Podglądanie ciągle w modzie

Najsłynniejsza sztuka "Czego nie widać" Michaela Frayna w świetnej i zabawnej inscenizacji w Teatrze Kwadrat.

Humorysta, filozof, lingwista, dramatopisarz, nowelista i prezenter telewizyjnych programów dokumentalnych. Z fascynacji prozą Czechowa zrodził się jego "Dziki miód" oraz przekłady "Wiśniowego sadu", a także "Potęgi ciemnoty" Tołstoja. Pisząc dla teatru, najczęściej korzystał ze swych doświadczeń dziennikarskich i reporterskich. Pracował m.in. jako felietonista w dzienniku "The Guardian", potem w tygodniku "Observer".

Zwróciłem uwagę na to wszystko, "czego nie widać" w świadomości milionów czytelników na świecie na temat Michaela Frayna. Ci ambitniejsi wymienią jego sztukę "Kopenhaga", opowieść o jednej z największych zagadek II wojny światowej, spotkaniu dwóch słynnych fizyków Bohra i Heisenberga w 1941 roku w Kopenhadze. Spotkaniu, które być może wpłynęło na to, że Niemcy nie mieli bomby atomowej.

Była jeszcze "Demokracja" o politycznych i etycznych kulisach rządów kanclerza Willy'ego Brandta i jego upadku. Oba te utwory przemknęły przez nasze sceny, zyskując uznanie, ale prawdziwym hitem jest "Czego nie widać".

Premiera w Teatrze Kwadrat to już 40. wersja tej sztuki w Polsce. I czwarta w Warszawie. Michael Frayn obecny na premierze w Kwadracie powiedział mi o tej inscenizacji Andrzeja Nejmana wiele ciepłych słów. I komplementy są w pełni uzasadnione.

"Czego nie widać" to zabawna, ponadczasowa i precyzyjnie napisana opowieść o teatrze i kulisach przygotowań do premiery. O tym, czego przeciętny widz nie jest w stanie zrozumieć, bo widzi tylko efekt końcowy. To także mnóstwo wciąż aktualnych dialogów (tłumaczenie Małgorzata Semil i Karol Jakubowicz) odsłaniających ludzkie śmieszności. Scenografia Wojciecha Stefaniaka daje wrażenie, że Kwadrat dorobił się sceny obrotowej.

Sukces spektaklu wynika z precyzyjnej reżyserii i aktorstwa. Serialowe gwiazdy trzymane są żelazną ręką, co z pewnością nie było łatwe. Świetna jest Lucyna Malec, jako pełna uroku i zagubiona w rzeczywistości Dotty Otley. Dla Grzegorza Wonsa to już drugie (po Współczesnym) spotkanie z utworem, tym razem wciela się w ponurego włamywacza.

Nie tylko urodą przyciągają widza Marta Żmuda-Trzebiatowska i Katarzyna Glinka. Paweł Domagała i Michał Lewandowski ujawniają finezyjne poczucie humoru, Jacek Łuczak sprawdza się jako reżyser Lloyd Dallas, a Andrzej Andrzejewski bez pomocy kaskadera wykonuje "sceny poślizgu". Nie można też pominąć roli sardynek...



Jan Bończa-Szabłowski
Rzeczpospolita
24 listopada 2016
Spektakle
Czego nie widać