Podkolesin ucieka

"Ożenek" Mikołaja Gogola w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej jest zrealizowany poprawnie i z dbałością o XIX-wieczne klimaty (biała suknia Agafii i mundur nie do zdarcia z zielonego sukna Żewakina). Ale brakuje w nim odrobiny szaleństwa. Koniecznego, by ze sceny posypały się iskry zjadliwego humoru

"Ożenek" jest o ludziach, którzy - i dziś także - żenią się z miłości albo dla pieniędzy lub nie żenią wcale. Także i dzisiaj bywają samotni - z wygody, czasem z konieczności. Często również są niezdecydowani, chociaż chcieliby coś ze swoim życiem zrobić. 

Te problemy w „Ożenku” w reżyserii Remigiusza Cabana nie zostały dopowiedziane. Większości postaci o wyraziście zarysowanych charakterach przez samego Mikołaja Gogola nie przemyślano i nie dopracowano do końca. Akcja przebiega anemicznie - mimo wysiłków energicznej swatki Fiokły - w tej roli bryluje Barbara Napieraj i sympatycznego intryganta Koczkariewa - Robert Żurek niepotrzebnie i mało zgrabnie kalkuje tu Czesława Wołłejkę. 

Kontrastowo wobec tej dwójki, oszczędnie i bez przerysowań, ale również i bez fajerwerków gra nieśmiałego Podkolesina Robert Chodur. Na szczęście nie kalkuje nikogo. Jego Podkolesin jest nieco infantylnym marzycielem. Zaloty do Agafii pod dyktando Koczkariewa nie bawią go i niewiele obchodzą. Sama Agafia, grana przez Agnieszkę Smolak-Stańczyk, jest znudzoną dziewczyną, o bliżej nieokreślonym usposobieniu. Jej ciotka Arina Pantelejmonowna - w udanej, konsekwentnie przeprowadzonej kreacji Marioli Łabno - Flaumenhaft, kobietą znającą życie i nim zdegustowaną. Twardą i w gruncie rzeczy całą tą sytuacją znudzoną. Czujną, przebiegłą, szorstką i na swoim punkcie nadwrażliwą. Z nieodłączną cygaretką w ustach lub w dłoni.

Takiej wyrazistości mają za mało zewnętrznie prawidłowo obsadzeni w rolach zalotników: Jajecznica - Piotra Napieraja, Żewakin - Wojciecha Kwiatkowskiego, Anuczkin - Przemysława Sejmickiego i Starikow - Marka Kępińskiego. Jedynie Jajecznica - jegomość grubawy i prostacki, stosunkowo najlepiej jest spośród nich określony jako postać sceniczna i najkonsekwentniej zagrany. Anuczkin - śmieszny i przekonywujący tylko wtedy gdy dopomina się by przyszła jego małżonka znała język francuski. Emerytowany oficer marynarki Żewakin - najlepszy w chwilach zwierzeń z pobytu na Sycylii, kiedy opowiada o uroczych Włoszeczkach - pączuszkach. Starikow - jest jedynie obecny. Te role - zwłaszcza w sytuacjach, w których postacie muszą tworzyć pomiędzy sobą wzajemne relacje - rozwijają się rutynowo. Po wyjściu z teatru już się ich nie pamięta, tak są wyrwane z kontekstu. Łatwiej zapamiętać parę służących, granych starannie i z nerwem przez Karolinę Dańczyszyn i Adama Mężyka.

Koniec spektaklu jest udany: Podkolesin zgodnie z wolą Mikołaja Gogola czmycha przed ożenkiem. U Remigiusza Cabana ucieka jednak nie tylko ze swego scenicznego świata, lecz - dosłownie - ze sceny, gubiąc się wśród publiczności. W domyśle - wybiega również z budynku teatru i podąża nie wiadomo gdzie. Bardzo odpowiednia, współczesna metafora o samotności i izolowaniu się od świata. Dobrze trafione podparcie tezy, że śmiejąc się z kogoś na scenie, czasami śmiejemy się z siebie.



Andrzej Piątek
Dziennik Teatralny Rzeszów
7 kwietnia 2011
Spektakle
Ożenek