Piotr Machalica nie gorszy od Młynarskiego

Koncert piosenek Wojciecha Młynarskiego w wykonaniu Piotra Machalicy właściwie niczym nie zaskakuje. Dojrzałe, przemyślane interpretacje tekstów, świetnie brzmiący w tych utworach głos aktora i ciekawe, wpadające w ucho aranże muzyczne składają się na bardzo udany wieczór piosenki poetyckiej, śpiewanej przez Machalicę równie dobrze, jak czynił to sam Młynarski.

Piotr Machalica właściwie od pierwszych chwil koncertu udowadnia, że zapewnienia o wyborze repertuaru "od serca", a nie z powodu koniunktury, to nie są gładkie frazesy pod publiczkę. Materiał koncertu Machalica przygotowywał przez dwa lata wspólnie z zespołem: Michał Walczak, Krzysztof Niedźwiecki i Paweł Surman. Owocem ich współpracy jest gruntownie przemyślany program piosenek, zawierający cały przekrój twórczości Wojciecha Młynarskiego.

Aktor przypomina zarówno hity Młynarskiego ("Bynajmniej", czy wykonane na bis "Jeszcze w zielone gramy" i "Róbmy swoje"), utwory znane i chętnie wykonywane przez wielu artystów ("Moje ulubione drzewo", "Nie ma jak u mamy", "Daj des"), jak i te rzadsze ("Najpiękniejszy list miłosny" czy "Taka piosenka, taka ballada", którym Machalica rozpoczyna koncert). Najlepiej jednak wypada w utworach bardziej dynamicznych, rozgrywanych w rytm tanga - "Tango desperado" czy "Blue Tango".

Oprócz tego w programie koncertu znajdują się oczywiście także piosenki przetłumaczone przez Młynarskiego - przekład "My Way" Franka Sinatry czyli "Idź swoją drogą" przygotowany dla Jerzego Połomskiego, czy brawurowy "Testament" Georges'a Brassensa. Ponadto pojawia się utwór "Dobranoc panu, panie Bzowski" (znany też jako "Kołysanka dla Bzowskiego"), który powstał na potrzeby serialu "5 dni z życia emeryta".

Na tym przegląd twórczości Młynarskiego się nie kończy. Publiczność "Mojego ulubionego Młynarskiego" oprócz wyjaśnienia m.in. skąd taki właśnie tytuł i garści anegdot, wysłucha również świetnie przez Piotra Machalicę zinterpretowanych wierszy satyrycznych, czyli "śpiewanych felietonów" Młynarskiego. Przypomniane zostają nic nie tracące na aktualności "Smutne miasteczko" czy "W razie czego przypomnijcie sobie Zdzisia".

Piotr Machalica zaskakuje swobodą i luzem, które w połączeniu z bardzo zróżnicowanym brzmieniowo, ale dobrze ułożonym programem, dają wielką dawkę pozytywnej energii. Jego interpretacje są w niemal stu procentach zgodne z powszechnie znanymi wersjami tych piosenek w wykonaniu ich autora. Co ciekawe, część z nich Machalica wykonuje nawet lepiej od Młynarskiego, który jako człowiek wszechstronnie uzdolniony akurat talentem wokalnym obdarzony był dość skromnie. Za każdym razem na pierwszym planie podczas koncertu Machalicy jest tekst i jego przesłanie, dzięki aktorowi doskonale słyszalne.

Na wyróżnienie zasługuje też trzyosobowy, bardzo sprawny zespół muzyczny pod wodzą Michała Walczaka. Dwie gitary oraz zamiennie trąbka, akordeon czy przeszkadzajki świetnie wpisały się w recital Machalicy. I właśnie w bezpretensjonalnej prawdzie i prostocie wykonania piosenek Młynarskiego tkwi ich największa siła.



Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
22 sierpnia 2017