Otwórz swoje usta dla tych, którzy nie mogą mówić

16 czerwca w Teatrze Druga Strefa odbędzie się premiera monodramu niemieckiego reżysera i dramatopisarza Freda Apke. Podczas długiego spotkania z samym autorem spektaklu oraz z Sylwestrem Biragą, dyrektorem Teatru Druga Strefa, rozmawialiśmy o tym co jest najważniejsze w sztuce pisania oraz o tym z czym zmagają się teatry prywatne, ale przede wszystkim jak pracuje się przy "Dziękuję Tatusiu".

Czym różni się praca z aktorem przy monodramie od pracy z wieloma aktorami?

Fred Apke: To jest coś zupełnie innego i z pewnością trudniejszego. Kiedy jest wielu aktorów na scenie jest między nimi interakcja, masz wtedy większy potencjał i możliwości na, które rozkładają się między nich. Natomiast kiedy jest tylko jeden aktor musi on wykonać całą tę pracę sam. Ja właściwie nie jestem miłośnikiem monodramów lubię interakcję między ludźmi. Tę sztukę napisałem właściwie sam dla siebie, chciałem zagrać ją w Niemczech, ale kiedy poznałem dyrektora teatru Druga Strefa Sylwestra Biragę stwierdziłem, że to dobry tekst dla niego.

Czy to trudne pracować z kimś kto nie jest tylko aktorem, ale też reżyserem?

Z Sylwestrem nie. Czasem ma to swoje zalety, z nim jest to nawet ułatwienie, bo zawsze kontroluje się na scenie jako aktor. Ja też jestem aktorem, więc obaj wiemy jak to jest działać po dwóch stronach. Ale masz rację to może być kłopotliwe jeśli ktoś myśli, że wie wszystko.

Sylwester Biraga:  Ja nie lubię kiedy aktor przychodzi na próby mądrzejszy od reżysera i wymyśla sobie swój własny kierunek pracy. Wtedy, musimy rozejść się do domów, bo nie da się tak pracować, ale ponieważ wiem jak to na mnie działa to też podporządkowuje się jako aktor reżyserowi. Zwłaszcza w monodramie nie ma miejsca na kłótnie ani na przepychanki między dwoma koncepcjami reżyserii. Poza tym w naszym przypadku to Fred wie lepiej. On napisał sztukę, który dotyczy jego dzieciństwa i on to w dodatku reżyseruje, więc on naprawdę wie wszystko o tym tekście.

Mówiłeś Fred że nie lubisz monodramu więc skąd wziął się pomysł na ten?

Fred Apke: Chciałbym podkreślić, że to nie jest klasyczny monodram, kiedy ktoś wychodzi na scenę i udaje, że jest sam. Rzecz dzieje się w oficjalnym miejscu i bohater mówi do ludzi, którzy siedzą razem z nim. Nie lubię tego rodzaju monodramów, że ktoś niby siedzi w pokoju i niby gada sam do siebie nie wiadomo po co. Tutaj jest komunikacja i interakcja z widownią.

Kiedy po raz pierwszy przeczytałam o tej sztuce, pomyślałam że jest bardzo polska. Takie biesiadowanie zna chyba każde dziecko. Czy pisząc ten tekst nie myślałeś trochę o tym, że to może być akurat dobre do polskiego teatru, bo tutaj się przyjmie?

Nie, to biesiadowanie i opowiadanie sobie historii jest bardzo uniwersalne. Pochodzę z miasteczka w Niemczech gdzie tak naprawdę wszystko odbywa się podobnie. Postacie w sztuce są inspirowane ludźmi z mojego dzieciństwa. Podczas tłumaczenia mieliśmy nawet taki pomysł, żeby wprowadzić bardziej polskie sytuacje, może pozmieniać imiona, ale zrezygnowaliśmy z tego, bo ludzie i tak to dobrze rozumieją.

Kiedy pracujecie przy próbach czy nie ma przeszkód językowych? Sylwester przyznaje, że nie zna niemieckiego komunikujecie się po angielsku, mimo że tekst jest grany po polsku czy to nie jest trudne?

Nie mówię płynnie po polsku, ale tekst rozumiem w całości i wiem, kiedy aktor się myli. To nie tak skomplikowane jak się wydaje. Nie pierwszy raz pracuję w Polsce w taki sposób. Czasem to również duża zaleta, kiedy czegoś nie rozumiem, bo aktor samą grą musi mnie przekonać, że jest prawdziwy, musi znaleźć inną drogę wyrazu, żeby skupić na sobie moja uwagę. Widzę wtedy łatwiej czy czuje tekst i czy jest wiarygodny. Aktor nie jest tylko od tego, żeby mówić słowa.

Co ci się podoba w polskim teatrze, że tak często tu właśnie pracujesz?

W Polsce jest duże bogactwo dobrych aktorów. Praktycznie w każdym teatrze znajdzie się wyjątkowy talent. W Niemczech i innych krajach tak nie ma.

Jak myślisz z czego to wynika?

To coś w mentalności. Macie niezwykłą zdolność szybkiego wniknięcia w uczucia, ja przynajmniej tak to odbieram. Oczywiście też dobre szkoły i wspaniałe tradycje teatralne. Teatr jest wpisany w polską kulturę i historię. Nawet W trudnych czasach działały w Polsce teatry i pozwalały podtrzymać język i kulturę. Podoba mi się też polskie poczucie humoru. Lubię wystawiać tu sztuki, bo moje dramaty oscylują między komedią i tragedią, czasem nie wiadomo czy śmiać się czy płakać. Polska publiczność zna ten rodzaj humoru i dobrze go przyjmuje. W Niemczech nie wiele osób to rozumie. Polacy mają w swoim dorobku kulturalnym podobne tragifarsy i groteski jak te Mrożka czy Gombrowicza.

W teatrze i filmie miałeś już chyba wszystkie funkcje; byłeś reżyserem, aktorem, tłumaczem, dramatopisarzem, która z tych ról pasuje ci najbardziej?

Nie lubię tych etykietek. Tak robiłem te wszystkie rzeczy, bo jestem wykształcony jako aktor, choć teraz gram tylko trochę, dużo reżyseruję, ale to co jest mi najbliższe to pisanie. To jest zawsze na pierwszy miejscu, wypływa gdzieś ze środka mnie, a konsekwentnie reżyseria wypływa z pisania, bo jestem często proszony o reżyserowanie własnych utworów. Jako tłumacz, to po prostu mieszkałem w Norwegii i znam bardzo dobrze ten język, więc przetłumaczyłem tam kilka dramatów i nagle okazało się, że jestem "tłumaczem".

A jako aktor?

Uwielbiam grać i być aktorem, ale tylko, kiedy wybieram reżysera i sztukę. Nie lubię podchodzić do aktorstwa jako zawodu, który muszę wykonywać i biegać po teatrach, grając różne rzeczy żeby się utrzymać. Kiedy mogę wybrać, wtedy naprawdę lubię być na scenie.

Piszesz też sztuki dla dzieci. Czy jest jakaś różnica w pisaniu dla dorosłych i dla dzieci?

Nie zastanawiam się nad tym. Mam wrażenie, że cześć mnie ciągle jest dzieckiem.Kiedy piszę dla dzieci to ten mały chłopiec we mnie pisze. Nie rozgraniczam, że to tekst dla dzieci i nie zastanawiam się jak je rozśmieszać. Sam mam też dwójkę dzieci, które są bardzo krytyczne.

Co jest najważniejsze w pisaniu? Co sprawia, że sztuka jest po prostu dobra?

Ludzie muszą czuć się poruszeni i stać się trochę mniej samotni niż są, bo każdy z nas ma w sobie tę odrobinę samotności. Pragnę, żeby dzięki napisanym przeze mnie słowom poczuli się trochę lepiej. Nie jestem chrześcijaninem, ale w biblii jest jedno ważne zdanie, które oddaje istotę pisania dla teatru: Otwórz swoje usta, dla tych którzy nie mogą mówić. Chciałbym dać ludziom głos do mówienia o sprawach, które często są ukryte i o których się nie mówi często. To moje marzenie. Rozmiar zła, które dzieje się na świecie łatwo jest zmierzyć, natomiast zmian w mentalności, które niesie ze sobą sztuka już nie. Sztuka sama w sobie jest wielka nadzieją ludzkości. Może nie zmienimy nią świata, ale jeśli pod wpływem tego co robię zmieni swoje podejście do życia kilka osób to już jestem bliżej spełnienia tego mojego marzenia.



Nadia
Kulturaonline
13 czerwca 2011
Spektakle
Dziękuję tatusiu
Portrety
Sylwester Biraga