienia win.

W tym spektaklu Pokrywki są sceny pełne symboli, które pod względem formy i treści kojarzą się z teatrem Szajny, a samą formą i ruchem aktorskim z teatrem Kantora. Jak sądzę, w obu przypadkach Pokrywka postępuje tak celowo i zamierzenie - Szajna pochodził z Rzeszowa, Kantor z pobliskiego Wielopola Skrzyńskiego.

Niektóre sceny w spektaklu Pokrywki ogromnie są sugestywne i mają cechę płynności wręcz choreograficznej. Głęboko przejmują ludzkim dramatem ukazując zmagania cichych bohaterów z  katorżniczą pracą w obozie śmierci. Po części jest tak dzięki aktorstwu: Joanny Sitarz, świetnej w pantomimicznej roli obozowego oprawcy z zakrytą twarzą nadzorującego umęczonych więźniów i poruszającego się niczym manekin w rytm muzyki. Także Anny Demczuk, by wskazać tylko niemą scenę rozpaczy, w  której jej postać więźniarki zamiera na chwilę jak wieczność. Oraz - Jolanty Nord i Czesława Drąga, Joanny Sitarz i Pauliny Zając, Karoliny Patruś, Rafała Jedynaka i Jana Wolskiego, czy wreszcie grających przemiennie Józefa, Wojciecha Woty i  Radosława Wyskiela.

Cechą teatru Pokrywki jest prostota. W „Józefie błogosławionym" każdy znak plastyczny, niezwykle prosty, bywa zauważony i zrozumiany: stół, który jest ołtarzem, organami albo plecakiem na ramionach księży. Ściana z jednej strony drewniana z wnętrze wiejskiej chałupy,  z drugiej murowana, gdy staje się obozową ścianą śmierci. Ileż w tym skrótu i  metafory, a ile poezji!



Andrzej Piątek
Dziennik Teatralny Rzeszów
6 lutego 2018
Portrety
Janusz Pokrywka