Poetka miłości

Każdy zakochany przeczytał choćby jeden jej wiersz. Sama przeszła trzy małżeństwa – dopiero ostatnie było udane. Dorastanie w artystycznym domu sprawiło, że wyjątkowo oryginalnie widziała świat.

- Maria Pawlikowska-Jasnorzewska była córką słynnego malarza Wojciecha Kossaka i siostrą satyryczki oraz pisarki Magdaleny Samozwaniec
- Jej poezja zyskała uznanie współczesnych jej twórców. Przetrwała próbę czasu, jest czytana do dziś
- Przeszła trzy małżeństwa. Dopiero ostatnie, z wojskowym Stefanem Jasnorzewskim było udane
- Opowieść o emocjonalnych przejściach poetki możemy odnaleźć w jej twórczości
- Pawlikowska-Jasnorzewska urodziła się 24 listopada 1891 r.

"Wolałabym, by mnie Mickiewicz chciał całować,/ niż by mnie chciał słuchać" - pisała w "Złotych myślach kobiety". Ten trochę ironiczny, trochę zabawny wers mówi wiele o Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej zarówno jako o poetce, jak i o osobie. Lilka, jak nazywano ją w rodzinie, była obdarzona zmysłem obserwacji, poczuciem humoru, niezwykłym talentem do zestawiania ze sobą słów, ale i tęsknotą za uczuciem.

W "Kossakówce" najlepiej
Otoczenie, w którym poetka dorastała, silnie wpłynęło na jej sposób postrzegania świata.

Maria urodziła się w 1891 r. w rodzinie artystycznej – mężczyźni malowali, kobiety pisały. Ojciec poetki, Wojciech Kossak to współautor "Bitwy pod Racławicami"; brat Jerzy to malarz-samouk, który nie chce się kształcić na uniwersytecie i woli obserwować na przykładzie malarstwa ojca i dziadka, Juliusza. Siostra Marii, Magdalena, znana z ciętych ripost i złośliwych komentarzy, przyjmie przydomek "Samozwaniec" i stanie się pierwszą damą satyry Drugiej Rzeczypospolitej.

Lilka, jak mówi się na Marię w domu Kossaków, chłonie atmosferę artystycznego domu – rodzice nie posyłają jej do szkoły, dziewczynka pobiera domową edukację. Magdalena Samozwaniec wspominała w swoich pamiętnikach, że obie miały szczęśliwe dzieciństwo, dorastały w zamożnym domu i niczego im nie brakowało (później, w dorosłym życiu, to właśnie do "Kossakówki" uciekały po kolejnych nieudanych małżeństwach). Dziewczynki hołubiły rodziców, ale specjalne miejsce w ich sercach miał ukochany ojciec. W życiu Marii było jednak coś, co jej doskwierało i miało tak być przez całe życie – choroba. Badacze podejrzewają skoliozę; podają też, że poetka przez całe życie nosiła gorset ortopedyczny.

Choć z listów oraz wspomnień bliskich Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej można wnioskować, że wada postawy wpływała na jej samoocenę, to nie zdominowała jej całkowicie. Poetka była świadoma uroku, który miał swoje źródło w inteligencji i niezwykłym talencie poetyckim.

Z miłością nie ma łatwo
Miłość to jeden z głównych tematów w poezji Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Na tę prawdziwą musiała jednak w życiu trochę poczekać.

Pawlikowska-Jasnorzewska wychodziła za mąż trzy razy. W 1915 r. poślubiła porucznika Władysława Janotę Bzowskiego. Jak pisze Sławomir Koper, było to małżeństwo zawarte w pośpiechu, a małżonkowie wyznawali inny system wartości. Różnili się także intelektualnie – mało kto w tej dziedzinie mógł dorównać Marii Kossak... Magdalena pisała o tej parze, że są jak "domowy kogut z orlicą". Małżeństwo zostało unieważnione w 1919 r. Taka operacja kosztowała wiele – zarówno wymagała protekcji, jak i ogromnych nakładów finansowych. Dzięki interwencji Wojciecha Kossaka udało się ją przeprowadzić i Maria wróciła do Krakowa. Przez krótki czas brała udział w zajęciach na ASP.

W 1919 r. wyszła za mąż za Jana Gwalberta Henryka Pawlikowskiego, pisarza i znawcę folkloru podhalańskiego. Dla męża przeprowadziła się do Zakopanego i zamieszkała z jego specyficzną rodziną. Jak opisywała Magdalena Samozwaniec, atmosfera w domu męża była przytłaczająca. Gdy Marii zdarzyło się przy stole powiedzieć coś oryginalnego, zapadała cisza. Rodzeństwo męża patrzyło po sobie, potem zerkało na rodziców – i wszyscy wybuchali śmiechem. Maria wybaczała mężowi wiele, ale Pawlikowski przekroczył wszelkie granice, gdy nawiązał romans z tancerką Wally Konchinsky, która zaszła w wyniku tego związku w ciążę. Małżeństwo było skończone w 1921 r., rozwód sfinalizowano w 1929 r. Co ciekawe, Maria Pawlikowska złożyła w sądzie wniosek o odszkodowanie za zniszczenie małżeństwa. Sprawę wygrała, Pawlikowski musiał jej zapłacić 10 tys. dolarów. Miał z tym bardzo duże problemy.

Pawlikowska znów wróciła do Warszawy. Wydawało się, że będzie już jak w jej wierszu, "Ofelia": "Ach, długo jeszcze poleżę,/ w szklanej wodzie, w sieci wodorostów,/ zanim nareszcie uwierzę,/ że mnie nie kochano po prostu". Ale dwa lata po rozwodzie, w 1931 r. zdecydowała się spróbować po raz trzeci. Wyszła za Stefana Jerzego Jasnorzewskiego, porucznika lotnictwa. Jego żoną została do końca życia. Miłość do Jasnorzewskiego była zupełnie niespodziewana, i dla Marii, i dla Stefana. Ona uległa przystojnemu, pełnemu wdziękowi, dziesięć lat młodszemu wojskowemu. On podziwiał jej talent, oryginalność, trafność obserwacji. Zachowały się ich listy z czasów małżeństwa. Ona pisała do niego: "Loteczku", on do niej: "Lileczko" albo "Bajbaku". Ona: "potrzeba mi bardzo Twojego miłego widoku" (1942), on: "Robaczko mała, mieszkająca w moim sercu jak w róży" (1941). Ona: "Dlaczego się Panek nie wyszczególnia. Bardzo proszę pisać" (1944). On: "Czy już przeszedł podły katar? Jak się czujesz, Robactwo? Jestem przekonany, że już dobrze. Odżywiaj się tylko, bo jak nic nie jesz i nie pijesz, to wszelkie świństwo, na psa urok, może się przyplątać" (1941).

Takie było szczęście, na które Pawlikowska-Jasnorzewska najwidoczniej czekała.

Poetka wybitna
Z turbulencjami w życiu prywatnym Pawlikowska-Jasnorzewska radziła sobie przy pomocy swojej twórczości – nie wahajmy się powiedzieć, wybitnej. Zadebiutowała trzema utworami poetyckimi w "Skamandrze" w 1922 r. W późniejszych latach często pokazywała swoją poezją w tym piśmie. Była blisko skamandryckiego towarzystwa, przyjaźniła się z formistami z Krakowa, a także z Witkacym. Również w 1922 r. wydała swój pierwszy tom "Niebieskie Migdały". Tom zachwycił skamandrytów, uznanie okazał też Stefan Żeromski. Jak podaje Koper, gdy krytyk Ostap Ortwin poddał w wątpliwość jakość poezji Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Jan Lechoń odpowiedział, że za urodę wierszy poetki skamandryci "dają słowo honoru".

Poetka publikowała też w "Bluszczu" (1924-1939 z przerwami), "Wiadomościach Literackich" (1924-1939), "Tygodniku Ilustrowanym" (1924-1931), "Świecie" (1925-1930), "Cyruliku Warszawskim" (1927-1930), "Czasie" (1930-1935), "Gazecie Polskiej" (1933-1937). Działała też w Polskim Radiu, gdzie pracowała jako autorka słuchowisk radiowych. Należała do PEN Clubu. Trzeba też wspomnieć, że uhonorowano ją nagrodą literacką miasta Krakowa.

Nikt tak nie widział kolorów
Trudno odmówić Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej oryginalności. Jej absolutnie wyjątkowe spojrzenie na świat przebija się w niemal każdym jej utworze. Wystarczy spojrzeć na debiutancki tomik, wspomniane "Niebieskie migdały". Jak wskazuje badacz Janusz R. Kowalczyk, w zbiorze mieści się 48 utworów, a jedynie w siedmiu nie zostaje wspomniany żaden kolor. W niektórych pojawiają się jednak nawiązania do malarstwa. Jak zaznacza Kowalczyk, Pawlikowska-Jasnorzewska była nie tylko "poetką miłości", jak nazywa ją wielu, ale i poetką koloru.

Malarskie nawiązania i niezwykłe obserwacje sprawiały, że jej poezja stawała się sensualna, a zawarty w nich erotyzm mocniej odczuwalny.

Zapewne dlatego Magdalena Samozwaniec, która napisała książkę o siostrze, nadała jej tytuł "Zalotnica niebieska". Barwa, bez której nie ma poezji Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, była na dodatek właśnie tą, którą sama poetka wybrała do tytułu swojego ważnego, bo debiutanckiego tomu. Zalotność, tak charakterystyczna dla Marii - kobiety, której mężczyźni nie mogli się oprzeć - zaowocowała w zestawieniu z niebieskim wyjątkowo trafnym tytułem, ale i ta trafność nie powinna nikogo dziwić. Magdalena znała Marię na wskroś, według niektórych rywalizowały ze sobą (Magdalena jednak uznawała wyższość literacką Marii) i mocno kochały. Za dowód niech posłuży choćby to, że w czasach rozłąki pozostawały ze sobą w ciągłym kontakcie listownym. Silnej więzi między siostrami de domo Kossak poświęcono niejedną pracę naukową, a i tak z pewnością nikomu nie udało się dotrzeć do jej rdzenia.

Samotność na wojnie
Szczęście Jasnorzewskich przerwał wybuch drugiej wojny światowej. Stefan Jasnorzewski, jako wojskowy, chciał wziąć udział w walce. Niestety, dyskwalifikował go stan zdrowia – chorował na serce. Maria musiała opuścić Polskę – dzień po wybuchu wojny miał swoją premierę jej dramat, "Baba Dziwo", w którym wyśmiewała niemiecki totalitaryzm.

Po klęsce września, Jasnorzewscy wyjechali najpierw do Rumunii, a następnie Francji i Anglii. Posypały się nieszczęścia: kraj w stanie wojny, rozstanie z rodziną i niepokój o nią. Jak podaje Koper, poetka nie potrafiła się dopasować do środowiska emigracyjnego. Doskwierała jej też tęsknota za mężem, którego do walki goniła potrzeba działania. W dodatku, w 1942 r. odebrała wiadomość o śmierci ukochanego ojca, a rok później – matki. Była przygnębiona i samotna.

Z poetki wrażliwej, wręcz ezoterycznej, stała się dokumentatorką różnego rodzaju bólu. W 1944 r. u Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej zdiagnozowano chorobę nowotworową. Opisywała sposób, w jaki zmienia się jej ciało, jakie konsekwencje mają dla niej cierpienie i straszna choroba. Ale i nie traciła dawnego rezonu. Przed operacją w lutym 1945 r. pisała tak: "Trzeba wyglądać jak najlepiej w tym wszystkim. I ubrać się jak do »teatru«. Jedwabną kombinację pod spód, na wierzch koszulę różową, tę z wełny, i kaftanik jedwabny różowy, może na psa urok ostatni raz, siatka na włosy".

W tych przygotowaniach pomagał jej Stefan. Jak podaje Koper, Jasnorzewski czuwał przy żonie w szpitalu, spał przy jej łóżku. I znów, jak w jej poezji, najważniejsza okazała się – miłość. Dawała jej poczucie pokrzepienia w trudnych, pełnych bólu chwilach.

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska zmarła 9 lipca 1945 r., a jej mąż w 1970 r. Do końca życia miał nie rozstawać się z listami, które pisali do siebie z żoną. Podobno nie pokazał ich nawet Magdalenie Samozwaniec, gdy pisała książkę o swojej siostrze-poetce. Po jego śmierci, korespondecję małżonków przywiozła do Polski siostra Stefana, Halina Jasnorzewska-Kaduszkiewicz i przekazała ją do Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie.

__

Podczas pisania korzystałam z następujących źródeł:

- Sławomir Koper, "Siostry z »Kossakówki«", [w:] "Życie prywatne elit artystycznych Drugiej Rzeczypospolitej", Warszawa 2010-2011
- Janusz R. Kowalczyk, "Maria z Kossaków Pawlikowska, »Niebieskie migdały«", [w:] https://culture.pl/pl/dzielo/maria-z-kossakow-pawlikowska-niebieskie-migdaly [dostęp: 9.07.2020]
- Rafał Podraza, "Wojna, wiersze i emigracja Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej", [w:] https://culture.pl/pl/wydarzenie/wojna-wiersze-i-emigracja-marii-pawlikowskiej-jasnorzewskiej [data dostępu: 9.07.2020]
- Bartłomiej Szleszyński, "Maria Pawlikowska-Jasnorzewska", [w:] https://culture.pl/pl/tworca/maria-pawlikowska-jasnorzewska [data dostępu: 9.07.2020]
- "Z Tobą jednym. Listy Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i Stefana Jasnorzewskiego", red. Elżbieta Hurnik, Warszawa 2015
Skan wiersza "Zapomniane pocałunki" pochodzi z serwisu Wolne Lektury.
Skan wiersza "O niej" pochodzi ze zbioru "Poezja naszego wieku" (Warszawa, 1989).
Co nas czeka w operze? Mariusz Treliński w "Rezerwacji": przed nami sezon gwiazd



Joanna Barańska
Onet.Kultura
27 listopada 2020