Poczuj serce dżungli

Spektakl „Księga dżungli" to opowieść o naturalnych prawach i potędze dżungli. Jest historią o jej mieszkańcach. To ważny głos uwrażliwiający na postrzeganie przyrody.

Ale od początku. Plakat autorstwa Dariusza Panasa zapowiada przeżycie wielkiej przygody. Niesamowicie nasycone odcienie zieleni, spoza której wyłaniają się wnikliwe oczy pantery, wywołują lekki niepokój. Za nią przedziera się ledwo zauważalne potężne cielsko węża. I szalejące w powietrzu małpki. Jasno czytelne dla dzieci znaki obrazujące dżunglę i jej mieszkańców. Co więcej, kolorystyka plakatu kipi wprost nieokiełznaniem barw, tajemnic, instynktów.

Nie po raz pierwszy reżyser Daniel Arbaczewski przygotował spektakl dla dzieci wspólnie z scenografem Dariuszem Panasem oraz Martą Bury specjalizującą się w choreografii. A także i z Hubertem Pyrgiesem, autorem muzyki i wokalu. Tym razem język literatury przełożył na język muzyki oraz choreografii. Jest to przedstawienie bez słów, bo jakże może być inaczej, skoro reżyser zaprasza dzieci i dorosłych do samego serca dżungli. Spektakl powstał na motywach zbioru opowiadań „Księga dżungli" Ruyarda Kiplinga. Autorem scenariusza jest również Daniel Arbaczewski.

W przedstawieniu są dwa rodzaje narracji. Muzyczna oraz choreograficzna, czyli główne konstrukty spektaklu. Taka koncepcja reżyserska to ogromne wyzwanie dla realizatorów i aktorów, a przede wszystkim dla najmłodszych widzów. Muzyka „opowiada" historię Mowgli'ego. Kreuje nastrój, obrazuje charaktery zwierząt. Ich emocje, instynkty, zamierzenia i działania. Swoje dźwięki pełne napięcia i niepokoju ma postać tygrysa Shre Khana oraz niedźwiedzia Baloo, którego kompozytor otacza jasnymi, ciepłymi przyjemnymi w odbiorze tonacjami. Ileż miłości, instynktu matki, a także rozpaczy wyraża muzyka, opowiadając o wzajemnych relacjach pomiędzy matką-wilczycą a „ludzkim szczenięciem". Jak pogodnie towarzyszy Mowgli'emu podczas jazdy na grzbiecie słonia. Hubert Pyrgies skomponował prawdziwą muzyczną opowieść w stylu beatbox. Możliwości brzmieniowe, jakie on daje, sprawiają, że odgłosy dżungli są jak prawdziwe. Są małpie piski, skrzeczące i ostre krzyki papug, ptasie śpiewy, trzask gałęzi, odgłosy skradania się. Oprócz tych akustycznych efektów, słychać i plemienne śpiewy, okrzyki oraz inne efekty wokalne. Dżungla jawi się jak żywy, tętniący energią organizm, w którym każda rzecz ma swoje miejsce i potrzebna jest do tego, by funkcjonowała jak część całości.

I choreografia. Prawdziwy majstersztyk. Aktorzy Baja Pomorskiego dali popis swej kondycji fizycznej, idealnie naśladując zwierzęce zachowania. Dynamizm ich gry porywał widownię. Ich ruchy, gesty, mimika perfekcyjnie ilustrowały przeżywane przez zwierzęta emocje. Oddawały sens zdarzeń. Krzysztof Parda, Marta Parfieniuk- Białowicz, Edyta Łukaszewicz-Lisowska, Dominika Miękus, Krzysztof Grzęda, Andrzej Korkuz i Andrzej Słowik stworzyli niebywale sugestywny obraz zwierzęcej społeczności. Każdy raz to grał określone zwierzę, innym znów razem z innymi kreował stado rządzące się już zupełnie innymi regułami zachowania. Zachwycali mimiką, jasnymi przekazami wyrażanymi gestami. Czasami wprost eksplodowali emocjami. I jeśli do tego dodamy tak charakterystyczne dla beatboxu wokale czy naśladowanie dźwięków, to nie dziwi fakt, że przestrzeń muzyczna tego wieczoru wybrzmiała w sposób nadzwyczajny.

A w samej dżungli dzieje się wiele. Baghera, czarna pantera, ratuje ludzkie niemowlę, które Shre Khan, tygrys budzący postrach w dżungli, potraktował jako zdobycz. Akela, przewodzący wilkom, przygarnia je. Jednak urazy potrafią pchać do najgorszych czynów. I tak jest z tygrysem, który staje się śmiertelnym wrogiem chłopca i buntuje wilki przeciwko niemu. I jest to początek ciekawie zobrazowanych scenicznych wydarzeń. Reżyser tak skomponował spektakl, że poszczególne sceny zachowały idealne proporcje czasowe i rytmiczność.

Lecz żeby fabuła sceniczna oraz jej związki przyczynowo-skutkowe w tej muzyczno-choreograficznej narracji stały się dla młodej publiczności jasne, Daniel Arbaczewski wprowadza postać Opowiadacza. Występujący w jego roli Jacek Pietruski, niczym tajemniczy Mag pochylony nad zminiaturyzowanym planem sceny w swojej pracowni, posługując się mikro-lalkami, animuje zdarzenia sceniczne. Zapowiada to, co za moment wydarzy się na scenie oraz równolegle obrazuje ich przebieg. Bardzo ciekawy to zabieg reżyserski.
Mało tego, wszystko to, co dzieje się w jego małym „teatrzyku", przy pomocy kamery przenosi się na okrągły ekran usytuowany przy kulisie. To także sygnał nieustannego monitorowania tego, co dzieje się w dżungli. To znak, że ktoś programuje działania zwierząt? Ale jest także głos zza sceny (Jacka Pietruskiego), opowiadający o tym, co dzieje się w dżungli i dlaczego, a także jakie są tego skutki.

A wszystko to rozgrywa się pomiędzy zielonymi wysokimi bambusami, których liście powiewają jak chorągiewki dzięki videoprojekcji imitującej azjatycką dżunglę. Bo podstawowym materiałem, z którego Dariusz Panas zaprojektował scenografię jest bambus. W Indiach to znak przyjaźni, wymieniany obok wody jako eliksir życia, posiadający najwięcej energii. Z bambusowych rur o różnym przekroju, powiązane sznurami powstały szkielety sześcianów, prostopadłościanów. To ruchome elementy scenografii, pełniące w spektaklu różne role. Między innymi raz stają się klatką, innym razem bezpiecznym schronieniem, to znów instrumentami muzycznymi. I kiedy aktorzy uderzają w nie, jakże różnymi dźwiękami przemawia bambus. Jakże naturalną i pierwotną można wydobyć z niego muzykę. To także przesłanie w stronę dzieci o tym, jak piękne i czyste dźwięki wydaje dżungla czy puszcza, nieskażona ludzką mową.

Ciekawą rolę wyznaczył też reżyser lalkom. Bo Mowgli to perfekcyjnie wykonana lalka, ożywiana przez kilkoro aktorów w roli wilków, małp. Animacja Mowgli'ego prowadzona jest w taki sposób, by pokazać, że niezależnie od tego, gdzie się znajduje, czy to wśród zwierząt, czy ludzi, jest przez nich „prowadzony". Jest w ich rękach niczym marionetka. A i on sam nabiera nawyków grupy, w której się znajduje. Pojawiają się też małpki z plemienia Bandar Log, „żyjącego gdzieś na skraju dżungli", bardzo żywe i pomysłowe. Niewielkich rozmiarów lalki małpek zawieszone na linkach na wysokich bambusowych rurach są tak pomysłowo i precyzyjnie ożywiane przez aktorów, że sprawiają wrażenie żywych zwierzątek. A do tego wykonane z prętów bambusa, papieru, sznurka - maski wilków, małp, niedźwiedzia Baloo, czy szakala Tabaqui. Urzekają swoją lekkością, pomysłowością i oddają bardzo dokładnie cechy fizyczne zwierzęcia, którego są plastycznym znakiem. A do tego kostiumy. Z jak ogromnym wyczuciem barw zostały poddane w teatralnych pracowniach najpierw procesom farbiarskim, a potem w rękach krawcowych zamieniły się w ubiory maskujące obecność zwierząt w dżungli. Ale w tym jest również ogromna zasługa mistrzów-operatorów sterujących z kabiny światłem. Bowiem to przedstawienie swą wyjątkową wizualność zawdzięcza właśnie reżyserii światłami. To one powodują, że kolorystyka tego spektaklu dosłownie współgra z jasnością dnia i ciemnością nocy. Z barwami zwierząt i drzew. I to światło w pewnym momencie generuje barwę białą i czerwoną na ogromnej płachcie materiału przywiązanego do bambusa, która po zwinięciu staje się oszczepem. Oszczep ten Mowgli zręcznym ruchem wbija w ciało swego odwiecznego wroga tygrysa Shre Khana. Jednak chłopak nie wydaje się być zadowolony z tego, co zrobił. Scena ta daje widzom szansę na jej niejednoznaczne odczytanie.

A stąd już blisko do przesłania spektaklu zawierającego się w końcowych słowach narratora – „(...) nikt nie ma prawa krzywdzić, ani zabijać dla przyjemności. Ani zwierzę, ani człowiek. Takie jest prawo zwierząt, i takie jest prawo dżungli. Ludzie czasem o tym zapominają".



Ilona Słojewska
Dziennik Teatralny Toruń
25 listopada 2017
Spektakle
Księga dżungli