Opatrzność schowana w rajstopie

"Najmniejszy Bal Świata", najnowsza premiera Teatru Animacji jest jak Pokurcz, jeden z jej bohaterów. Choć ma kilka ułomności, nadrabia wyobraźnią i pomysłowością. A cierpiętniczy monolog umęczonego insekta po prostu trzeba zobaczyć.

Malina Prześluga w "Najmniejszym Balu..." wykreowała świat podobny do Szuflandii Juliusza Machulskiego. Królowa Malusia i król Maciupek organizują minibal. Ich córka, królewna Migawka, nie chce uczestniczyć w przygotowaniach. Ma już dosyć słuchania poleceń rodziców. Na podrygiwanie matki w rytm czaczy reaguje alergicznym "cza, cza, cza jest głupie i śmierdzi". Z niealergiczych kosmetyków sporządza "ekliksir", a ten sprawia, że rodzice przenoszą się do świata dużych. Szybko okazuje się jednak, że "nie ma kto pocałować w ała" i Migawka rusza na poszukiwanie mamy i taty.

Towarzyszy jej wyczarowany stwór Pokurcz, którego pojawienie się na scenie zostało przez jednego z małych widzów skwitowane pytaniem: "Co to jest mamusiu? Kiełbasa?". Rzeczywiście - kończyna górna Pokurcza do złudzenia przypomina kiełbasę. I Migawka, i Pokurcz lądują na bucie Królowej Malusi. Ale muszą przedostać się znacznie wyżej.

Na swojej drodze spotykają m.in. komara, który na scenę wlatuje przy dźwiękach gry na grzebieniu. - Spreje, maści, żele - wymienia udręczonym głosem. - Najgorsze są jednak wyzwiska - mówi z miną tak poważną, jakby właśnie stawał przed Rzecznikiem Praw Komarów. Wszystko jest w tym owadzie (świetny Marcel Górnicki) - od charakteryzacji, przez sposób poruszania się na scenie, po balans nastrojów - znakomite. Także kiedy komar się zakochuje, a "płucotchawki wzdychają do bezmiaru tajemnicy".

Sporo też w "Najmniejszym Balu..." surrealistycznych pomysłów - porozumiewawczo mruga do widzów oczko w rajstopie, a po scenie - jak po plecach - przechodzą ciarki. Ale o ile oczko w rajstopie, które przypomina Oko Opatrzności, jest jak najbardziej uzasadnione (czytaj: ktoś czuwa nad Migawką, która wyrusza w niełatwą drogę na poszukiwanie rodziców), o tyle obecność ciarek na scenie uzasadnia już tylko sam niecodzienny pomysł - Migawka wcale się nie boi.

Przyczynowo-skutkowa analiza nie ma tu jednak większego sensu - Januszowi Ryl-Krystianowskiemu udało się wciągnąć widzów w pozbawione racjonalnych reguł baśniowe tu i teraz. W jego inscenizacji jest też zupełnie nienachalny dydaktyzm - Migawka, jak na wykładach z socjotechniki, instruuje Pokurcza, jak prosić, przepraszać, dawać i przyjmować. Sporo jest też momentów, kiedy dzieci mogą zabrać głos i rozstrzygnąć wątpliwości jak ława przysięgłych. A wtedy ochoczo demaskują każde kłamstwo Migawki.

Po przerwie "Bal" nie jest już tak dynamiczny i trochę się nudzi, ale i tak to kolejny bardzo dobry spektakl w Teatrze Animacji. Choć przynamniej na premierze lepiej niż dzieci, bawili się dorośli.

"Najmniejszy Bal Świata" Maliny Prześlugi, reż. Janusz Ryl-Krystianowski, Teatr Animacji, kolejne spektakle od 7 do 11 kwietnia



Michał Gradowski
Gazeta Wyborcza Poznan
3 kwietnia 2010