Odzierać tekst z tradycyjnej "narośli"

Zapraszamy Państwa do lektury wywiadu z Iwo Vedralem, reżyserem "Wyspy Marivaux", której premiera odbędzie się w piątek, 21 marca na Scenie Kameralnej w Sopocie.

Pierre de Marivaux jest raczej mało znany w Polsce.

Wyreżyserowany przeze mnie "Solness" to też mniej znana sztuka. W pewnym sensie Marivaux to chwila oddechu po ciężkim spektaklu "Śmierć komiwojażera". Myślałem o czymś, co byłoby eleganckie, zabawne, "zwiewne". Potem okazało się, że Marivaux taki nie jest. To sztuka nieoczywista i otwarta na eksperymenty... Lubię intuicyjne działania, lubię poddawać się nastrojowi bezwolnych nieraz skojarzeń, nienarzucającego się poszukiwania kontekstów. Gdzieś w trakcie pracy pojawia się "Nimfomanka" czy "Życie Adeli", w którym Adela czyta "Życie Marianny" Marivaux..., jest też "Młoda i piękna" Ozona, "Możliwość wyspy" Houellebecqa. I pewne szczegóły zaczynają wybrzmiewać, składać się, migotać. Tworzy się mapa świata, w który wchodzimy z aktorami.

Jednak Marivaux wydaje się niemodny. Pierwszy tekst, "Wyspa niewolników", to nieaktualny temat nierówności klasowej. Reszta utrzymana jest w dość sentymentalnym nastroju. O miłości mówi się wprost.

Niemodny? W "Triumf miłość"  najciekawsze jest właśnie to, że tam raczej nie ma miłości. Bohaterka przebiera się za mężczyznę i wchodzi w przedziwne układy miłosne: jako chłopak z chłopakiem, jako dziewczyna z chłopakiem, jako chłopak z dojrzałym mężczyzną, w końcu jako chłopak z dojrzałą kobietą... Czy jej celem jest osiągnięcie poczucia trwałej więzi miłosnej? Tu zaczyna się łamigłówka: czy Focion, "chłopako-dziewczyna", to tylko zwykła gra przebieranek, zamiany ról, strojów? W "Triumfie" mamy bohaterów, którzy z jakichś powodów są wycofani, nie chcą zaznać miłości lub próbują się z niej wyleczyć. I takich bohaterów, którymi kieruje kompulsywna próba zaspokojenia, choć w dość niekonwencjonalny sposób.

"Wyspa" składa się z trzech tekstów: "Wyspy niewolników", "Sporu", "Triumfu miłości"? Co jest zasadą łączącą te sztuki?

Przestrzeń eksperymentu. Możliwość. Szansa, która staje się pułapką. Przeczytałem sporo jednoaktówek Marivaux i postanowiłem nie szukać jednego klucza czy jednej estetyki. Gatunkowo wszystkie te teksty można uznać za komedie, ale w każdym z nich z pewnością można dostrzec problem przemocy, manipulacji, perwersyjnego eksperymentu. Zawsze w centrum pojawia się człowiek poddany próbie. Taki rodzaj tryptyku, niejasno złożony i nieoczywisty, dotyka problemów zarazem współczesnych, jak i uniwersalnych: ludzkich lęków, dewiacji, pragnień.

Może jednak Marivaux chciał opowiadać lekkie historie, z pewną dozą ironii, dystansu i pobłażliwości?

Pytanie o to, co autor chciał powiedzieć, jest dla mnie zawsze frapujące. Nigdy nie chcę dekonstruować dramatu czy autora. Moją intencją jest odzierać tekst z tradycyjnej "narośli", przyzwyczajeń czytania, nieaktualnych pytań. Jedna ze sztuk, SPÓR, to historia czwórki dzieci zamkniętych przez Księcia na osiemnaście lat, odseparowanych od świata i ludzi, aby na koniec wypuścić ich i poddać próbie wierności. Okrutny eksperyment, co to za świat! Czy zewnętrzna elegancja, której sam chciałem dopatrzyć się u Marivaux, nie była tylko kamuflażem? Może ówczesne konwencje nie pozwalały autorowi nazwać pewnych rzeczy wprost?



Martyna Wielewska
Magazyn Wybrzeża
14 marca 2014
Spektakle
Wyspa Marivaux
Portrety
Iwo Vedral