Opera dla odpornych
Ile kilogramów traci wykonawca opery w trakcie spektaklu? Co może grozić mężczyźnie, który nie może oprzeć się pięknym kobietom?Odpowiedzi można było usłyszeć wczoraj w auli Wyższej Szkoły Administracji Publicznej. Tam odbyło się pierwsze, prowadzone przez Pawła Orskiego, spotkanie w ramach cyklu 'Opera dla opornych'. Można było też obejrzeć fragmenty dwóch uwspółcześnionych oper Wolfganga Amadeusza Mozarta: rozgrywające się w nowojorskim wieżowcu 'Wesele Figara' i przeniesionego do slumsów 'Don Giovanniego' Aneta Dzienis: I jak pierwsze wrażenia? Opera to gatunek dla opornych czy raczej odpornych? Joanna Marcinkowska: Zdecydowanie dla odpornych. Dlaczego? - Dla odpornych, którzy ją dziś oglądali w takich warunkach. Mnie opera kojarzy się z odpowiednimi ludźmi, którzy na nią przychodzą i eleganckim wyglądem. A nie tak na sali uczelni, gdzie część osób została chyba zmuszona do przyjścia. Najgorsze było chyba jednak to, że wielu ludzi krążyło po sali, wielu rozmawiało, a to znacznie utrudnia odbiór takiej muzyki. Czyli pomysł nie wypalił? - Pomysł jest bardzo dobry. Ale opera moim zdaniem ma to do siebie, że zawsze będzie się podobała tylko niektórym. Ludzie mają przecież różne gusta muzyczne. To inaczej. Czy taki sposób pokazywania opery może do niej zachęcić tych, którzy jej nie lubią? - Owszem, jakaś mała część osób być może przekona się do opery, ale czy potem kupi bilet na Mozarta? Nie wiem. Z drugiej strony jednak, gdyby takich spotkań nie było, to wielu nie miałoby nawet okazji zetknąć się z taką muzyką. A tu mają. Joanna Marcinkowska, studentka III roku kulturoznawstwa w Wyższej Szkole Administracji Publicznej w Białymstoku
Rozmawiała Aneta Dzienis
Gazeta Wyborcza Białystok
25 października 2006