Polacy robią spektakl

Może być różnie - mówią nam o przyszłości tytułowi Polacy w najnowszym przedstawieniu Wojtka Ziemilskiego. Już tytuł jest żartem, Polacy - to Jaśmina Polak i Piotr Polak, siostra i brat, dwójka świetnych aktorów. Może być różnie, więc nie zakładajmy, że będzie źle.

"Polacy wyjaśniają przyszłość" to druga - po "Karasińska. 2118" - odsłona poświęconego przyszłości projektu Nowego Teatru. W cyklu, którego kuratorem jest Tomasz Plata, Karasińska zrobiła typową dla siebie poetycką, minimalistyczną formę o lękach i aktorskiej obecności, a Ziemilski - minimalistyczny, choć w zupełnie inny sposób, dowcip ku pokrzepieniu serc. Z użyciem samplera i projektora, stojąc za konsoletą, dwoje aktorów robi, jak to się mówi, secik.

Wprowadzenie to kompilacja nagranych wypowiedzi o przyszłości. Jest więc Stanisław Lem z futurologią, jest Jan Paweł II, są Beata Szydło oraz Piotr Gliński, jest nawet prezydent Duda - bo "przyszłość ma na imię Polska!". Sample z wypowiedziami Wielkich Polaków składają się w wykonaniu Polaków-aktorów na pocieszną, ironiczną muzykę.

Ale kulminacyjny punkt przenosi nas z porządku dyskursu publicznego w porządek rodziny. Słyszymy nagrany wywiad z Matką Polaków - bo Jaśmina Polak rozmawia przez telefon, jak wierzymy, ze swoją prawdziwą matką. Słyszymy, że zasypią nas śmieci, zniszczy ludzka głupota. Przebija też z tej rozmowy - w akcentowanym stwierdzeniu matki, że dziś nie zakładałaby rodziny - jakiś niezupełnie jasny prywatny żal i lęk. W jednej z następnych scen ta sama rozmowa zostanie zremiksowana przez młodsze pokolenie Polaków. Właściwie przewrócona na nice: większość stwierdzeń matki obraca się o 180 stopni. Wcale niekoniecznie zasypią nas śmieci, coś z nimi zrobimy, ludzie nie są aż tacy głupi, na pewno dziś założyłabym rodzinę.

"Polacy robią spektakl" - tak mógłby brzmieć tytuł nowej produkcji Nowego. Charyzma, vis comica i bezpretensjonalny wdzięk aktorskiego rodzeństwa sprawiają, że broni się to, co w innym przypadku mogłoby okazać się banalnym ćwiczeniem. To ryzyko cykli kuratorskich - robienie spektakli "na temat".

"Przyszłość jest jeszcze większa" - mówił w zapowiadającym premierę wywiadzie Ziemilski. Ale oznacza to, że przyszłości nie ma, każde twierdzenie o niej - z rzucanych masowo przez performerów zdań w rodzaju "nie będzie teatru", "nie będzie jajek", "nie będzie skarpetek" "będzie teatr" - jest równie prawdopodobne. Zostaje formalna gra. Może być różnie, ale dlaczego akurat miałoby być dobrze, trudno powiedzieć. W teatrze trudno o pozytywny i jednocześnie nie rażąco naiwny przekaz. Niespełna dwa lata temu w Starym Teatrze w Krakowie Strzępka i Demirski w "Triumfie woli" próbowali go wykrzesać z opowiadania krzepiących historii i energii wspólnego śpiewu. Spektakl Ziemilskiego w Nowym to z kolei apel o uruchomienie wyobraźni, zachęta do optymizmu w imię ogólnie pojętej wyobraźni - a nie jakichś określonych wartości, chociażby solidarności Strzępki.

Nie da się ukryć, że jeśli chodzi o pracę z konceptem, dużo ciekawszy był poprzedni projekt Ziemilskiego - "Spektakl dla turystów" zrealizowany w koprodukcji Komuny Warszawa i słoweńskiego teatru Mladinsko. W performowanych z denzywolturą dowcipach Jaśminy i Piotra Polaków gubią się gdzieś rzeczywiste napięcia dotyczące przyszłości. Zaś narracja o niej, nawet jeśli naiwna, to przecież podszyta realnymi społecznymi i prywatnymi emocjami - zostaje obrócona w żart. W "Spektaklu dla turystów" ciekawiej pracowała też ironia - prowadziła do faktycznej odbiorczej ambiwalencji, do pytań na temat faktycznej bądź rzekomej "wyjątkowości" polskiej kultury, polskich traum czy (nie)uniwersalności tańca. W "Polakach" ironia służy raczej bezpiecznemu dystansowi. Zostaje sympatyczny teatralny drobiazg.



Witold Mrozek
Dwutygodnik
8 października 2018
Portrety
Wojtek Ziemilski