Piosenki Capitolne, czyli jak w bólach rodzi się nowe

Płyty artystów wrocławskiego Teatru Muzycznego \'Capitol\'. Odświeżające spojrzenie na piosenkę aktorską czy bezwstydny zamach na tradycję?

Dawno, dawno temu z piosenką aktorską nie było problemów. Co prawda samego terminu nikt nigdy nie ujął w sensowną, encyklopedyczną definicję, ale i tak było wiadomo: wychodził aktor na scenę i śpiewał, sugestywnie przy tym interpretując. Mógł śpiewać wiersz, do którego ktoś napisał w miarę chwytliwą melodię; mógł śpiewać stary szlagier, uwypuklając mniej lub bardzie znaczące podteksty; mógł wreszcie rąbnąć jakiś kawałek kabaretowy, dodając do niego, dajmy na to, nutę tragiczną. To wszystko była piosenka aktorska, a jej matecznikiem, jej, by tak rzec, świątynią był wrocławski Przegląd Piosenki Aktorskiej. 

Ale to już było. Stara, przewidywalna i często prowadząca do bezwstydnego chałturnictwa formuła nie tyle się zużyła (bo przecież kiedy słucha się z płyty, jak Marian Opania śpiewa "W moim magicznym domu", a Joanna Kurowska "Dżidżi Amoroso", to ciągle trudno nie popłakać się z radości), co ustąpiła miejsce nowej - teraz piosenka aktorska jest polem nieustającego eksperymentu, a wrocławski teatr Capitol - organizujący od kilku lat PPA - wziął na siebie rolę laboratorium. Trudna to rola, niewdzięczna i, bywa, grożąca wydrwieniem. Bo właściwie każda z kolejnych premier sceny przy ul. Piłsudskiego to otwarcie rozdziału, który dopiero trzeba zapisać. Widz niczego nie może być pewny, zaskoczenia bywają totalne, rozczarowania częste - równie częste jak miłe niespodzianki. Bo w tym fermencie jest metoda.

Najnowszą premierę w Capitolu wyreżyserował kilka tygodni temu Wojciech Kościelniak - "Idiota" osnuty na wątkach powieści Fiodora Dostojewskiego zebrał miażdżące recenzje i jako widowisko okazał się eksperymentem zdecydowanie nieudanym. Z drugiej jednak strony: gdyby nie ten eksperyment, nie było byłoby płyty, która pojęciu piosenki aktorskiej nadaje całkiem nowy sens, a jako dzieło autonomiczne ociera się o wielkość. Otóż wszystkie songi w spektaklu Kościelniaka, do których muzykę napisał Piotr Dziubek, a słowa Rafał Dziwisz, aktorzy odśpiewali z akompaniamentem dwóch akordeonistów. Dla kompozytora było to okazją, by z instrumentu nieczęsto wykorzystywanego na teatralnych scenach wydobyć całą gamę niespotykanych brzmień, a jednocześnie scalić utrzymane w różnych rytmach i nastrojach piosenki we w miarę jednolitą całość. Niektóre z tych numerów w spektaklu pojawiają się ni stąd, ni zowąd. Ale na płycie układają się w przekonującą opowieść. "Bonończyk" w brawurowym wykonaniu Bartosza Pichera czy "Dusza hrabiny Dubarry" Aleksandra Reznikowa byłyby faworytami podczas konkursu PPA (tego obecnego, a nie z czasów, gdy jury przewodził Aleksander Bardini). Klasyczne piosenki (klasyczne - czyli z ładną, wpadającą w ucho melodią) śpiewają za to Elżbieta Romanowska ("Taka uroda") czy Magda Kumorek ("List od Nastazji"). W efektowną nadekspresję popada Cezary Studniak ("Brylantowe kolczyki"), zachwyca wokaliza Ewy Klanieckiej ("Baśń o sercu"), "Wieczne odkrywanie" (Adrian Wiśniewski) czerpie z klubowego trip-hopu, tyle że bez elektronicznego podkładu rytmicznego. Stylistycznie jest więc od Sasa do Lasa, ale ten zbiór muzycznych osobliwości, trudny w odbiorze, działa na wyobraźnię dużo bardziej ożywczo niż niejeden, znakomity skądinąd, soundtrack filmowy czy teatralny.

Druga z Capitolowych płyt ma bardziej tradycyjny charakter i dokumentuje kameralny spektakl przygotowany na fali artystycznego sukcesu "Opery za trzy grosze", spektaklu Wojciecha Kościelniaka w Capitolu sprzed kilku lat. "Ojcom i matkom wbrew" to jednak osobne przedsięwzięcie - występuje w nim zaledwie troje aktorów-śpiewaków, pogrywających na różnych instrumentach (Bogna Woźniak, Cezary Studniak i Konrad Imiela) oraz dwóch muzyków (Adam Skrzypek i Rafał Karasiewicz). Oprócz songów z "Opery..." (z "Balladą o Mackiem Majchrze" na czele) znalazło się tu miejsce na słynne utwory z mniej popularnych dzieł scenicznych Weilla ("Youkali" i "Alabama Song"). Spektakl i płyta to dzieło zespołowe, oprócz występów solowych są tu też duety i tercety. Ale wokalny ton nadaje Cezary Studniak - imitowanie przez niego timbre\'u głosu Toma Waitsa może kogoś zirytować, ale ja w tym widzę dopasowanie warunków aktora do charakteru repertuaru: taką chrypą śpiewa się o syfie tego świata najbardziej przekonująco.

** "Idiota", piosenki Piotra Dziubka i Rafała Dziwiszza ze spektaklu wg powieści Fiodora Dostojewskiego śpiewają aktorzy teatru Capitol,Luna Music 2009

** "Ojcom i matkom wbrew. Piosenki Kurta Weilla", Bogna Woźniak, Cezary Studniak, Konrad Imiela, Adam Skrzypek i Rafał Karasiewicz, Luna Music 2009



Adam Domagała
Gazeta Wyborcza Wrocław
17 listopada 2009
Spektakle
Idiota