Plemion cmentarzysko

Spektakl " Akropolis. Rekonstrukcja" powstał na podstawie dramatu Stanisława Wyspiańskiego z początku XX wieku oraz przedstawienia Jerzego Grotowskiego, który przeniósł akcję z Wawelu do obozu koncentracyjnego. Czy to rzeczywiście rekonstrukcja? Wyspiańskiego prawie tam nie ma, a o Grotowskim przypomina się

Surowa drewniana podłoga. Mnóstwo dymu, a widzowie z przodu, z lewej, z prawej strony sceny. Przed pierwszym rzędem mały basen z wodą, w którym nieruchomo siedzą aktorzy. Mają na sobie czarne ascetyczne stroje. Zamienili się w posągi. W dramacie Wyspiańskiego jest odwrotnie. Posągi stają się żywe. 

Dlaczego w Polsce dramat narodowy, który traktuje o dolegliwościach polskich realizowany jest przez obcokrajowca nieznającego języka polskiego? Czy możliwe jest porozumienie pomiędzy twórcą a odbiorcą, jeśli jeden z nich jest całkowicie wpisany w inny kontekst kulturowy? Reżyser, który jest Grekiem stara się to zrobić. Buduje muzeum, które ma obudzić w nas pamięć. Atakuje z każdej strony różnymi metodami, jakie mają pozwolić na wydobycie z człowieka jego „ja”.

W trakcie spektaklu pada pytanie: czym jest dla Polaków Akropolis, jakie miejsce mogłoby nim być? Warszawa, Wrocław…Zakopane…, ale nie ma jednej, a przede wszystkim trafnej odpowiedzi. Czy w ogóle współczesny człowiek się nad tym zastanawia? Czy myśli o tym, jakie miejsce w jego kraju jest najważniejsze? Ani widzowie ani aktorzy nie odpowiadają na nie. Mówią jednak stanowczo, że nie będzie to Auschwitz, tak jak w spektaklu Jerzego Grotowskiego.

W opisie spektaklu zostało umieszczone stwierdzenie, że ma on rozszyfrować mechanizmy jakie rządzą naszą pamięcią oraz zrekonstruować tożsamość narodową, zarówno tę zbiorową jak i indywidualną. Czy to się udało?

Spektakl trwa trzy godziny i niesamowite jest to, że nie nudzimy się na nim, oglądając kolejne sceny, które nie są ze sobą ściśle powiązane. Pierwszą cześć zajmuje rozmowa między pomnikami. Przypominają o tym, co w życiu jest ważne. Dyskutują o tym czym jest uczucie. To nauka wrażliwości i dotyku. Lekcja pożądania. Druga to próba zastanowienia się nad tym, czym jest nasze Akropolis, a trzecia to rekonstrukcja działań grupy Grotowskiego przy jednoczesnym wyświetlaniu oryginalnych zdjęć ze spektaklu z ubiegłego wieku.

Nie jest to dramat Wyspiańskiego ani powtórzenie działań aktorskich grupy Grotowskiego, jednak daje do myślenia. To świeży powiem jaki potrzebny jest reformatorowi teatru z ubiegłego wieku. Już dawno nie wyszłam z teatru zastanawiając się tak intensywnie nad tym, co zobaczyłam.

Świetna zbiorowa kreacja aktorów! Choćby dla tej grupy ludzi warto pójść na spektakl. Przypominają o tym jak ważna jest wspólnota.



Monika Nawrocka
Dziennik Teatralny Wrocław
28 lutego 2011