Opowieść o pragnieniu życia

Spektakl "Szeol" w wykonaniu Moniki Wachowicz miał katowicką premierę na Scenie w Galerii Teatru Śląskiego w środę i czwartek. To opowieść o pragnieniu życia, współczesna lamentacja dla umarłych, żywych i jeszcze nienarodzonych.

– Projekt ten narodził się w moim sercu, kiedy ukończyłam 40 lat i zadałam sobie dużo ważnych pytań, m.in. kim jestem i po co żyję. Uświadomiłam też sobie, że moją miłością jest teatr i potrzeba wyrażania siebie poprzez sztukę. Postanowiłam więc zrealizować spektakl na „drugą połowę swojego życia" – opowiada Monika Wachowicz, aktorka, performerka, która wiele lat występowała w produkcjach Teatru A Part, a od kilku realizuje własne spektakle.

Do pracy nad kolejnym zaprosiła Jarosława Freta z wrocławskiego Teatru ZAR.

– Szeol w języku hebrajskim oznacza „miejsce zakryte". A ja chcę odkrywać to, co zostało zakryte przez innych ludzi z różnych powodów. Po to, by uratować jakąś cząstkę siebie. By ocalić miłość, która jest w stanie znieść wszystko. Bo życie jest po to, aby kochać. Bez miłości jesteśmy robotami. „Szeol" jest opowieścią o pragnieniu i gotowości do życia pełnego i rozwibrowanego, gorącego jak ogień. I ja chcę wejść w ten ogień – tłumaczy Monika Wachowicz.

W spektaklu pojawia się sporo muzyki, ponieważ powstał on z fascynacji III Symfonią pieśni żałosnych Henryka Góreckiego. Rozbrzmiewa w nim też Kwartet na koniec świata Oliviera Messiaena oraz Miserere Gregorgia Allegriego. Nad wszystkim jednak góruje głos trąbki w wykonaniu Marcina Markiewicza Cozerskiego.

Premiera „Szeolu" odbyła się w ramach cyklu Sztuka w Służbie Ducha i Ciała „Z ŻYCIEM" dedykowanego kobietom, które zmagają się z chorobami onkologicznymi. Początek o godz. 19, bilety 15-25 zł.

„Szeol" to seans teatralny, a równocześnie na wskroś współczesna lamentacja dla umarłych i nieumarłych, urodzonych i nieurodzonych. To zstępowanie po cienkiej linii oddechu, głosu, dźwięku na samo dno ciszy, która jak mityczny Szeol zakrywa, zamyka, stając się zasłoną, przez którą nie może przebić się żadne uczucie, żaden obraz. Jedyną siłą, która może uratować zstępujących do Szeolu, jest Miłość. Zstępowaniu towarzyszy muzyka, a raczej jej niezwykła gęstość – jakby nasze ciała były „tylko" dźwiękiem czy też instrumentem i zarazem ścieżką w głąb, bez dna.

„Szeol" to opowieść o pragnieniu i gotowości do życia pełnego i rozwibrowanego jak oddychanie ogniem.

Projekt „Szeol" powstał z inspiracji i fascynacji III symfonią zwaną „Symfonią pieśni żałosnych" Henryka Góreckiego. Rozbrzmiewa w nim też „Kwartet na koniec czasu" Oliviera Messiaena oraz „Miserrere" Gregorgia Allegriego. Nad wszystkim jednak góruje głos trąbki – kreśląc i przecinając zenit i nadir dźwięku, aby:

Snuć miłość, jak jedwabnik nić wnętrzem swym snuje,
Lać ją z serca, jak źródło wodę z wnętrza leje,
Rozkładać ją jak złotą blachę, gdy się kuje
Z ziarna złotego, puszczać ją w głąb, jak nurtuje
Źródło pod ziemią. – W górę wiać nią, jak wiatr wieje,
Po ziemi ją rozsypać, jak się zboże sieje.
Ludziom piastować, jako matka swych piastuje.

Stąd będzie naprzód moc twa, jak moc przyrodzenia,
A potem będzie moc twa, jako moc żywiołów,
A potem będzie moc twa, jako moc krzewienia,
Potem jak ludzi, potem jako moc aniołów,
A w końcu będzie jako moc Stwórcy stworzenia.
Adam Mickiewicz, „Snuć miłość"



(-) (-)
Materiał organizatora
11 grudnia 2021
Portrety
Jarosław Fret