Opole polskim Gotham.

Czy to ptak? Czy to samolot? Nie! To Wilq Superbohater! Zawsze gotowy do akcji, przywdziewa swoją pelerynę i rusza w miasto, aby ratować ludność Opola... Ale właściwie przed czym?

Każdy z nas przynajmniej raz widział film o superbohaterze. O Batmanie, Supermanie czy Spidermanie. Wszystkich ich łączy jedno – przeciwstawiają się złu i ratują ludzkość z czystej dobroci serca. Codziennie ryzykują życie, aby świat w końcu stał się bezpiecznym miejscem. Opolski superbohater Wilq nie jest do nich podobny – no może nie licząc peleryny, bo takową oczywiście posiada i podkreśla ten fakt na każdym kroku. Kim jest więc Wilq i dlaczego nazywa siebie superbohaterem?

Wilq jest przeciwnikiem wszystkiego, co odmienne czy nowe – nienawidzi uchodźców, Niemców, Austriaków, Hiszpanów, Francuzów, homoseksualistów, studentów... Krótko mówiąc wszystkiego, na czym współczesny świat stoi. Nie jest do końca rozumiany przez otaczających go ludzi, którzy stopniowo sami zaczynają się zmieniać, podczas gdy Wilq nadal twardo stoi przy swoim. Jedyną istotą, która bez słowa sprzeciwu wysłuchuje narzekań superbohatera, jest Maciuś, żółw, który nie chce wyjść ze swojej skorupy. Wilq dzieli się z nim swoimi przemyśleniami, usilnie próbując udowodnić, że ma rację. Zwalcza wszystko, co nowe i nieznane, gdyż sam identyfikuje się jako tradycjonalista. Wulgarny, wiecznie naburmuszony i nieczuły – czy tak zachowuje się superbohater? W Polsce może i tak, bo Polacy tacy właśnie bywają względem wszystkiego, co obce.

W spektaklu możemy doszukać się wielu nawiązań do najpopularniejszego superbohatera wszechczasów – Batmana. Wilq niczym Mroczny Rycerz posiada swój sygnał – a raczej powinnam rzec Żółw-sygnał, który jest wyświetlany na niebie w razie niebezpieczeństwa. Ma oczywiście kontakty w policji; jego niezawodnym informatorem jest komisarz Gondor, co brzmi łudząco podobnie do komisarza Gordona, słynnego policjanta z Gotham. Na piersi Wilq nosi symbol... żółwia, nie wilka, podczas gdy na zbroi Batmana zawsze widzimy słynnego nietoperza. W tym miejscu podobieństwa się kończą, a zaczynają się znaczące różnice.

Postać stworzona przez Bartosza i Tomasza Minkiewiczów jest charakterna i przepełniona agresją. Dariusz Hojnacki, który wcielił się w Wilq'a zrobił to na tyle wiarygodnie, że od pierwszego wymamrotanego przekleństwa widziałam w nim komiksowego superbohatera. Scenicznemu Wilq'owi nie brakowało absolutnie niczego – klął jak szewc, był wiecznie naburmuszony i każdej napotkanej osobie proponował bliższe spotkanie ze swoją pięścią.

Mocne wymiany zdań, gesty i świetna gra aktorska – wszystko to sprawiało, że całość stanowiła wspaniałe widowisko. Pojawiały się jednak momenty zbyt przegadane, które mogły nieco nużyć widzów. Remigiusz Brzyk, który miał naprawdę trudne zadanie, zdecydowanie mu podołał – oceniając całokształt, spektakl jest warty obejrzenia, mimo kilku słabszych momentów. Bajecznego klimatu dodawała wręcz kosmiczna scenografia, która niejednokrotnie odciągała mój wzrok od głównego bohatera.

Celem Wilq'a jest obrażenie wszystkich, niezależnie od narodowości, wyznania, wieku czy orientacji. Czy mu się udało? Oczywiście. Czy ktokolwiek faktycznie poczuł się dotknięty? Szczerze mówiąc, wątpię. Nasz najlepszy polski superbohater robi to w tak zabawny sposób, że naprawdę ciężko byłoby poczuć się urażonym.

Żarty żartami, ale warto uświadomić sobie, że postać Wilq'a reprezentuje nas – Polaków, którzy nie potrafią przywyknąć do zmieniającego się świata. Nastawiają się negatywnie i obrzucają błotem każdą nowatorską myśl tylko dlatego, że jest inna. Wilq pokazuje nam, jakim superbohaterem NIE być.

Nauczmy się czegoś od opolskiego superbohatera, który od czasu do czasu krąży nad Teatrem Śląskim w Katowicach.



Magdalena Świerczek
Dziennik Teatralny Katowice
7 stycznia 2020
Spektakle
Wilq superbohater
Portrety
Remigiusz Brzyk