Pod kloszem złudzeń i wyobrażeń

Spektakl "Nagle, zeszłego lata" w reżyserii Krzysztofa Knurka to najnowsza propozycja Teatru im. Adama Mickiewicza w Częstochowie. Przedstawienie to oparte na przesyconym emocjami tekście Tennessee Williamsa jest opowieścią, w której czuć mocno napięcie związane z ukrywanymi tajemnicami, jak i walkę o prawdę, która nie zawsze jest czysta.

Historia jest ciekawa ponieważ nie ma w niej tradycyjnego przebiegu rzeczy. Najważniejszy wątek spektaklu, czyli śmierć Sebastiana Venable, już się wydarzyła. Nastąpiła nagle, zeszłego lata, a teraz pozostali próbują dalej żyć z tym faktem. Niestety nie wszyscy potrafią się pogodzić z tym tragicznym wydarzeniem. Prawdziwą historię zdarzeń zna tylko jedna osoba - jego kuzynka Katarzyna Holly (w tej roli Marta Honzatko), była ona jedynym świadkiem ostatnich chwil jego życia. Matka Sebastiana, apodyktyczna i zgorzkniała Pani Venable (Agata Ochota) stara się za wszelką cenę zatuszować, nie do końca pasującą do stworzonego przez siebie obrazu syna, historię opowiadaną przez Katarzynę. W grę wchodzi kosztowny zabieg lobotomii, mający zlikwidować niewygodne wspomnienia towarzyszki ostatnich dni Sebastiana, który ma przeprowadzić doktor Cukier (Adam Machalica). Dla Pani Venable nie ważne są pieniądze, których jej nie brakuje, najważniejszy jest obraz syna, który stworzyła i pielęgnuje, jak ogród, który po nim pozostał.

W tle całej historii jest też rodzina Katarzyny - jej matka, Pani Holl (w tę postać wcieliła się Małgorzata Marciniak) oraz brat Grzegorz (Maciej Półtorak). Są oni ubogimi krewnymi Pani Venable, którym w testamencie Sebastian przepisał swój majątek. W swoich poczynaniach są nieporadni i czasem nie potrafią się zachować, jak również ukryć tego, że pragnęli by jak najszybciej otrzymać obiecane pieniądze. Wydają się oni tak zdesperowani, że są w stanie poświęcić dobro Katarzyny i poddać ją leczeniu, po to tylko aby móc w końcu się wzbogacić.

Natomiast postacią, która może w jakimś stopniu nawiązuje nić porozumienia z Katarzyną Holly jest siostra Radość (Teresa Dzielska). Jest ona jej opiekunką w szpitalu psychiatrycznym. Początkowo może jednak wydawać się, osobą nazbyt kontrolującą ją i ograniczającą, jednak w momentach kryzysu tylko w niej znajduje ona oparcie. Podobną postacią do siostry jest Pani Foxhill, która jest niezrozumiałym połączeniem gospodyni-robota Pani Venable ( Agnieszka Łopacka). Ciężko jest właśnie rozpoznać, czy jest to robot - na samym początku spektaklu ma wymieniane baterie i jej styl bycia jest pozbawiony emocji, natomiast w niektórych momentach wykazuje strach w stosunku do swojej mocodawczyni. Jej podobieństwo do siostry jest stosunek do Pani Venable, też stanowi jej oparcie i jest jej jedyną towarzyszką.

Patrząc na poziom aktorski to jest on mniej więcej wyrównany. Postaciami, które najbardziej zwróciły moją uwagę, jako widza to Katarzyna Holly i Pani Venable. Kreacja Marty Honzatko była dosyć prosta, ale wiarygodna. Grając młodą dziewczynę, która jest niezrozumiana przez resztę świata, mimo wszystko pozostaje nieugięta w swojej prawdzie. Natomiast Pani Venable grana przez Agatę Ochotę, również bezkompromisowa, ale zarazem bezwzględna i surowa również dążyła do uznania tylko swojej racji. Na drugim aktorskim biegunie pozostaje Adam Machalica, który wypadł z całego zespołu najsłabiej.Jego postać była płaska i nie wyrazista. W osobie doktora Cukier brakowało głębi, pewnego rodzaju fiksacji stosunku do swojego zawodu i przypadku Katarzyny. Był po prostu reportażystą chcącym uzyskać jak najwięcej informacji o wydarzeniach z ubiegłego lata. Oprócz jego postaci raził mnie wybór Macieja Półtoraka do roli Grzegorza. Oczywiście jego gra nie budziła zastrzeżeń, ale moim zdaniem tę postać powinien grać znacznie młodszy aktor. Przecież wspomina on o podjętych studiach i wyborze bractwa na uczelni, a mężczyzna w średnim wieku wypowiadający tę kwestię razi fikcją.

Natomiast ogromną zaletą Częstochowskiej inscenizacji jest scenografia autorstwa Ricardo Pardo. Zwisające nad sceną, jak i nad całą widownią liany oraz żywe kwiaty sprawiły, że jako widz mogłem poczuć się częścią tego przedstawienia. Taki zabieg sprawił, że widzowie stają się niemymi obserwatorami, którzy przyglądają się bohaterom z wewnątrz ich świata, nie ingerując w niego. Również stworzony w ten sposób ogród staje się realistyczny. Trochę tylko żal żywych roślin, ponieważ są one przesadzane z donic do ziemi, a nawet momentami przewracane i kopane w trakcie sztuki. Jednak mimo tej kwestii ich użycie znacznie ożywiło przestrzeń sceny. Miłym akcentem jest również muzyka Kate Bush, która została wykorzystana w spektaklu. Stanowi ona lekki przerywnik w tej zagmatwanej i momentami ciężkiej historii.

"Nagle, zeszłego lata" w reżyserii Krzysztofa Knurka, to propozycja ciekawa. Co warto zaznaczyć estetyczna dla oka i miła dla ucha. Sam reżyser stworzył dobry spektakl, na bazie własnego tłumaczenia, a historia Tennessee Williamsa to mimo wszystko piękna opowieść o oddaniu mimo wszystko, gdzie nie liczą się obrane środki i metody do uratowania swojej prawdy.



Paweł Kluszczyński
Dziennik Teatralny Katowice
20 maja 2019
Portrety
Krzysztof Knurek