Pingwiny też mają wątpliwości

Na Arce o ósmej to niezwykle interesujący utwór niemieckiego dramaturga Ulricha Huba, który postanowił napisać sztukę o religii, ale przeznaczoną dla dzieci. Udało mu się to znakomicie, czym zainspirował Pawła Aignera. Przedstawienie powstałe na deskach Teatru "Baj Pomorski" w Toruniu jest zaproszeniem do rozmowy, zaproszeniem do zadawania pytań na tematy niby banalne, ale jednak wciąż aktualne - czy to wczoraj, czy to dziś. Czy to dla dziecka, czy to dla dorosłego. Czy to dwa tysiące lat temu, czy to dla pingwinów

Pingwiny to niezłe łobuzy. Lubią psocić, zgrywać się, gonić w kółko i pluć. Widzowie poznają je podczas zabawy, która w pewnym momencie przeradza się w sprzeczkę. A sprzeczka w kłótnię. W wyniku kłótni Trzeci Pingwin się w końcu obraża i wychodzi. Wszystko przez Tego, Który Stworzył Świat. Pingwiny zastanawiają się czy On naprawdę istnieje? Jeśli istnieje, to gdzie mieszka? I dlaczego był tak mało pomysłowy, gdy tworzył ich dom? Wszędzie tylko śnieg i śnieg. No a same pingwiny? Ptaki, a nie latają! Trzeci Pingwin jest pełen rozgoryczenia i złości – marzy o tym, żeby polecieć hen daleko! Jego próby latania spełzają na niczym i dochodzi do wniosku, że Bóg nie istnieje. Pozostałe Pingwiny są oburzone zachowaniem towarzysza.

Chwilę po odejściu obrażonego Pingwina przychodzi Gołąb, który niczym listonosz roznosi zwierzętom wieści. Są one niestety mało optymistyczne. Okazuje się, że Ten, Który Wszystko Stworzył jest bardzo rozczarowany postępowaniem ludzi i zwierząt, i postanawia zesłać na nich potop, aby zbudować świat od nowa. Jest jednak światełko nadziei dla przerażonych Pingwinów – dwa bilety na Arkę Noego, która odpływa o ósmej. Szczęśliwi z obrotu sprawy zaczynają pakować walizki. Wraca niespodziewanie obrażalski kompan, który pełen skruchy przyznaje, że są przecież przyjaciółmi i powinni trzymać się razem, a nie kłócić i obrażać. Pozostałym Pingwinom robi się głupio, że tylko one mają bilety na przetrwanie i postanawiają podjąć się szalonego zadania – przemycić na Arkę swego przyjaciela.

Padający deszcz wydaje się nie mieć końca. Arka stała się dla zwierząt i wybawieniem, i więzieniem. Ruszyć się z niej nie sposób. Najbardziej zapracowanym stworzeniem jest Gołąb, który musi wszystkiego pilnować, dopatrywać. Na jego głowie jest to, aby jedne zwierzęta nie zjadły drugich, aby wieczorem był spokój (inaczej lwy się obudzą) i aby mrówka znalazła swego zagubionego towarzysza. Na Noego nie ma niestety co liczyć – zamknął się w swojej kajucie i od kilku dni nie wychodzi. A Gołąb marzy o choć malutkim „dziękuję”…

Spektakl dla dzieci i dorosłych – tak śmiało można powiedzieć o przedstawieniu Pawła Aignera. Nietrudno się domyślić, co może zainteresować młodszą publiczność – oczywiście dialogi pełne poczucia humoru, zabawy bohaterów niczym wyjęte z podwórka, naiwne pytania o Boga czy przyjaźń oraz aranżacja sceny – niewielkiej przestrzeni z małym grajdołkiem (obsypanym śniegiem) pośrodku i miejscami dla widzów z trzech stron. Kameralna przestrzeń daje młodym widzom poczucie uczestniczenia w akcji. Pingwiny można niemal dotknąć, są na wyciągnięcie ręki. A skoro już o nich mowa… Magiczne są postacie tych trzech głównych bohaterów – dzięki niezaprzeczalnym umiejętnościom aktorskim i znakomitemu kostiumowi bawią one i rozczulają, a dziecko nie dostrzega pod przebraniem dorosłych aktorów tylko najprawdziwsze Trzy Pingwiny.

Również dorosły widz na tym przedstawieniu powinien się świetnie bawić, zaśmiewając się właściwie w tych samych momentach, co maluchy. Ponadto powinna zaintrygować go scenografia, która w połączeniu z kostiumami i muzyką nasuwa od razu jednoznaczny kontekst, a mianowicie – kulturę żydowską. Świat pingwinów tworzy stary fortepian, poprzewracane krzesła i kilka walizek różnych rozmiarów. I właśnie te walizki są niezwykle charakterystyczne dla powojennych wspomnień dotyczących narodu żydowskiego. Można je obejrzeć w Muzeum w Oświęcimiu, które powstało na terenie dawnego obozu zagłady, można także o nich przeczytać chociażby w dramacie Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk „Walizka”. Ubrania pingwinów również są stylizowane na stroje żydowskie. Całości tej metafory dopełnia znakomita muzyka odwołująca się do tradycji klezmerskiej. Piosenki wykonywane przez bohaterów są z jednej strony chwilowym oderwaniem, zatrzymaniem akcji, a z drugiej – podkreślają wymowę danej sceny, dają chwilę na zastanowienie się nad jej głębszym sensem. Perspektywa zaproponowana przez scenografa (Pavel Hubička) dodaje temu spektaklowi drugie dno, którego młody widz (zapewne) nie zauważy, ale starszy nie przegapi. I od razu inaczej wybrzmiewają wtedy słowa dramatu…

Przedstawienie „Na Arce o ósmej” stawia ważne pytania i podejmuje ważny temat, jednak widz nie odnajdzie tu patosu. Wszystko dzięki pingwinom, które w sposób bardzo prostolinijny, a nawet naiwny pytają o Boga. Przypominają dzieci. I tak jak dzieci potrafią zadziwić dedukcją oraz często naprawdę głębokimi wnioskami. Istotne treści z dramatu Huba w połączeniu z dobrym aktorstwem, kontekstową scenografią, zabawnymi kostiumami i intrygującą muzyką dają w efekcie końcowym niezwykle wartościowe przedstawienie, z którego i dziecko, i rodzic wyniosą coś dla siebie.



Małgorzata Kowalska
Teatrakcje
17 lutego 2011
Spektakle
Na arce o ósmej