Polecieli

Zaczyna się od gry komputerowej, w której można się wcielić w pilota z czasów drugiej wojny światowej. Multimedialna scenografia, ruchome obrazy 3D rzutowane na olbrzymie ekrany sprawnie i spektakularnie przenoszą aktorów i widza z chmur do Warszawy, na placyki Paryża, do hangarów RAF, na angielską prowincję czy normandzkie wybrzeże.

Są nawiązania do przedwojennego kabaretu, ale też do "Dunkierki" i do "Casablanki", w muzyce - melanż gatunków, wątki nazistowskie wprowadza stylizacja wagnerowska, nie brak też hip-hopu. W warszawskiej mansardzie oficera Lufthansy Hansa wisi... "Pomarańczarka" Gierymskiego. Historia przez duże H przeplata się z historiami prywatnymi, scenami dowcipnymi czy przepełnionymi desperacją. Opowieść, do której inspiracją była rodzinna historia Wojciecha Kępczyńskiego - bracia jego babci walczyli w bitwie o Anglię - przedstawia znane fakty w znany sposób, ale dzięki pokazaniu różnych punktów widzenia (ważną postacią jest dyrektor rewii, zawsze płynący z prądem: za sanacji, za okupacji i za komuny) jednak nie ma się wrażenia czytanki z nowej podstawy szkolnej. Polscy piloci biją nudnych Anglików w powietrzu i na ziemi nieszablonowym sposobem myślenia i działania, fantazją. Wszyscy ich uwielbiają, ale w defiladzie na zakończenie wojny maszerują"waleczne wojska z Fidżi", oni decyzją Stalina stoją z boku, pełni goryczy. Gwiazda rewii i ukochana pilota Jana Nina z kolei działa w ruchu oporu, targana wątpliwościami, czy słuszna sprawa usprawiedliwia paskudne uczynki. Wojna rozdzieliła ich tuż po tym, jak się zaręczyli. Czy uda im się odnaleźć? Finał jest zaskakujący, może też bardzo polski, na pewno wzbudzi dyskusje.



Aneta Kyzioł
Polityka
12 października 2017
Spektakle
Piloci