Podróż w krainę musicalu

Najsłynniejsze utwory z musicali z muzyką na żywo, tańcem i pięknymi kostiumami - tak wygląda najnowsza premiera Teatru Polskiego w Szczecinie "Musical Show".

Teatr Polski od dawna realizuje spektakle, w których muzyka i śpiew odgrywają wiodącą rolę. Nic dziwnego, zespół aktorski jest bardzo uzdolniony wokalnie i tanecznie, a rozbudowa głównej siedziby teatru i przeprowadzka do gościnnych wnętrz Nowego Browaru w Szczecinie sprzyja tego typu produkcjom.

Tym razem realizatorzy postanowili zaprezentować najpopularniejsze przeboje ze słynnych musicali. Uzdolniony wokalnie zespół, posiłkowany gośćmi stworzył widowisko z ogromnym rozmachem. "Kabaret", "Chicago", "Upiór w operze", "Hair", "Koty" - to tylko niektóre tytuły, które widownia witała z ogromnym entuzjazmem. Każdy utwór to w zasadzie perełka. Zaczyna się od mocnego uderzenia, bo cały zespół wkracza na widownię śpiewając "Willkommen" z musicalu "Kabaret", a potem słyszymy "Phantom of the Opera". Liza Minelli musiała być dużym natchnieniem dla wykonawców, bo jednym z mocniejszych punktów spektaklu jest utwór "Mein Herr" również z "Kabaretu".

Również utwory z musicalu "Chicago" wypadły znakomicie. "When You're Good to Momma" czy "Cell Block Tango" w wykonaniu kilku artystek, połączone ze świetną choreografią i kostiumami, wywołały szaleństwo na widowni.
Nie zabrakło takich musicali jak "Blues Brothers", "Mamma Mia" czy "Gease", gdzie sceny zbiorowe urzekały widzów kolorami i tańcem.
Wokaliści pokazali absolutnie wysoki poziom. W końcu nie tak łatwo zaśpiewać piosenkę Barbry Streisand. No i nie wszystkie utwory potraktowali całkiem serio, ale z przymrużeniem oka. Jeśli ktoś zobaczy "How Deep Is Your Love" Bee Gees, zrozumie, o czym mówię.
Dobrze, że realizatorzy zdecydowali się na muzykę graną na żywo. To w zasadzie w tego typu przedstawieniach powinien być już standard, ale czasami jeszcze słyszymy muzykę z taśmy, nawet w słynnym Moulin Rouge w Paryżu. Ale Teatr Polski ma Krzysztofa Baranowskiego, który odpowiada za oprawę muzyczną i to jest wielki plus. Zespól złożony z kilku muzyków stworzył rockowo-popowe aranżancje, które godnie zastąpiły w niektórych utworach orkiestrę.
Katarzyna Banucha, stała współpracowniczka Teatru Polskiego, tradycyjnie już przygotowała piękne kostiumy, oddające klimat i atmosferę poszczególnych utworów.

A jednak czegoś zabrakło. Zabrakło mi myśli przewodniej tego spektalu. Miałam wrażenie, że ktoś wysypał z worka piosenki-perełki i pokazał je w przypadkowej kolejności. W teatrze oczekuję teatru. Musicale mają fabułę albo przynajmniej jej zarys, wtedy utwory pojawiają się według przemyślanej kolejności. W przypadku "Musical Show" tego nie poczułam. Miałam wrażenie, że jestem po prostu na koncercie z największymi przebojami. A szkoda.

Ale "Musical Show" to spektakl, który na pewno warto zobaczyć i usłyszeć wielkie przeboje w profesjonalnym wykonaniu. Przecież nigdy nie mamy ich dość. Nucimy je pod nosem, śpiewamy razem z wykonawcami, kiedy je słyszymy w radiu lub telewizji. W Teatrze Polskim też będziemy mogli pośpiewać. Nawet jest to wskazane.



Małgorzata Klimczak
Materiał Teatru
28 września 2020
Spektakle
Musical show