Piekło Edmonda

Publiczność nowego spektaklu Teatru Montownia z początku śmieje się niemal z każdego wypowiedzianego słowa. Wszystko wydaje się zabawne: i to, jak bohater rozstaje się żoną, i jak poszukuje dla siebie miejsca poza domem.

Ale już po kilkunastu minutach śmiech więźnie w ustach. Czujemy, że bohater jest w matni, z której nie ma wyjścia. Dramat Amerykanina Davida Mameta wstrząsa niemalże dantejską wizją nowojorskiego, a w gruncie rzeczy uniwersalnego pieklą. Wrażenie jest przytłaczające, choć nastrój osiąga się skromnymi środkami i oszczędną scenografią z rurek. Wulgarny język, brutalne odruchy towarzyszą tej upiornej podróży. Bohater "Ulissesa" Joyce\'a potrafił wrócić do domu, tytułowy Edmond traci jednak wszystko i wpada w otchłań. Spektakl nie pozostawia cienia nadziei.
(mi)



Bronisław Tumiłowicz
Przegląd nr 15/19.04
14 kwietnia 2009
Spektakle
Edmond