Polka, "Ruska" czy tutejsza?

Spektakl otwierający Tydzień z Teatrem Dramatycznym z Białegostoku w Teatrze Szekspirowskim - "Antyhona" - łączy w sobie perspektywę mitologiczną, sprzężoną z dramatem mieszkańców polsko-białoruskiego pogranicza, po wyznaczeniu nowego przebiegu granic. Konsekwentnie budowany w dwóch narracjach spektakl dużo lepiej wypada w realiach powojennych, ukazując dramat ludzi żyjących pomiędzy dwoma narodami i kulturami.

"Antyhona" zawiera liczne fragmenty z dramatu Sofoklesa "Antygona". Kluczowy dla niej konflikt między powinnościami władzy a przywiązaniem do rodziny pozostaje w centrum uwagi. Jednak w spektaklu Teatru Dramatycznego im. Aleksandra Węgierki w opowieść opartą na micie rodu Labdakidów wpisano tragizm mieszkańców polsko-białoruskiego pogranicza z czasów powojennych, gdy nowa delimitacja granic między Polską a Związkiem Radzieckim była powodem dramatu ludności zamieszkującej pas przygraniczny. To właśnie stanowi podstawę tekstu Dany Łukasińskiej, która wprowadza perspektywę podwójną - niemal wszystkie postaci z czasów antycznych mają swój "współczesny" odpowiednik, a fragmenty z Sofoklesa dobrane są w ten sposób, że w pełni korespondują z tragizmem bohaterów zdarzeń z końca lat 40. ubiegłego wieku.

W tej podwójnej perspektywie Antygona okazuje się Teresą Nikor, Ismena jej siostrą Ksenią, Kreon bezwzględnym komisarzem, zaś Tyrezjasz manipulującym lokalnymi przedstawicielami komunistycznych władz kapłanem. Najciekawszym z bohaterów okazuje się Koryfeusz, który z przewodnika chóru stał się doradcą Kreona i podżegającym do buntu szwarccharakterem oraz przemawiającym do ludu jako "swój" komunistycznym aparatczykiem. Wszystkiemu zaś przygląda się ustawiony za plecami bohaterów, naprzeciwko widzów, chór złożony z amatorów - mieszkańców Białegostoku i Krynek, wspartych Chórem Kameralnym "441 Hz", który nagrano i wykorzystano w przedstawieniu w formie półplaybacku. Chór niekiedy jest "pasywny" - obserwuje bohaterów akcji i staje się świadkiem historii, niekiedy się w nią "włącza", wydobywając przeróżne dźwięki (tupanie, klaskanie, zaśpiewy) budując nastrój grozy, niepokoju i dodając pewnej monumentalności zdarzeniom na scenie.

Już na początku problematykę spektaklu określa mocna scena przesłuchania sióstr Nikor - jedną, deklarującą się jako "tutejsza", przesłuchujący ją Polak uznaje za obcą, drugą, zadeklarowaną Polkę, próbuje złamać rosyjskojęzyczny oficer. Obie nigdzie nie znajdują akceptacji, zaś przesunięcie granic, które powoduje, że ich wieś wejdzie w skład Związku Radzieckiego, oznacza konieczność porzucenia rodzinnej wsi dla zachowania polskiej tożsamości lub pozostanie na ziemi przodków i wyrzeczenie się Polski.

To zdecydowanie ciekawsza warstwa przedstawienia niż umowna, zaznaczona zmianami w strojach bohaterów część antyczna, brzmiąca w konfrontacji z fragmentami Łukasińskiej patetycznie, a w inscenizacji Agnieszki Korytkowskiej-Mazur wypadająca dość jednostajnie i statycznie. Pomimo to podwójna perspektywa nakładających się narracji sprawdza się głównie dzięki dobrej grze Grzegorza Falkowskiego (przez kilka lat był aktorem Teatru Wybrzeże) w roli Koryfeusza/doradcy oraz przyciągającego uwagę wschodnim akcentem Alesia Malčana w rolach Tyrezjasza/kapłana. To oni budują intrygę i podżegają Polinika i Eteoklesa (a w polskich powojennych realiach braci Jerzego i Andrzeja) do bratobójczej i skończonej tragicznie walki. Jerzy bardzo chciał wstąpić - jak starszy brat - do partyzantki, skończył w komunistycznym wojsku polskim, gdzie otrzymał zadanie eliminacji szefa lokalnej bandy - swojego brata. Efekt jest wiadomy, bo dramat ich sióstr - Teresy i Kseni - też odpowiada losom Antygony i Ismeny.

Autorka Dana Łukasińska osiąga swój cel - "Antyhona" dzięki połączeniu dramatu Sofoklesa z umiejętnie wprowadzonym dramatem społeczności lokalnej jest uniwersalna, zaś zawarty w niej konflikt tragiczny wypada autentycznie. Reżyserka (a także dyrektorka Teatru Dramatycznego w Białymstoku) Agnieszka Korytkowska-Mazur akcję prowadzi jednak zbyt statycznie w interesującej, dwupoziomowej konstrukcji (debiut scenograficzny malarza Leona Tarasewicza) i przesadnie często korzysta z lektora z offu dopowiadającego liczne wątki. Przedstawienie wzbogaca ciekawa, urozmaicona muzyka Michała Jacaszka. Nieźle prezentuje się zespół aktorski, choć część scen niepotrzebnie podbito emocjonalnie przez histeryczne krzyki i lamenty. Czytelna, wyraźnie nakreślona forma nie przesłania jednak treści.

Dlatego "Antyhona" to propozycja ciekawa, która w sugestywny sposób ukazuje dramat mieszkańców pogranicza. Jako opowieść lokalna na temat okolic Białegostoku i historii mieszkańców Podlasia jest niewątpliwie spektaklem wartościowym i istotnym.



Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
16 marca 2016
Spektakle
Antyhona