Ojcobójcy

Dziś sami należą do pokolenia, które młodsi twórcy i twórczynie mogliby chcieć "zwalczyć". Publikacja pionierskiej monografii o okresie ich współpracy w TR Warszawa to z pewnością ważne teatrologiczne wydarzenie. Momentami książkę przytłacza jednak metodologia interpretacji i mnogość odniesień do nazwisk innych autorów i autorek

W 1999 roku Grzegorz Jarzyna został najmłodszym dyrektorem teatru w Polsce, niedługo potem do reżyserowania w prowadzonym przez siebie Teatrze Rozmaitości zaprosił Krzysztofa Warlikowskiego, który w roku 2007 stworzył swoje ostatnie wyprodukowane przez TR przedstawienie. Te daty wyznaczają ramy czasowe książki. "Teatr Rozmaitości Jarzyny i Warlikowskiego" to pierwsza w polskiej teatrologii próba syntetycznego opisu tych ośmiu lat. Jak deklaruje sama autorka, celem jej książki było "zrozumienie fenomenu" TR.

Dlatego postanowiła przyjrzeć się nie tylko artystycznej działalności instytucji, ale także innym aspektom jej istnienia. Mimo że zasadniczą część książki stanowi analiza i interpretacja pochodzących z tego okresu spektakli obu reżyserów, towarzyszą jej także rozdzialiki poświęcone wizerunkom artystów, widowni TR, etosowi zespołu artystycznego, czy "nowoczesnym strategiom marketingowym" (ta kwestia pozostaje w książce jedynie muśnięta).

Otrzymujemy także niewielki zbiór fotografii spektakli i samych twórców (tu warto podkreślić przejrzyste, nowoczesne i oryginalne opracowanie graficzne książki autorstwa Alicji Kobzy, która np. umieściła materiały ikonograficzne na wyróżniających się, różowych stronach kontrastujących z okładką w odcieniu matowego szafiru). Formalnie więc książka Świerczyńskiej jawi się jako kompleksowe opracowanie podjętego tematu. Jest to niewątpliwie przydatne narzędzie ujmujące całość dokonań obu reżyserów w opisywanym okresie. Nie brakuje w nim jednak tez, które wydają się zbyt ogólne, zbudowane na niejasnych przesłankach, czy po prostu chybione.

Wydaje się, że Świerczyńska tworzy w swojej książce nową mitologię TR. Kreśląc portret wyłaniającego się na przełomie milleniów zespołu, autorka pisze na przykład, że "podobieństwo z Redutą Osterwy i Teatrem Laboratorium [Jerzego Grotowskiego - przyp. red.] jest uderzające" ze względu na preferowany laboratoryjny model pracy, świadomość misji zawodu aktora i stapianie się sfery życia i sfery sztuki. Wydaje się jednak, że kiedy aktorzy Reduty spędzali razem czas na wakacjach, prowadząc próby do kolejnych spektakli, z którymi - zgodnie ze swoją misją - mieli objechać kolejne wsie i miasteczka na głębokiej polskiej prowincji, to ich wczasy miały zgoła inny wymiar niż wspólne wakacje aktorów TR w Portugalii. Zarówno Osterwa, jak i Grotowski (duchowy spadkobierca Reduty) pisali także rozliczne teksty, które można uznać za klarowne manifesty wyznawanej przez nich pracy laboratoryjnej. Oba zespoły nie ukrywały, że ich nadrzędnym celem jest duchowa transformacja; oba osnute były tajemnicą i nazywane "klasztorem" praktykującym niejasny kult. Zespół TR niewątpliwie stosował studyjne metody pracy, ale trudno powiedzieć, by podobieństwo między nim a wspomnianymi zjawiskami było "uderzające". Zjawisko, jakim był ten teatr, uwznioślone zostaje także frazą-wytrychem, czyli spostrzeżeniem, jakoby Teatr Rozmaitości "wymykał się prostym kwalifikacjom".

Napotykać można także kurioza, jak np. ulokowanie bohaterów książki w ramach figur Donżuana (Jarzyna) i Dandysa (Warlikowski). Zachodzę w głowę, w jaki sposób badania teatrologiczne wzbogacić może określenie Grzegorza Jarzyny mianem postaci patologicznego uwodziciela słynącego z przedmiotowego traktowania kobiet i cynicznie wykorzystującego swój "wdzięk". Zdaniem autorki jednak donżuaneria oznacza uzależnienie od doznań zmysłowych, na co dowodem w kontekście Jarzyny ma być m.in. wspomnienie reżysera, który jako dziecko z ekscytacją przeżył burzę z gradobiciem podczas nadmorskich wakacji (sic). Wydaje się, w tym i w wielu innych momentach, że autorka, niestety, szuka dowodów pod własne badawcze tezy, przez co zaproponowana przez nią narracja wydaje się nierzadko sztuczna i oderwana od rzeczywistości. W chybotliwej próbie "analizy nowoczesnych strategii marketingowych" napotykamy np. taki nonsensowny logicznie wniosek: "elementem strategii przyciągnięcia do teatru młodej grupy odbiorców stał się cennik [...] Opierając się na luksusowych strategiach marki, radykalnie podwyższono ceny biletów". W jaki sposób radykalne podwyższenie cen wpłynęło na zwiększoną frekwencję? Nie wiadomo.

Rozdział pt. "Widownia TR Warszawa" otwiera z kolei truizm mówiący, że "widownia teatralna od początku stanowiła istotny element działalności TR Warszawa". Na tym polega przecież istota teatru. Ale Świerczyńska na szczęście podkreśla także niebagatelny wpływ ówczesnych przedstawień na kształtowanie się nowej widowni, która - dotychczas żyjąca w poczuciu niedoreprezentowania - wreszcie odnalazła swoje miejsce. Ówcześni "ojcobójcy", Jarzyna i Warlikowski, byli częścią "zmiany warty", która nie mogąc odnaleźć się w proponowanej przez poprzedników estetyce i spektrum tematów, zaczęła własne poszukiwania. TR było dla nich samych przestrzenią jednocześnie wolności i ryzyka. Sporo jest jednak w książce uogólnień dotyczących statusu TR w realiach polityczno-społecznych i obyczajowych pierwszych lat nowego millenium. Apetyt na tego rodzaju czujną analizę zaostrzają wprawdzie wnioski takie, jak poniższy:

Oswajanie >>innego<<, poruszanie tematów nieobecnych w aktualnym życiu publicznym, redefiniowanie standardów obyczajowych i kulturowych - wszystkie te elementy stały się eksponowanym celem działalności Teatru Rozmaitości.

Autorka pozostaje jednak na tym poziomie ogólności, odbijając za moment w stronę prywatnego życia aktorów oraz ich publicznych wyznań, twierdząc, że na sukces teatru wpłynęły m.in. coming outy artystów dotyczące homoseksualizmu (Jacek Poniedziałek), choroby alkoholowej (Stanisława Celińska) czy korzystania z usług psychologa (Maja Ostaszewska). Opis owej roli TR w tamtym okresie pozostawia zatem niedosyt. A przecież "Oczyszczeni", adaptacja kontrowersyjnego tekstu Sarah Kane, brytyjskiej autorki uznawanej za brutalistkę, bezpowrotnie zmieniło oblicze polskiego teatru, który - dzięki Warlikowskiemu i jego sztuce - zaczął tematyzować, a przede wszystkim po prostu zauważać, marginalizowane dotąd kwestie: homoseksualizm, homoerotyzm i transseksualność. Kluczowy dla Warlikowskiego okres pozwolił stworzyć mu niepisany program swojego teatru obdarzającego spojrzeniem postaci z marginesu, pokazującego człowieka w ekstremalnych sytuacjach, na peryferiach życia. Co ciekawe, prof. Janusz Degler, oburzony radykalnością "Oczyszczonych" pocieszał się, że to "chwilowa moda, po której nic istotnego nie zostanie"... Dziś wiemy, że "chwilowa moda" okazała się początkiem nowego etapu w dziejach polskiego teatru.

Istotny jest fakt, że w tym samym czasie nad innym tekstem Kane, "4.48 Psychosis" pracował Jarzyna (premiery w TR dzielił mniej więcej miesiąc), a jednak to spektakl Warlikowskiego stał się niemal z miejsca legendą i rodzajem istotnego manifestu. Podobnie z jego "Aniołami w Ameryce", o których Jacek Poniedziałek mówił, że były "komunią dla środowiska homoseksualistów". Najważniejszą cechą teatru Warlikowskiego, który w pełni narodził się pod szyldem TR nie było to, że korzystał z myśli Junga, ale to, że stał się wyjątkową przestrzenią emancypacji i wolności; enklawą, w której w końcu bezpiecznie mogli poczuć się ci, o których do tej pory się nie mówiło (jak pisał Roman Pawłowski na łamach Gazety Wyborczej, "przedstawienie Warlikowskiego to wydarzenie wykraczające poza teatr"). "Oczyszczeni" zapisali się w historii polskiego teatru nie jako studium archetypów, ale przede wszystkim jako tożsamościowe credo. Dlatego do dziś można mówić o "widowni Warlikowskiego", nie spotkałam się natomiast nigdy z określeniem "widownia Jarzyny".

Rozdziały interpretacyjne sytuują twórczość obu reżyserów w konkretnych, uprzednio skonstruowanych ramach: teatr Warlikowskiego to teatr archetypów i indywiduacji, Jarzyny zaś - nieświadomości i surrealizmu. Autorka czyta zatem kilkanaście spektakli reżyserów, tropiąc w nich wątki z uprzednio obranego spektrum. Zdecydowanie brakuje w tych rozdziałach osadzenia przedstawień w ówczesnych realiach teatralnego przemysłu: jak reagowała na nie krytyka? Jakie wzbudzały kontrowersje? Jak funkcjonowały w obiegu festiwalowym? "Książę Myszkin" Jarzyny otworzył przecież XX-wieczną historię obecności polskiego teatru na Festiwalu w Awinionie (spektakl został zaproszony "w ciemno", zakontraktowany jeszcze przed premierą), a jednak rodzima krytyka, mówiąc oględnie, z przedstawieniem się nie polubiła - pisano wprost o "fiasku", a nawet "bolesnej klęsce". Ten aspekt autorka pomija, a szkoda, bo ugruntowuje on teatr w porządku publicznym i politycznym.

Brakuje także w książce poszerzonego epilogu dotyczącego dalszych dróg reżyserów. W oględnym podsumowaniu czytamy jedynie, że zakończenie współpracy przez artystów wyznaczyło "nowy etap w rozwoju ich twórczości". Obraz rysowany przez Świerczyńską jest zatem niepełny - dla całości tej historii niezwykle ważne jest, że Warlikowski po odejściu z TR otworzył zupełnie nowy rozdział dotyczący relacji z tekstem, wyreżyserował "(A)pollonię" - jeden z najważniejszych spektakli w historii polskiego teatru, który powstał specjalnie z myślą o scenie Pałacu Papieży w Awinionie. Nie mniej istotne są pozostałe przedstawienia Nowego Teatru, intensywna działalność operowa Warlikowskiego oraz fakt, że w 2015 roku został poproszony o przygotowanie orędzia na Międzynarodowy Dzień Teatru. Epilogiem niemal dekady spędzonej wspólnie w TR Warszawa jest nie tylko formalne rozejście się dróg obu artystów, ale przede wszystkim diametralne pęknięcie na poziomie ich artystycznej pozycji w Polsce i Europie. Dla Warlikowskiego TR było rodzajem wittgensteinowskiej drabiny, po której wspiął się, by następnie ją odrzucić (ponieważ nie była mu dłużej potrzebna) i stworzyć w pełni własny teatr: ze swoim miejscem i stałym zespołem artystycznym. Dla Jarzyny teatr z Marszałkowskiej od 20 lat jest tą samą, oswojoną przystanią, a jego najnowsze przedstawienia nie zdobywają serc widowni, nie są przedmiotem debaty. Od premier ostatnich szeroko dyskutowanych i powszechnie uznawanych za ważne przedstawień Jarzyny minęła przeszło dekada. Świerczyńska w żaden sposób nie podsumowuje tego okresu, który niewątpliwie został przez Warlikowskiego "wygrany".

Autorka jest nie tylko teatrolożką, ale także psycholożką i terapeutką, co niewątpliwie zdradza zastosowana przez nią metodologia. Można dyskutować o zasadności takiego klucza, przede wszystkim jednak jest to niestety książka letnia, pozbawiona odważnych tez, za to przepełniona odniesieniami do prac naukowych innych autorów i autorek, tak jakby obszerność bibliografii stanowić miała o wartości publikacji.



Marcelina Obarska
www.culture.pl
16 stycznia 2020
Teatry
TR Warszawa