OKNO OKNO i po OKNIE

Festiwal tańca, podskoków, podrzutów, po nim japońsko-animowana wersja współczesnego świata. Wczoraj był ostatni dzień XIII Spotkań Teatralnych w Szczecinie.

Pięciodniowy maraton teatralny dobiegł końca. Była to podróż przez kolorowe, nowoczesne formy intrygujące performance’y i sztukę, która w dzisiejszych czasach coraz mniej ma wspólnego z klasycznym teatrem. Wczoraj przekonaliśmy się, jak wieloma językami można mówić o relacjach międzyludzkich.
Formy parateatralne mają w sobie pewną swobodę. Mogą nam przekazać więcej niż słowa, ważny może być ruch, spojrzenie, mimika twarzy. Teatr Dada von Bzdülöw  wykorzystuje to wszystko spajając całość tańcem współczesnym. Ich spektakl „Czerwona trawa” jest inspirowany prozą Borisa Viana. Formą wyrazu jaką przyjmują jest taniec lub sekwencja ruchów go przypominających. Aktorzy tańczą w duetach, solo a nawet grupowo, zawłaszczają ruchem całą przestrzeń wprowadzając elementy surrealistyczne. Widzimy nie do końca jasne i zagrożone relacje płciowe i osobowe. Zagubienie a zarazem próbę wpasowania się do pewnego schematu. Jest miłość, zazdrość, pożądanie i zwiewna, unosząca się w powietrzu erotyka. Mimo tej masy emocji, którą aktorzy chcą nam zaserwować na scenie i mimo prawdopodobnie szczytnych celów artystycznych, spektakl zdaje się być po prostu nudny. Owszem jest w nim pewna świeżość i lekkość odbioru. Nie przytłacza nas oczywistość świata przedstawionego ani jego zbytnia dosadność. Lecz poza znakomitą choreografią, której sekwencje pojawiają się zdecydowanie za często i niewątpliwym wysiłkiem fizycznym aktorów z oddaniem robiącym sztukę nie wiele pozostaje tu do oklaskiwania. Zabrakło iskry, napięcia, autentycznych emocji. Zdaje się jakby finał miał nigdy nie nadejść, a kiedy nadchodzi jest niewystarczający. Często używa się określenia, że spektakl był „przegadany”, tym razem możemy powiedzieć, że spektakl był „przetańczony”. Liczne akrobacje, podnoszenia, podskoki, rzucanie się na ziemię, tarzanie i wiele innych ruchów w perspektywie ponadgodzinnego show są irytujące i często niezrozumiałe. Na podziw zasługuje jednak muzyka napisana przez Mikołaja Trzaskę. Jest ona najprzyjemniejszym elementem, wprowadzającym widza w swego rodzaju trans. W ogólnej ocenie – doświadczenie ciekawe, choć nużące.
OKNO kończył duet Liguid Loft z Austrii i ich „Running sushi” – utrzymany w konwencji mangi i filozofii wschodu twór taneczno-teatralno-podobny. Ich mogę z całą stanowczością nazwać odkryciem tegorocznej edycji Spotkań. Są nietuzinkowi, pomysłowi, rewelacyjnie przygotowani warsztatowo i co najważniejsze mają pomysł na siebie. Publiczność po zajęciu miejsc częstuje się 12 kawałkami sushi, które reprezentują 12 sekwencji spektaklu. Wybór i kolejność zależy od widzów, którzy tak jak w restauracjach „running sushi” wybierają z talerzy to, co im odpowiada. Zabawa w reżysera przypada tu każdemu, kto zdecydował się na kawałek surowej ryby i mamy świadomość, że nasz scenariusz może być unikatowy. Aktorzy Stephanie Cumming i Johnny Schoofs przypominają komiksowe postaci, odpowiednio zaprogramowane i nauczone schematów zachowań. Żyją obok siebie, ale nie ze sobą. Mówią o swoich potrzebach, ale ich nie rozumieją. Zdania rzucane w eter nie mają szansy trafić na odbiorcę, co potęguje uczucie osamotnienia i frustracji. Każda kolejna scena przynosi nam obraz człowieka wyobcowanego, ofiary post-postmodernizmu poszukującej w życiu głębi i spełnienia. Sztucznie wykrzywiane twarze aktorów wyrażają więcej niż wzruszające historie „z życia wzięte”, ich mechaniczne ruchy są pełne dystansu wobec drugiego człowieka. Żyją na niby, życiem urojonym, płaskim, gdzie nie liczy się drugi człowiek, ale korzyść, sukces. Aktorzy są idealnie zsynchronizowani z nagranym wcześniej dźwiękiem, wychodząc na scenę, która jest zarazem stołem do serwowania sushi za każdym razem rozpoczynają nową grę, przybierają nową postać, która jak się okazuje ma te same problemy i jest uwikłana w ten sam stan permanentnego niezadowolenia i walki. Wykorzystując metaforę fascynacji sztuką japońską, która często bywa powierzchowna, pusta i na pokaz, Austriacy przypominają nam, jak trudno jest się zbliżyć do drugiego człowieka i jak relacja ta łatwo uległa dewaluacji.
Zamykając rozdział pt. OKNO 2009 przyznać trzeba jedno. Była to pouczająca lekcja tolerancji, otwartości i wrażliwości. Większość poruszanych tematów oscyluje wokół problemu obcości, samotności i braku zrozumienia. Najczęściej prowadzą one do całkowitej destrukcji. Czy naprawdę zapomnieliśmy już, jak być ludźmi, czy codzienność jest dla współczesnych tak przytłaczająca, czy jest to po prostu kolejne z oblicz człowieczeństwa, z którym przyjdzie nam się zmierzyć? Te pytania pozostawiam bez odpowiedzi. Może część z was odnalazła je w teatrze, może wcale nie musimy znać wszystkich odpowiedzi. Okazało się jednak, że nie jest ważne, czy jesteś z Niemiec, Norwegii, Danii czy Polski, teatr mówi językiem ponadnarodowym. Byliśmy tego świadkami.



Agata Pasek
Portal regionalny Stetinum.pl
12 listopada 2009
Spektakle
Czerwona Trawa