Opowieść podtatusiałego rockmana
W powieści Marka Zgaińskiego "Lajfting" akcja rozgrywa się zaledwie w ciągu jednego seansu terapeutycznego. Rzeczywistość trwa jednak znacznie dłużej, bo sięga nawet czasów dzieciństwa i wykracza daleko poza ściany pokoju psychoterapeutki. Narracja zbudowana jest z nieustannych dygresji. Jest poszarpana, jak życie głównego bohatera.W adaptacji Andrzeja Szczytko oglądamy na scenie li tylko to, co się dzieje w zaciszu pokoju psychoterapeutki (Katarzyna Weglicka). Bohater, były rockman (Andrzej Szczytko) opowiada o swoim spapranym życiu. Opowiada przede wszystkim o problemach z męskością, Znikają różne drobniejsze dylematy bohatera.
W konsekwencji oglądamy na scenie faceta, dla którego liczy się tylko seks. W tej adaptacji bohater wypada blado i jednowymiarowo. Na dodatek Andrzej Szczytko cały czas gra na jednej nucie. Jednowymiarowa jest także Katarzyna Węglicka.
Znając bohaterów z powieści, oczekiwałem czegoś więcej, chociażby silniejszych emocji. Spektakl przypomina słuchowisko na żywo.
Na dodatek w tle sączy się słodka muzyczka jazzowa, może typowa do seansów psychoanalitycznych. Ale w tym przypadku aż się prosi, aby bohater wymógł na psychoterapeutce zmianę muzyki, na bliższą mu ideowo. Może wtedy coś by zaiskrzyło?
Stefan Drajewski
Polska Głos Wielkopolski online
16 lutego 2012