Poczucie humoru to indywidualna sprawa

Czasami nie do końca jestem traktowany serio, lecz rozumiem tego rodzaju postawę. Oswoiłem się już z tym, że większość ludzi w taki właśnie sposób odbiera aktorów komediowych.

Z Rafałem Rutkowskim - aktorem teatralnym, filmowym i telewizyjnym, stand-uperem, - rozmawia Artur Krasicki z Życia na Gorąco.

Artur Krasicki: Jak na Pana widok reagują ludzie na ulicy, w sklepie? Traktują jak wesołka albo starają się żartować?

Rafał Rutkowski - Zazwyczaj tak, ale nie mam z tym problemu, nie czuję irytacji. Z natury jestem pogodnym człowiekiem, mam do siebie dystans, poza tym lubię się śmiać i słuchać dowcipów. Staram się nie brać życia całkiem na serio. A spotkanie z kimś, kto lubi sobie pożartować to zawsze zastrzyk pozytywnej energii.

Nie jest Pan odbierany jako komediant, niezbyt poważny

- Czasami rzeczywiście nie do końca jestem traktowany serio, lecz rozumiem tego rodzaju postawę. Oswoiłem się już z tym, że większość ludzi w taki właśnie sposób odbiera aktorów komediowych. Wydaje się im, że wywołanie śmiechu to bardzo prosta sprawa, nie wymagająca wielkiego nakładu pracy i energii. Nic bardziej mylnego. O wiele trudniej rozśmieszyć kogoś, niż wywołać uczucie smutku czy nostalgii. No i w przypadku komedii weryfikacja następuje natychmiast.

Co konkretnie ma Pan na myśli?

- Kiedy widz ogląda film obyczajowy lub dramatyczny spektakl, zazwyczaj nie wiadomo, czy się on wzrusza, czy ziewa z nudów. Nie widzimy natychmiastowej reakcji, dlatego trudno stwierdzić, jakie ma odczucia. W przypadku komedii od razu wiadomo, czy dana sztuka się podobała, bo coś albo było śmieszne albo nie. Oczywiście poczucie humoru to indywidualna sprawa, jednego rozbawi dowcip o wiewiórkach, kogoś innego o babie, która przychodzi do lekarza.

Komedia zawsze była Panu bliższa?

- Tak, ale nie tylko dlatego, że lubię się śmiać i żartować. Komediant możne powiedzieć o wiele więcej niż, dajmy na to, tragik. Ma się bowiem większe przyzwolenie, by o rzeczach ważnych mówić dosadniej, bardziej soczyście, być przerysowanym. Do każdej jednak roli, zarówno w teatrze, jak i przed kamerą, podchodzę poważnie. Nie ma większego znaczenia, gdzie gram i występuję. I tu i tam nie ma miejsca na powierzchowne traktowanie obowiązków.

Jakiego rodzaju dowcipy m śmieszą Pana najbardziej?

- Podoba mi się żart abstrakcyjny, ale też na przykład klasyczne kawały o blondynkach. Sprośne dowcipy również nie są mi obce, lubię też pośmiać się z polityków. Natomiast jeśli chodzi o moją twórczość, również tę stand-upową, czerpię przede wszystkim z rzeczywistości, z obserwowania jej. To ona mnie inspiruje, gdyż jest najlepszym scenarzystą.

Jako człowiek posiadający pogodne usposobienie, potrafi się Pan zdenerwować?

- Oczywiście. Z równowagi wyprowadzają mnie moje dzieci, tym bardziej, że kiedy jestem poirytowany one jeszcze bardziej podkręcają atmosferę, uśmiech nie schodzi im z twarzy. Na szczęście nie jestem cholerykiem, choć dobrze wiem, kto to taki, bo często ich grałem.

Lubi Pan oglądać siebie na ekranie?

- Nie przepadam. Na swoje dokonania patrzę dość krytycznie, ale rozczulanie się nad sobą, nad własnym wizerunkiem, nie ma większego sensu. Przejmowanie się swoim wyglądem, czy tym, jak się zagrało, to prosta droga do zamartwiania się i dręczenia samego siebie. Kiedy więc kończę dany film, szybko o nim zapominam. Idę dalej, nie oglądając się wstecz.

Gdzie w najbliższym czasie będziemy mogli Pana zobaczyć?

- Przede mną kilka ciekawych projektów. W listopadzie (29-30) w ramach stand-upu debiuty "Women Power" poprowadzę imprezę, gdzie swoją twórczość zaprezentują kobiety. W styczniu premiera w warszawskim Teatrze Polonia dwóch jednoaktówek: "Policji" Sławomira Mrożka i "Nocy zatracenia" Andrzeja Saramonowicza. W tym samym miesiącu wystąpię również, jako prowadzący, w największych halach w Polsce z programem "Bang 2". Cały czas gram też w trzech warszawskich teatrach oraz jeżdżę z programem "Seks, drags i kredyty". Skończyłem też nagrania do nowego programu "Joke show", którego emisję zaplanowano w Polsacie na przyszły rok.

Wolne chwile to dla Pana rzadkość?

- Jestem zapracowanym facetem, ale to rodzinę zawsze stawiam na pierwszym miejscu. To z nią spędzam wolny czas.

___

Rafał Rutkowski – jedyny stand-uper wśród aktorów. Przybliża publiczności życie faceta po 40. Bacznie obserwującego życie społeczno-polityczne, a także dzielącego się spostrzeżeniami charakteryzującymi dojrzałą głowę rodziny, starającego odnaleźć się w trudnych rolach męża i ojca. Wielokrotnie występował ze swoim programem stand-up comedy w TVP2 w programie Tylko Dla Dorosłych.



Artur Krasicki
Życie na Gorąco
29 listopada 2019
Portrety
Rafał Rutkowski