"Pies na krze i... w teatrze"

Teatr Miniatura przygotował wzruszający spektakl "Baltic. Pies na krze". Widzowie na premierze nagrodzili aktorów oklaskami na stojąco. Ale nic dziwnego, zachwycającą scenografię zaprojektował Mariusz Waras, muzykę skomponował sam Michał Jacaszek - utalentowany trójmiejski muzyk, a i historia jest niezwykła.

Zobaczyliśmy spektakl dokumentalny dla dzieci, opowiadający o psie, który przez kilka dni dryfował na krze (ponoć od Torunia) aż do Morza Bałtyckiego. Wycieńczonego i wyziębionego zwierzaka odnalazła załoga R/V Baltica - statku badawczego liczącego bałtyckie foki.

Barbara Gawryluk napisała o tym zdarzeniu książkę, a Romuald Wicza-Pokojski zrobił udaną adaptację i wyreżyserował.

Na scenie niby realny, a jednak nierzeczywisty, baśniowy świat. Zimowa, wigilijna (jak u Dickensa) wzruszająca opowieść. Pada śnieg, lśni rozgwieżdżone niebo, pudła ze światełkami udają bloki mieszkalne widziane z daleka, Wisłą na krze płynie pies. Po drodze różni ludzie usiłują mu pomóc. Niewiele dekoracji. Nastrój budowany jest światłem i muzyką.

Kiedy aktorzy wnoszą na scenę białą płytę, wierzymy, że to kra, na której dryfuje zmarznięty, wyczerpany pies. Baltic (bo tak nazwała go załoga statku, który go uratował) świetnie animowany przez niemal cały zespół aktorski. Oglądamy przestraszonego, trzęsącego się z zimna psiaka, zapominając, że to lalka. Pod koniec spektaklu zobaczymy, jak Baltic wygląda naprawdę, gdy wyświetlany jest film z akcji ratunkowej na morzu.

Na scenie wzruszenie przeplata się z uśmiechem, jak wtedy gdy dziecko widzi przez okno psa na krze, a rodzice mu nie wierzą. Ich dialogi budzą uśmiech na widowni.

- To tak, jak u nas w domu - skomentował siedzący obok mnie chłopczyk.

Oprawa plastyczna spektaklu zachwyci nie tylko najmłodszych widzów. Aż trudno uwierzyć, że jest to debiut scenograficzny Mariusza Warasa, artysty znanego m.in. z murali realizowanych na ścianach budynków w przestrzeniach miejskich.

Zaskoczyła mnie jego wyobraźnia, pomysły, choć zbyt szare kostiumy nie rzuciły na kolana.

Nowoczesna i piękna muzyka Michała Jacaszka to kolejny atut przedstawienia.

Romuald Wicza-Pokojski bez zbędnego sentymentalizmu, prościutko i subtelnie opowiedział tę wzruszającą historię.

Zmiany planu dokonują się płynnie na oczach widzów. W spektaklu jest wiele magii.

Zespół aktorski pod wodzą kapitana (w tej roli Andrzej Żak) sprawnie ominął wszystkie rafy i mielizny, bezpiecznie dopływając z uratowanym psiakiem do portu. Wszystko jest celowe i sensowne. Przedstawienie utrzymane jest w dobrym tempie.

Spektakl "Baltic. Pies na krze" uczy dzieci wrażliwości, nie tylko na losy zwierząt.

To kolejna udana premiera w Teatrze Miniatura, po serii spektakli kryminalnych. Z niecierpliwością czekam na kolejne propozycje nowej dyrekcji. Podoba mi się, że dyrektor Romuald Wicza-Pokojski zaprasza do współpracy wybrzeżowych twórców i szuka tematów współczesnych.

Na premierze zjawiła się Barbara Gawryluk i cała załoga statku, łącznie z kapitanem Jerzym Wosachło wraz z opiekunem psa Adamem Buczyńskim. Baltic nie przybył, bo obecność zbyt wielu ludzi zbytnio go stresuje. Od zespołu Miniatury otrzymał ciepły kocyk z logo teatru i siatkę ze smakołykami.

Po premierze załoga statku R/V Baltica podarowała dyrektorowi teatru rysunek z podobizną psa Baltica.

- W rzeczywistości nasza akcja ratownicza wyglądała bardziej brutalnie niż na scenie -opowiadał kapitan statku Jerzy Wosachło. - Mróz - minus osiemnaście stopni- dużo kry, musimy pilnować, żeby nikomu nic się nie stało. Ratując zwierzątko trzeba uważać na ludzi, nie tylko pies był w niebezpieczeństwie. Nie daj Boże jakiś wypadek, gdyby Adamowi się coś stało... A tak nawiasem mówiąc, jestem pewien, że Adam skoczyłby do wody, aby ratować psa, bo taką ma naturę.Postać kapitana, jaką zagrał aktor Andrzej Żak, bardzo mi się podobała jego postura jest co prawda bardziej posągowa, ja jestem dużo mniejszy, ale obaj jesteśmy stanowczy. To ładnie zagrana rola - chwalił.

Adam Buczynski, na morzu oficer, na lądzie inspektor Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, nie tylko wyciągnął wtedy psa z wody, ale też zaopiekował się nim.

- Baltic, kiedy nie ma wachty na statku, mieszka ze mną w Siemirowicach. Teraz mamy urlop -opowiadał pan Adam. - Ponieważ Baltic boi się wystrzałów, petard, na sylwestra przygotuję mu schron atomowy w wannie - włożę do niej kocyk i poduszkę - żartował. - Spektakl bardzo mi się podobał, aż mi się łza w oku zakręciła - dodał.



Grażyna Antoniewicz
POLSKA Dziennik Bałtycki
19 grudnia 2012