O wojnie w skali mikro

Zdecydowanie inne to przedstawienie od znanego z atakujących widza, naturalistycznych scen przedstawienia Maji Kleczewskiej. Brutalizm Sarah Kane w przedstawieniu Marka Kality został jak gdyby tylko pod paznokciami postaci niczym zaschnięta krew.

Widzimy skrwawione dłonie oprawców, gdy krew się już przelała. Widzimy pokiereszowane ofiary w samotni, już po dziele kata. Przed nami rozgrywa się dramat ludzi osaczonych wojną. Bez podziału win, bo wszyscy jesteśmy ofiarami wojny. Bez rozgrzeszenia, bo wszyscy jesteśmy za nią odpowiedzialni, to sprawa każdego z nas. Niemowle i dorosły kończą w tym samym dołku pod podłogą. Wojna zagarnia wszystkich – sprawnych i niepełnosprawnych. 

„Zbombardowani” dzieją się w podłużnej przestrzeni scenicznej otoczonej z dwóch stron widownią. Widz zamienia się w obserwatora, który chłodnym okiem przygląda się eksperymentowi na stole laboratoryjnym. Przestrzeń to nic innego jak pokój hotelowy. To też mikroświat totalnej wojny, która zawładnęła całymi miastami, ludźmi, ich głowami. Poznajemy żołnierza, którego dziewczynę ktoś przybił gwoździami do drzwi i brutalnie zgwałnił. Nie wiemy kto. Nie mówi nam tego. Oni już nie żyją – żołnierz za paznokciami ma już krew oprawców swojej kobiety. Bez oporów wyłupi oczy Ianowi, którego wcześniej zgwałci i w ten sposób wojna zatoczy kolejne brutalne koło. Ian to miejscowy dziennikarz-grafoman, płotka - jak sam o sobie mówi. Będzie pisać o wypadku samochodowym i złapaniu dealera, ale o toczącej się obok niego wojnie nie wspomni ani słowem. Strach przed zemstą jest silniejszy od rzetelności dziennikarskiej. W konwulsjach nieuleczalnej choroby czeka na śmierć. Wraz z męczącym kaszlem wyrzuca z siebie nienawiść rasistowską, agresję, złość i strach. Dla chwili zaspokojenia zwierzęcego popędu zgwałci bezbronną Cate przy dźwiękach „What a wonderfull word”, a potem zje śniadanie. Cate to dziewczyna bez wieku, bez nazwiska, bez nadziei i tożsamości. Zabłąkana w wirze wojny, jąkająca się wrażliwa dziewczynka. Wydawałoby się, że czysta i niewinna, nie skażona wojną. Przytulając za mocno do siebie płaczące niemowlę, ostatecznie je udusi. Znowu śmierć. Niemowlę? Mały człowiek, który urodził się, zachłysnął złym powietrzem wojny i skończył w płytkim grobie pod podłogą. Mógł wszak skończyć w brzuchu owładniętych szałem głodu ludojadów wojennych.  

Eksperyment skończył się. Niejednokrotnie długie sceny, w kórych nic się nie dzieje, bo postać wyszła do łazienki, pot i ekstrementy, nagość, realizm wulgarnych i zdawkowych dialogów – wszystko to postawiło widza w pozycji ukrytego podglądacza realistycznej sytuacji. Kamera zainstalowana nad głową aktora w scenie z żołnierzem i bezpośredni z niej obraz na dużym ekranie telewizora dała dodatkowy punkt widzenia. Z drugiej strony ów realizm i naturalizm Marek Kalita przełamuje ostrymi kontrastami na scenie, jak w scenie z gwałtem oraz zastosowaniem prostych znaków: charakteryzacji, sztucznej krwi, tobołka zamiast dziecka.

Spektakl Kality brutalizm dramatu zastępuje niejednokrotnie teatralną umownością, nie osacza widza, nie pokazuje, a zmusza go do wyobrażania. Może dzięki temu uwaga widza skupia się po równo na formie i treści przedstawienia. Przedstawienia, które bazuje na psychologii, drąży mikroświat wojenny, wnika do głowy osaczonych pożogą, jednocześnie jasno dając do zrozumienia, że stoją przed nami nie tyle symbole wojny, a konkretne przypadki i konkretne historie. Bezapelacyjnie na ostateczny efekt widowiska miało wpływ aktorstwo - na prawdziwie wysokim poziomie - Aleksandry Popławskiej oraz dobre kreacje Krzysztofa Franieczka w roli Iana oraz Adama Sajnuka jako Żołnierza. 

Można obrażać się na brutalizm, ale na pewno nie ten w wydaniu „Zbombardowanych” Marka Kality. Załagodzenie poetyką sceniczną niektórych scen oraz dążenie reżysera do stworzenia tzw. teatru wewnętrznego wyszło na dobre „Zbombardowanym”. Pozostawiając jednak soczystość dialogów Sarah Kane, samą strukturę działania oraz motywów postaci, udało się skupić na istocie tej sztuki. Wobec przemocy i zła wszyscy jesteśmy jednakowo bezbronni i wszyscy tak samo winni.



Małgorzata Bryl-Sikorska
Dziennik Teatralny Katowice
23 października 2009
Spektakle
Zbombardowani