Pocztówka znad krawędzi

Kurtyna unosi się, ukazując widzom wnętrze mieszczańskiego domu. Hiperrealistyczną scenografię Marcela Sławińskiego i Katarzyny Sobańskiej dopełnia znakomicie wyreżyserowane światło. Jest ranek. W pokojach krzątanina; poganiane przez babcię dzieci pospiesznie pakują tornistry. Za chwilę główna bohaterka zostanie sama w czterech ścianach ciasnego świata, który skonstruowali dla niej mężczyźni. I zacznie się w tej klatce rozpadać.

Sandra Korzeniak jako Mabel jest irytująca, rzuca publiczności wyzwanie swoim niedopasowaniem. Balansuje na krawędzi przerysowania. A jednocześnie przez dwie godziny nie sposób oderwać wzroku od nierównej walki, jaką toczy ze światem. W inspirowanym filmem Johna Cassavetesa spektaklu Mai Kleczewskiej i Łukasza Chotkowskiego pada niewiele słów. Przemawiają głównie obrazy.

Ze zdwojoną siłą - nad sceną wisi ogromny ekran; kamery nieustannie śledzą bohaterów także w zakamarkach, których z widowni nie widać. W filmowych sekwencjach Kacpra Fertacza wędrujemy też w głąb wewnętrznego, przerażającego świata Mabel. Ku temu, co wyparte, nieoswojone. Senne koszmary z dzieciństwa, dwuznaczna relacja z Ojcem (świetny Antoni Gryzik), postępująca alienacja i duszna atmosfera osaczenia.

"Pod presją" to za sprawą fascynującej kreacji Korzeniak - opowieść o skrajnym niedopasowaniu do świata. O oczekiwaniach, którym Mabel nie jest w stanie sprostać, poddana nieustannej społecznej i kulturowej tresurze. Kiedy Mąż (Piotr Bułka) zjawia się w domu z grupą nieokrzesanych kolegów, bohaterka niezgrabnie próbuje odnaleźć się w roli Pani Domu. Wydaje obiad, bawi gości, ale i tak wszystko kończy się katastrofą. Jak każda próba dostrojenia własnej wrażliwości do opresyjnej normy.

A przecież niby to nic trudnego - wystarczy się uśmiechać, porozmawiać o tym, co słychać. Kilka razy prawie się udaje. Prawie.



Michał Centkowski
Newsweek Polska
12 kwietnia 2018
Spektakle
Pod presją
Portrety
Maja Kleczewska