Otwórz swoje trzecie oko

Do masażu szyszynki, małego gruczołu w mózgu uważanego niegdyś za siedzibę duszy, zachęcają w najnowszym spektaklu artyści z Teatru Porywacze Ciał.

Znajdujemy się na sesji terapeutycznej. Gra relaksacyjna muzyka, oświetla nas ciepłe światło. Irena vel Katarzyna Pawłowska i Miras, czyli Maciej Adamczyk, miłymi głosami przeprowadzają widzów przez tajniki odkrywania możliwości własnej szyszynki - małego gruczołu ukrytego gdzieś w zakamarkach mózgu, o którego funkcjach naukowcy potrafią powiedzieć niewiele więcej niż to, że jest ważny. Nie zniechęca to jednak artystów-ezoteryków. "Odkryjcie swoje trzecie oko, masujcie swoją szyszynkę" - zachęcają.

W "Szyszynce", swoim najnowszym spektaklu, Porywacze Ciał znów nas portretują w sposób ironiczny. Kilka rodzajowych scenek, które przedstawiają, dotyczy relacji, jakie tworzymy na co dzień - w pracy, w związkach, z przypadkowo spotkanymi ludźmi - i idącego z nimi w parze poczucia niedopasowania. Towarzyszymy aktorowi na castingu; muzykom interpretującym na noże i flety literacki romans; stand-uperom stawiającym pierwsze, niepewne kroki ku sławie; biegaczowi - perfekcjoniście, który stara się sprostać kreowanym przez kolorowe magazyny wymogom człowieka idealnego, i jego partnerce, która za cholerę nie może się z nim porozumieć.

Podobnych do bohaterów scenek ludzi możemy znaleźć wśród znajomych, rodziny, w telewizji, gazetach, za ścianą, wreszcie w nas samych. Jak w tym lustrze wypadamy? Przede wszystkim śmiesznie, groteskowo w swojej chęci dopasowania się do zastanej sytuacji. Bohaterowie tkwią gdzieś w napięciu między oczekiwaniami, wyobrażeniem o własnym sobie a rzeczywistością. Jak uczestniczka Wielkiej Gry, która po ośmiu latach starań wreszcie dostaje się do finału, ale odpada przy ostatnim nie tak wcale trudnym pytaniu. Jak wspomniany aktor, od którego producentka wymaga odegrania na scenie coraz dziwniejszych rzeczy, mimo że stara się o - wydawałoby się - poboczną rolę kierowcy ciągnika. Jak widzowie na ambitnym filmie w kinie studyjnym, którzy jednak w rzeczywistości przedkładają Sylwestra Stallone nad Woody'ego Allena.

Między scenkami Katarzyna Pawłowska i Maciej Adamczyk masują zbiorową szyszynkę publiczności. Tak więc, chwytamy się za ręce, uciskamy sobie karki, ciągniemy za włosy, dotykamy płatków uszu. Nie wiem, czy ktoś zdecydował się na masaż stóp sąsiada, bo i taka propozycja padła ze sceny. Jest bardzo zabawnie, luźno, niezobowiązująco. Czy masaż szyszynki pomoże nam na dłuższą metę w naszym poczuciu nieprzystosowania? Trudno powiedzieć, ale spróbować zawsze można. Kolejny spektakl w czwartek, 18.06 o godzinie 19.



Natalia Grudzień
http://Kultura.poznan.pl
22 czerwca 2015
Spektakle
Szyszynka