O spektaklu...

Nasze miasto Thorntona Wildera przeważnie bywa postrzegane jako ciepła i sentymentalna pochwała życia "prostych ludzi", zamieszkujących prowincjonalne amerykańskie miasteczko

Można jednak spojrzeć na nie z innej perspektywy: tak jak cenzorzy, którzy tuż po wojnie zakazali wystawiania tego tekstu w NRD, obawiając się, że może on wywołać falę nastrojów depresyjnych, a nawet samobójstw. To właśnie taką perspektywę proponuje reżyser Szymon Kaczmarek, uznając ją za ciekawa i zdecydowanie trafniejszą. W krakowskiej iscenizacji bohaterowie "Naszego miasta" są umarłymi, zamkniętymi w pułapce nieśmiertelności.

Próbując w teatrze opowiedzieć o swoim życiu, przedstawiają widzom również swoje nie-życie. Ich doświadczenie jest doświadczeniem oglądania rodzinnego albumu i starych pocztówek – obcowania z wykrzywionymi, materialnymi śladami wspomnień. Odtwarzaniem starych historii i układaniem ich na nowo. Pamięć okazuje się niewiernym sługą i nie daje nad sobą zapanować: chadza własnymi ścieżkami i zawsze podsuwa wspominającym bohaterom coś innego, niż chcieliby zobaczyć.

"Nasze miasto" nie jest zwierciadłem, w którym możemy się przejrzeć. Jest elastyczną konstrukcją, która przyciąga kolejne opowieści i mity. Dzięki temu może w sobie zmieścić także nasze historie: wchłonąć prywatne mitologie, które zbudowaliśmy z przeczytanych książek, obejrzanych filmów, użytych przedmiotów i przeżytych zdarzeń. Twórcy chcą przyjrzeć się właśnie tym mitom, rozegrać je na scenie, poddać analizie, ocalić albo odrzucić. Opowiedzieć o bohaterach naszych wspomnień: o naszych rodzicach, o świecie, do którego nas wpuścili. Zmierzyć się z tematami, na które zawsze jest za wcześnie, albo za późno.



(-)
Materiały Teatru
16 sierpnia 2011
Spektakle
Nasze Miasto